Mieszkańcy walczą z małą oczyszczalnią
W Kosierzu mieszkańcy bloków nie mogą poradzić sobie z przydomową oczyszczalnią ścieków. Uważają, że firma źle ją wykonała.
Na dworze ziąb. Pan Janusz Pawlas po raz kolejny wychodzi na zewnątrz, aby przeciągnąć wąż między dwoma studniami przy oczyszczalni ścieków, aby nic się nie zatkało.
- To w ogóle nie powinno tak wyglądać - wzdycha mieszkaniec Kosierza.
Przydomowa oczyszczalnia została zbudowana w 2015 roku. Znajduje się przy blokach, niedaleko wjazdu do miejscowości. Miała ułatwić życie wszystkim, ale okazuje się, że mocno utrudnia codzienność mieszkańcom. Zwłaszcza panu Januszowi.
- Działa dobrze tylko przez krótki czas - zauważa mężczyzna. - Teraz muszę co chwilę wyskakiwać w nocy, doglądać tego, bo zaraz może się zatkać. Wszystko przecieka.
Mieszkańcy obwiniają firmę Eko Install z Żar, która wykonała oczyszczalnię.
- Co chwilę coś się psuje. Studzienki wybijają. Ścieki wypływają nam na drogę i płyną w kierunku stawu. Teraz jak jeszcze zamarznie, to będzie prawdziwa ślizgawka i na drodze zrobi się bardzo niebezpiecznie. Co jak dojdzie do jakiegoś wypadku? - zauważa pan Janusz.
Były prezes spółdzielni mieszkaniowej, Konrad Neumann podkreśla, że firma była informowana wiele razy o problemach.
- Wygląda jednak na to, że migają się od odpowiedzialności._Bardzo trudno się z nimi kontaktować - mówi. - Przecież ta instalacja jest na gwarancji - wtrąca kolejny mieszkaniec bloków, Zbigniew Miechowicz.
Natomiast pan Edward Paluszak zauważa, że oczyszczalnia w ogóle nie została ogrodzona. - Przecież tutaj biegają dzieci. Wiadomo, że są ciekawskie i mogą sobie zrobić krzywdę - podkreśla mężczyzna.
Co chwilę coś się psuje. Studzienki wybijają. Ścieki wypływają nam na drogę i płyną w kierunku stawu.
Mieszkańcy załamują ręce i nie wiedzą już co robić. - Wystarczy, że druga pompa przestanie działać i możemy mieć tragedię - stwierdza pan Janusz.
- To prawdziwy temat rzeka - przyznaje Katarzyna Urbaniak właścicielka firmy odpowiedzialnej za budowę oczyszczalni. - Problem jest taki, że mieszkańcy nie eksploatują oczyszczalni w odpowiedni sposób. Trzeba wykonywać szereg czynności, żeby to działało prawidłowo. Nie wrzucać tam byle czego. Często wrzucane są tam chusteczki do pielęgnacji niemowląt, które nie mogą tam trafiać. Przez to rury są zapychane. Nie są czyszczone niektóre elementy. Trzeba mierzyć poziom osadu. Mieszkańcy dostali instrukcję obsługi. Trzeba edukować mieszkańców, że taka oczyszczalnia nie przetworzy wszystkiego - wymienia pani Katarzyna. - Ktoś musi się tym zajmować. To nie jest nasz obowiązek - dodaje.
Podkreśla również, że firma reaguje na zawiadomienia w sprawach technicznych.
- Wymieniliśmy pompy na mocniejsze chociaż poprzedni model nie powinien mieć żadnych problemów. Zrobiliśmy to kosztem ogrodzenia, które wcześniej zobowiązaliśmy się wykonać - mówi Urbaniak.
Mimo to rury wciąż się zapychają. - To są najmocniejsze pompy, jakie mogliśmy zamontować. To widocznie oznacza, że coś jest nie tak z eksploatacją - podkreśla pani Katarzyna.
Trudno powiedzieć jak skończy się spór. Czy oczyszczalnia może jeszcze normalnie funkcjonować? - Jeśli będzie się z niej odpowiednio korzystać to tak. Jestem w kontakcie z mieszkańcami Kosierza i postaram się im to po raz kolejny wytłumaczyć - mówi K. Urbaniak.