Minister Ziobro wygrał w łódzkim sądzie
Proces był utajniony ze względu na tajemnicę państwową. Ministra Ziobry nie było wczoraj w sądzie.
Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, wygrał proces z łódzkim tygodnikiem „Angora” i autorem artykułu, który się w nim ukazał. Po trwającym kilka lat procesie wczoraj Sąd Okręgowy w Łodzi ogłosił wyrok. Nakazał przeprosić ministra i zapłacić 30 tys. zł zadośćuczynienia na wskazany przez niego cel społeczny.
Chodzi o artykuł pt. „Tajne afery Ziobry” Leszka Szymowskiego, dziennikarza śledczego, który ukazał się w 2011 roku w „Angorze”. Dotyczył tajnych więzień CIA w Kiejkutach. Autor napisał w nim, że w grudniu 2005 r. Roman Giertych, ówczesny szef komisji ds. służb specjalnych, złożył u prokuratora generalnego, którym był wówczas Zbigniew Ziobro, zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa .
- Ten jednak, jak sugerował autor, nic nie zrobił, by prokuratura wyjaśniła sprawę więzień. Dziennikarz sugerował również, że ministrowi Ziobrze może zostać postawiony zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych - opowiada Andrzej Derdzikowski, pełnomocnik pozwanych.
Zbigniew Ziobro poczuł się takimi sugestiami dotknięty i w 2013 roku wytoczył tygodnikowi oraz autorowi proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych. Minister domagał się przeprosin w „Angorze” i 50 tys. zł zadośćuczynienia.
- Nie zgadzamy się z wyrokiem, będziemy odwoływać się do sądu apelacyjnego, najwyższego, a nawet do Strasburga - zapowiada mecenas Andrzej Derdzikowski, pełnomocnik dziennikarza i tygodnika.
Sąd uzasadniał m. in, że pozwana strona nie przedstawiła dowodów na to, że Zbigniew Ziobro otrzymał zawiadomienie od Romana Giertycha o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Świadkowie, m. in. Roman Giertych, Zbigniew Ćwiąkalski, Janusz Kaczmarek oraz pięciu prokuratorów, zasłaniali się tajemnicą państwową. Nie dostaliśmy zgody na odtajnienie dokumentów. Natomiast dziennikarz nie chciał zdradzić swoich informatorów - odpowiada na uzasadnienie sądu pełnomocnik tygodnika „Angora”.