Minister na karaibskich kresach Rzeczypospolitej
Nie przypuszczałem, że kiedyś zatęsknię za Fotygą - drwią internauci z Witolda Waszczykowskiego.
Nasz minister spraw zagranicznych wkopał się strasznie. Powiedział w telewizji, że załatwiając w Nowym Jorku sprawy związane z polską działalnością w ONZ, po raz pierwszy w historii Polski nawiązał stosunki dyplomatyczne z karaibskim państwem San Escobar. Waszczykowski często wzbudza zdziwienie, ale tym razem zdziwienie wręcz zapierało dech, bo państwo o nazwie San Escobar nie istnieje.
W dodatku Escobar to nazwisko kolumbijskiego kokainowego barona. Słowa ministra dały więc okazję do żartów na temat stosowania zakazanych używek - skoro takie narkotykowe skojarzenie przyszło ministrowi do głowy. Na szczęście okazało się, że minister czysty jest jak łza, bo po prostu się pomylił. Tak naprawdę rozmawiał z szefem dyplomacji państwa o nazwie Federacja Saint Kitts i Nevis - i po prostu pochrzaniło mu się.
Bezstronnie trzeba jednak przyznać, że minister nie miał lekko, gdyż wyspiarskie państwo Saint Kitts i Nevis ma jeszcze dwie inne nazwy: San Cristobal y Nieves oraz Saint Christopher and Nevis. Wszystkie trzy nazwy są prawidłowe, normalnie funkcjonują i co więcej - znaczą to samo. Cristobal i Christopher wprost nawiązują do świętego Krzysztofa, patrona marynarzy, Kitts to też angielski przydomek św. Krzysztofa. Hiszpańskie Nieves, przez Anglików przejęte jako Nevis, pochodzi zaś od nazwy Nuestra Señora de las Nieves, co po polsku znaczy Matka Boska Śnieżna.
Wstajemy z kolan. Karaibskie wysiłki ministra Waszczykowskiego (pomijając przykry lapsus z Escobarem) nawiązują do wspaniałej tradycji z czasów I Rzeczypospolitej.Wstajemy z kolan. Karaibskie wysiłki ministra Waszczykowskiego (pomijając przykry lapsus z Escobarem) nawiązują do wspaniałej tradycji z czasów I Rzeczypospolitej.
Tyle tu tych świętości, że już czujemy się prawie jak w domu, a gdy jeszcze dodamy, że Saint Kitts i Nevis ma w godle hasło „Country Above Self”, co znaczy „interes kraju przed własnym”, można śmiało stwierdzić, że to tak samo jak Polska - kraj pobożnych patriotów.
Wstajemy z kolan. Karaibskie wysiłki ministra Waszczykowskiego (pomijając przykry lapsus z Escobarem) nawiązują do wspaniałej tradycji z czasów I Rzeczypospolitej. Saint Kitts and Nevis to wyspy wchodzące w skład wielkiego archipelagu Antyli. Pamiętać zaś trzeba, że inna wyspa w tamtym rejonie świata - Tobago - to były kiedyś swego rodzaju karaibskie kresy naszej Rzeczypospolitej. Toba-go w 1654 r. stało się posiadłością Księstwa Kurlandii, powstałego po sekularyzacji Zakonu Kawalerów Mieczowych. A Kurlandia (zachodnia część dzisiejszej Łotwy) to przecież było nasze terytorium, bo od 1561 r. stanowiło lenno Królestwa Polskiego.
Karaibskie kresy I Rzeczypospolitej nigdy nas zbytnio nie rajcowały, zresztą pod koniecXVII w. wpadły w ręce nienasyconych Anglików. Może to i lepiej? Dzięki temu nasza Rzplita nie skalała się handlem czarnymi niewolnikami, więc minister Waszczykowski nie musi dziś przepraszać, tylko może nawiązywać przyjazne stosunki z karaibskimi wyspiarzami. Niemców nie lubimy, Ruskich też, więc dobrze, że mamy chociaż takiego sprzymierzeńca, jak Saint Kitts and Nevis.