Amor patriae nostra lex - znaczy po polsku „miłość ojczyzny naszym prawem”. Te łacińskie słowa, będące dewizą rodu Krasińskich (herbu Ślepowron), widnieją w Warszawie przy ul. Okólnik 9, na frontonie budynku, w którym znajdowała się zniszczona przez Niemców w czasie wojny Biblioteka Ordynacji Krasińskich.
To piękne łacińskie hasło było podobno także zawołaniem polskiej husarii, w związku z czym można je teraz zobaczyć nie tylko w stolicy, ale również w innych miejscach Polski - na patriotycznych bluzach, koszulach, koszulkach, a nieraz także i pod koszulkami, w postaci tatuaży.
Mamy modę na patriotyzm. Takie stwierdzenie dla osób starszych brzmi dwuznacznie, bo „moda” oznacza chwilową popularność, a patriotyzm powinien cechować człowieka bezustannie i bez względu na wszystko. Ponieważ jednak w handlowej postaci moda na patriotyzm pojawiła się stosunkowo niedawno, a hołdują jej zwłaszcza ludzie młodzi, nie można wykluczyć, że moda ta nie będzie zjawiskiem sezonowym. Być może zostanie już na zawsze.
Na razie sprzedaje się dobrze. Wartość rynku patriotycznych gadżetów jest trudna do oszacowania, ale wiadomo, że idzie w miliony. Bo rynek ten to nie tylko odzież, ale także inne przedmioty użytkowe ozdobione narodowymi barwami lub emblematami. Można kupić patriotyczne kubki, szklanki, kieliszki. Są patriotyczne etui na telefony, tapety na pulpity, na ekrany komputerowe, a nawet na ściany (papierowe fototapety, 100x100 cm).
Jest patriotyczna biżuteria, patriotyczna pościel, paski, sprzączki, wisiorki, breloczki. Złośliwi reporterzy prasy lewicującej wspominają co prawda również o ofercie „patriotycznych” kijów bejsbolowych (z kotwicą Polski Walczącej lub postacią Małego Powstańca), ale nie ma co za bardzo wydziwiać. Szukający tożsamości konsumenci gotowi są płacić za patriotyczny towar, jest popyt, więc i podaż pojawi się bez wątpienia i bez względu na wszystko.
I pojawia się, zaspokajając potrzeby, a czasami wywołując protest, jak w przypadku tych wspomnianych kijów bejsbolowych. Wątpliwości wywołuje też „100% polski napój energetyzujący” o nazwie „Żołnierze wyklęci”, sprzedawany w puszkach z napisem „Bóg, honor i ojczyzna”. Dla mnie podejrzane też jest np. piwo „Biało-czerwoni” (w stu procentach z polskiego chmielu), będące tylko jednym przykładem tzw. piw patriotycznych.
Na zbliżający się Dzień Niepodległości zapowiedziano wypuszczenie na rynek kolejnego napoju energetyzującego o nazwie „Patriota”. Tak już jest, że święta nie mogą się obejść bez konsumpcji, więc mamy też w tym roku patriotyczną dyspensę biskupów od obowiązku zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątek 11 listopada. Pro publico bono, czyli dla dobra publicznego, będziemy więc mogli w piątek zjeść stuprocentowo polskiego schabowego. Korzystajmy z takiej rzadkiej okazji.