Minął tydzień: Zastępstwo za zastępstwem, czyli radny wraca i manewry nie tylko za lokomotywą
Sprawa jest w zasadzie przesądzona – wiceprzewodniczący Mól, będący też po prostu radnym Mólem, będzie wiceprezydentem Mólem. Reprezentującym PiS oczywiście. Bo prezydent Zaleski w zasadzie przystał na tę propozycję. W tej sytuacji radny Mól opuści Radę Miasta. Zastąpi go w niej najprawdopodobniej eksradny Wojtasik, który w ten sposób znów może być radnym Wojtasikiem. Na jego powtórne wejście do Rady Miasta potrzeba trochę tygodni, bo mandat jednego z panów trzeba formalnie wygasić, a mandat drugiego rozpalić, ale zapewne nie potrwa to tyle, co pisowskie poszukiwania nowego wiceprezydenta Torunia.
Sprawa z tymi panami jest ciekawa, bo wiceprezydent Mól będzie miał szansę oddać radnemu Wojtasikowi to, co mu niejako kiedyś zabrał. Bo – przypomnieć nie zaszkodzi – radny Wojtasik wszedł do Rady Miasta w 2014 roku. Z pierwszego miejsca na liście PiS w okręgu obejmującym Bydgoskie Przedmieście. Cztery lata później „jedynki” w tym zestawieniu na tym terenie już nie dostał. Wskoczył na nią kandydat Mól. Ponoć też dlatego, że radny Wojtasik spore kontrowersje w szeregach PiS budził. Niby temu nie raz zaprzeczał, ale dość przypomnieć zakończoną w sądzie historię z kampanii przed wyborami do europarlamentu z 2019 roku, gdy plakatami kandydata PiS, posła Girzyńskiego, miał zaklejać plakaty radnego Przybylskiego, też kandydującego z listy PiS.
Wracając do wyborów do Rady Miasta z roku 2018 - radny Wojtasik wziął wtedy ostatnią pozycję na liście, ale tylko „jedynka” okazała się tak zwanym miejscem biorącym. Do Rady Miasta wszedł kandydat Mól i został nawet jej wiceprzewodniczącym. Radny Wojtasik wypadł z niej i skupił się na robocie w miejskiej spółce Urbitor. Przyznać trzeba, że jako kierownik od targowisk skutecznie promował to przy Szosie Chełmińskiej i ludzi tu handlujących. Choć – czy tego chce czy nie chce – jeszcze większy rozgłos miała jego pamiętna bójka ze sprzedawcą truskawek. Teraz zostanie następcą wiceprezydenta Móla w Radzie Miasta, bo – przypomnieć nie zaszkodzi – na tej samej liście, w tym samym okręgu wyborczym uzyskał następny w kolejności wynik.
A takich „zastępczych” historii mieliśmy w ostatnich latach w Radzie Miasta kilka. Stały manewr obserwujemy przecież w przypadku prezydenta Zaleskiego. Jako tzw. lokomotywa startuje też w wyborach do Rady Miasta i miejsce w niej zdobywa. Rezygnuje potem z niego, bo staje się prezydentem. W latach 2010, 2014 i 2018 korzystał na tym radny Kruszkowski, za każdym razem za prezydenta do rady wchodzący, bo następnym w kolejności wynikiem na tej samej liście, w tym samym okręgu mógł się wykazać. W wyborach w 2018 roku za lokomotywy robili też wiceprezydenci Fiderewicz i Rasielewski, których potem zastąpili radny Waczyński i radna Chłopecka. Zastępstwami obrodziło w roku 2015, gdy posłami zostały radne Michałek i Scheuring-Wielgus oraz radny Myrcha.
Głośne było też na początku obecnej kadencji zastępstwo za radnego Karczewskiego, który szedł do rady z hasłami dużych zmian w mieście, ale z miejsca w niej zrezygnował. Bo wynajmował od miasta lokal i robił na tym biznes, czego akurat radnym nie wolno. I na biznes postawił. Tak znalazł się w radzie radny Wierniewski. Co ciekawe, eksradny Karczewski biznesu na majątku miasta już nie robi. Decyzji o rezygnacji odkręcić się jednak nie da, więc szansą na powrót do rady są tylko kolejne wybory.