- Chyba ktoś chce na siłę udowodnić nieopłacalność kursowania promu przez rzekę po zmroku - mówi Zbigniew Wasylkowski
Unowocześnienia promów przez rzekę oraz wprowadzenie kursów o zmroku, domagają się mieszkańcy miejscowości zaodrzańskich, Pomorska, Brodów i Nietkowic. Gdy w czerwcu br. z powodu niskiego poziomu rzeki promy stanęły, do redakcji ,,GL’’ zgłosił się m.in. Zbigniew Wasylkowski z Pomorska, który udowadniał, że to nie niska woda unieruchamia promy, a zła ich konstrukcja i za wysokie skarpy, na które trudno wjechać autom z niskim zawieszeniem.
Mieszkańcy Pomorska obawiali się wtedy, że powtórzy się sytuacja z 2015 r. kiedy to przeprawa była zamknięta aż przez 166 dni. Mieszkańcy terenów zaodrzańskich, aby dojechać do pracy w Zielonej Górze muszą jechać przez most w Cigacicach lub w Krośnie Odrzańskim. Droga i koszt dojazdu są dwa razy większe niż w dni, gdy przeprawa jest czynna.
Sprawą zainteresował się urząd marszałkowski, który zlecił, aby Zarząd Dróg Wojewódzkich w trybie pilnym opracował projekt przebudowy przypromek, które ułatwiają autom wyjazd z promów. Potrzebne są też zmiany w pozwoleniu wodno - prawnym, które określa m.in. warunki, w jakich promy mogą kursować oraz niewielka przebudowa samych przepraw.
- U nas prom mógłby działać nawet przy niskiej wodzie. Zanurzenie obciążonej przeprawy to zaledwie 0,5 metra, jednak obecne pozwolenie wodno - prawne mówi, że promy mogą pracować do poziomu rzeki 197 cm - powiedział Z. Wasylkowski, wiceprezes stowarzyszenia ,,Walka o Życie’’, które domaga się zmian w kursowaniu promów, a docelowo budowy w Pomorsku mostu przez Odrę.
Ogłoszono już dwa przetargi na wykonanie dokumentacji projektowej dostosowania przeprawy w Pomorsku do pracy poza porą dzienną. Nie przyniosły ona efektów, gdyż jedyna złożona oferta znacznie przekroczyła przewidziany na ten cel budżet. W planach jest trzeci przetarg.
- Bardzo bym chciał, by urzędnicy pochylili się nad naszymi problemami. Tymczasem wydaje się, że oni robią wszystko, aby udowodnić nieopłacalność postulowanych zmian - mówi Wasylkowski.
- Cały problem, można rozwiązać wydatkiem 25 tys. zł. Tymczasem w specyfikacji przetargowej dostosowania promów do nowych zadań zapisano np. przeprowadzenie badań geologicznych, budowę budynku socjalnego dla załogi przeprawy, budowę przyłącza energetycznego, zabezpieczenie napędu promu przed unieruchomieniem z powodu mrozu. To powoduje, że koszty rosną lawinowo.
Zdaniem Wasylkowskiego cały problem można rozwiązać dużo taniej. Zamiast kłaść przyłącze energetyczne, wystarczą agregaty prądotwórcze, a silnik promu może służyć do wytwarzania prądu niezbędnego do oświetlenia przeprawy o zmroku. Niepotrzebne jest też instalacja antyoblodzeniowa, bo prom i tak nie kursuje, gdy rzeka jest skuta lodem lub pełna płynącej kry.
- Specyfikacja moim zdaniem jest zrobiona pod tezę, że nie da się nic zrobić - twierdzi pan Zbigniew.