Mieszkanie jak po wojnie
- Zgodziliśmy się na to mieszkanie do remontu. Później otworzyły nam się oczy, jak nas załatwiono - poskarżyła się „GL” Anita Mitruk z Witnicy
Siedem lat tułaczki i wreszcie! Trzyosobowa rodzina otrzymała mieszkanie do remontu. Radości było co nie miara i niemal natychmiast decyzja na tak. W październiku 2015 r. podpisano dokumenty na najem lokalu od gminy, ale... czar prysł bardzo szybko.
- Owszem wiedzieliśmy, że to mieszkanie było do remontu. Ale to, co w nim zastaliśmy, chyba przerosło by wszystkich - mówi nam Anita Mitruk. Dopiero po czasie rodzina zorientowała się, że protokół zdawczo - odbiorczy mieszkania nie do końca jest zgodny z rzeczywistością. - Napisali, że są okna w mieszkaniu, wszystkie instalacje, że jest podłoga, ściany wytynkowane i odmalowane. A przyszło co do czego, to musimy robić wszystko od podstaw - mówi ze łzami w oczach Anita Mitruk.
Jak można tak ludzi traktować?! No jak?!
W jakim mieszkanie było stanie, wiedzą też sąsiedzi. Wręcz nie dowierzają, „jak można w ten sposób traktować ludzi”. - To się nie da opowiedzieć! Mieszkanie było zdewastowane okropnie. Nawet szyb nie było, tylko okna dyktami pozabijane - mówi Danuta Nauman. Lucjan Szyszkowski mieszka tuż nad panią Anitą. Według niego „postępowanie władzy miejskiej to kpina w najlepszym wydaniu”. - Tu nic nie było malowane. Było tak jak dzisiaj widzimy. Czyli nic nie zostało zrobione - mówi.
To się nie da opowiedzieć! Mieszkanie było zdewastowane okropnie
Teraz pełne ręce pracy ma mąż pani Anity. - Sam musiałem wykonać większość robót. Tynki się waliły na głowę, więc musiałem je położyć od nowa. Na razie pokój wyremontowałem i tam wszyscy mieszkamy - mówi Grzegorz Mitruk.
Na szczęście rodzina i przyjaciele nie pozostali obojętni na trudną sytuację Mitruków. Trzeba było elektryka - z pomocą przyszedł kolega. Sprawami hydraulicznymi zajął się szwagier. Teściowa kupiła drzwi wejściowe. Brat męża pani Anity pomagał przy wymianie okien. - Dzięki Bogu nie zostaliśmy sami, bo nie wiem, co by było - dodaje Anita Mitruk.
Zanim jednak wraz z mężem zdecydowała się podjąć remont, pani Anita próbowała szukać pomocy w witnickim urzędzie miejskim. - Prosiłam i tłumaczyłam, nawet nikt nie odpowiadał na moje pisma - rozkłada ręce A. Mitruk. Próbowała choć załatwić piecyk na ciepłą wodę. - Gdy poszłam do burmistrza, powiedział mi, żebym piecyk kupiła sobie na Allegro - z żalem dodaje Anita Mitruk.
Bezsilność rodziny musiała w końcu pęknąć. - Ze względu na lekceważenie i opieszałość skierowałam skargę do wojewody - mówi Anita Mitruk. Urzędnicy wojewody wysłali pismo do urzędu w Witnicy, by zajął stanowisko w tej sprawie.
Radni: gmina zawiniła
Wtedy problem wzięła w swoje ręce rada miasta. Komisja rewizyjna radnych odwiedziła lokal, który dostali Anita i Grzegorz Mitruk. - Skarga tej rodziny została uznana za zasadną. W protokole zdawczo - odbiorczym lokalu jest dużo rozbieżności i nieprawdy. Burmistrz powinien przeprosić i wszystko naprawić - mówi Zygmunt Wilk, szef komisji rewizyjnej.
Burmistrz powinien przeprosić i wszystko naprawić
Co na to wszystko urząd miejski? Urząd zaproponował, że oszacuje koszt dotychczasowego remontu, zwróci pieniądze, ale... odbierze mieszkanie i wpisze rodzinę Mitruków znów na listę oczekujących na inne mieszkanie. - Na to się nie zgadzamy! - odpowiada Anita Mitruk. A nierzetelny protokół? - Protokół zawiera informacje nie o wyglądzie lokalu i jego walorach estetycznych, tylko o składniach. Bez wnikania, czy są w dobrym stanie, czy złym. Jeśli protokół zawierał błędy, to bardzo nam przykro i przepraszamy. Każdemu może zdarzyć się pomyłka - mówi Artur Rosiak, rzecznik prasowy urzędu miejskiego.
Co więc dalej? - Jeśli usiądziemy do rozmów, to kwestia otwarta - dodaje Rosiak. Mitrukowie na to, że czekają na krok gminy.