Minister Łukasz Szumowski szuka wytchnienia wśród starowierców. I reperuje im serca
Wodziłki – opleciona lasami, położona na bagnach i żwirze wioska do niedawna słynęła ze staroobrzędowców i drewnianej, zabytkowej molenny w której się modlą. Dziś świątynia ze złamanym krzyżem jest na drugim planie. Większą atrakcję stanowi majątek ministra Łukasza Szumowskiego.
Choć okazały dworek znajduje się na końcu wsi, szukają go i dziennikarze, i letnicy. – Co to za atrakcja?! – oburzają się miejscowi. – Dom jak dom, a minister swój chłop. Nie jednego we wsi wylekował. Sąsiadce, tej zza góry, serce zreperował choć miejscowy lekarz pomocy odmówił. Mówił, że stara jest i nie ma sensu jej ratować.
Pieniądze na wymianę zniszczonego ze dwa miesiące temu przez wichurę krzyża na molennie minister też podobno załatwił. Dlaczego więc do tej pory nikt tego nie zrobił, miejscowi wzruszają ramionami.
– Zgody brakuje – tłumaczą. – Nastawnika i rady parafialnej trzeba pytać.
Skromni, nieufni, ale...
Wodziłki (gmina Jeleniewo) to miejsce gdzie czas się zatrzymał. Do schowanej w wysokim lesie wsi prowadzi szutrowa, kręta droga. Drewniane chaty rozrzucone są wśród pagórków, ale – co ciekawe – z każdego miejsca osady widać lśniącą kopułę molenny i złamany na niej krzyż.
– Zamknięta, tylko w święta modlić się tutaj można – mówi syn byłego sołtysa, który przejął gospodarstwo po rodzicach, ale żyje w mieście. Na ojcowiznę przyjeżdża od wiosny do jesieni, na weekendy. – Zabytek – niestety – niszczeje. Nie ma komu o niego dbać.
Rzeczywiście, działka wokół świątyni ogrodzona, ale porośnięta wysoką trawą, a metalowa furtka z łańcuchem zżarta rdzą.
Wodziłki to wieś stara. Założyli ją w 1788 roku Staroobrzędowcy, którzy schronili się tutaj przed okrutnymi prześladowaniami w Rosji.
Byli karani finansowo, paleni na stosach i wyganiani z ojczyzny gdyż sprzeciwiali się reformie wprowadzanej przez patriarchę cerkwi rosyjskiej Nikona, który chciał ujednolicić księgi święte, lecz nie wszyscy na to się zgadzali. Ci, którzy zatrzymali się w Wodziłkach byli przeciwni zmianom. Chcieli zachować i stare księgi, i stare obrzędy.
W Polsce staroobrzędowców żyje dziś około dwóch tysięcy. Połowa – na Suwalszczyźnie. Wodziłki, obok podaugustowskich Gabowych Grądów to wieś, gdzie starowierów jest najwięcej. Wyróżniają się od innych i wyglądem, i zachowaniem, i religią. Nie mają hierarchii duchownej, a nabożeństwom przewodniczy nastawnik – mężczyzna z autorytetem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień