Mieszkańcy: woda zalewa nasze garaże
Nieprzejezdna droga, woda po kolana, doszczętnie zalane garaże. Tak wygląda plac w pobliżu ulicy Koziej. Jedna z firm wstępnie deklaruje pomoc.
- Po każdej ulewie doszczętnie zalewa nasze garaże. Nie sposób do nich dojść czy nawet dojechać. Woda utrzymuje się tam bardzo długo - alarmują użytkownicy garaży na ul. Koziej. Na dowód pokazują zdjęcia. Woda sięga niemal do kolan.
Choć sytuacje powtarzają się cyklicznie i od wielu lat, dopiero w ostatnio jedna z właścicielek poprosiła straż pożarną o interwencję. - Naprawdę, przypominało to kataklizm. Pompy chodziły bardzo długo, brodziliśmy po kolana w wodzie. Nie było żadnej możliwości, by dojechać do garażu. Z podobnym problemem boryka się 15 osób - mówi pani Krystyna.
Kobieta twierdzi, że od lat zgłaszano problem w gminie. Jednak za każdym razem pisma pozostawały bez odpowiedzi. - Wysłałam pismo w 2013 roku, ale nie przyniosło ono żadnego efektu - stwierdza pani Genowefa. - Pod koniec maja wysłałam kolejne i oczekiwałam na odpowiedź. W końcu poszłam do zastępcy burmistrza, by porozmawiać o możliwych rozwiązaniach - zaznacza. Tydzień później do urzędu wybrały się już obie kobiety.
Krzysztof Tomalak, zastępca burmistrza, przyznaje, że problem jest mu znany. - Woda zawsze zatapiała te garaże, podtapiając kanały. Wygląda to dość dramatycznie po opadach deszczu, co widoczne było na zdjęciach, które panie do urzędu dostarczały - komentuje burmistrz.
Ale okazuje się, że sprawa nie jest prosta, bo w tym miejscu miasto nie ma żadnej sieci deszczowej. - Dlatego wyjaśniłem, że zapoznamy się ze sprawą, ale też skontaktujemy się z przedstawicielami sąsiadującej z nimi firmy, Seco/Warwick, by uzgodnić, czy możliwym byłoby podłączenie się do ich sieci deszczowej - mówi.
Co jeśli firma nie przystanie na tę propozycję? Zastępca burmistrza nie kryje, że w jego ocenie to jedyne z możliwych rozwiązań, bo zbudowanie sieci specjalnie dla 15 garaży jest, w jego ocenie, ekonomicznie nieuzasadnione i a koszt inwestycji kilkukrotnie przerósłby wartość garaży.
Ale Seco/Warwick nie mówi „nie”. - Chętnie spotkamy się z mieszkańcami będącymi naszymi sąsiadami w celu wypracowania wspólnego rozwiązania. Czekamy na propozycje rozwiązań i zachęcamy do bezpośredniego spotkania - mówi Katarzyna Sawka, dyrektor grupy ds. marketingu.
Przedstawicielka firmy zaznacza także, że problem, z którym zwrócili się do naszej redakcji jest im znany z autopsji, ponieważ sami zmagają się z nadmiarem wody po intensywnych opadach.
Bajoro, które nie pozwala dotrzeć do garaży to nie jedyny problem. Bo przez zastoje wodne niszczą się wszystkie sprzęty, które w garażach się znajdują. - Wszystko gnije, później długo schnie, a po ulewie znów gnije. Zalegająca woda niszczy konstrukcje, drzwi, po prostu uniemożliwia użytkowanie obiektu. Chcemy, by w końcu rozwiązano ten problem - dodaje pani Krystyna.