Mieszkańcy Sulechowa: Zostaliśmy wpuszczeni w kanał
- Czy miasto naprawdę nie widzi, co się w tym miejscu dzieje? W tym smrodzie trudno jest wytrzymać - mówią sulechowianie.
Osiedle Nadodrzańskie przecina w połowie niewielki kanał. Jednak mimo swoich małych rozmiarów, od pewnego czasu przysparza on mieszkańcom osiedla nie lada kłopotów. Wszystko przez śmieci, jakie od pewnego czasu w nim zalegają. - Kiedyś w tym kanale to i kaczki pływały. A teraz? Sama pani widzi, pływają tu przede wszystkim opony, śmieci, a nawet kanapa! Smród jest okropny, bo to wszystko gnije, nikt tego nie sprząta. To i kaczki pływać przestały. Kiedyś to ta rzeczka nazywała się Sulecho-wianka. Ale teraz wszyscy mówimy na nią Smródka, bo na inne miano nie zasługuje - opowiada Krzysztof Dąbrowski, którego spotkaliśmy na spacerze z psem. O tym, jak nieprzyjemnie było stać na brzegu kanału, może świadczyć to, że nawet pies nie chciał zejść z nami na dół...
Kanał mógłby być prawdziwą ozdobą tego osiedla
Pod warunkiem, że byłby czysty. Nad wodą zawisła kładka, po której przechodzą lub przejeżdżają rowerami mieszkańcy. Podczas naszej rozmowy z panem Krzysztofem, dwóch z nich przystanęło na kładce krzycząc, że w końcu ktoś się zajął tematem „smródki”. - Może miasto zrobi tu wreszcie porządek!
Z relacji mieszkańców wynika, że niektóre śmieci zalegają w w wodzie już od świąt Bożego Narodzenia.
Widać wyrzucone do kanału suche choinki, mnóstwo rozerwanych worków ze śmieciami (mimo że nieopodal znajdują się kontenery na śmieci). Dopatrzyliśmy się kilku opon i czegoś, co przypominało wersalkę lub większy fotel.
- To wszystko tu zalega i przez to woda nie płynie. Nie wiem, do kogo należy posprzątanie tego, ale żeby do tej pory nie znalazł się nikt, kto by nam Smródkę uprzątnął, to dziwne. Ja wiem, że sporą winę za ten bałagan ponoszą ludzie, ale to na pewno nie wina ludzi z tego osiedla - mówi pan Krzysztof. Do rozmowy przyłącza się również inny z mieszkańców, Franciszek Kasprzyk. - Jak ja pamiętam, to tu kiedyś woda była czyściutka. Rybki pływały, dokładnie chyba kiełbiki, a one w brudzie by nie dały rady żyć. Żeby na takie rzeczy miasto pozwalało, kto to widział! - dodaje pan Franciszek.
Spytaliśmy więc burmistrza Ignacego Odważnego, czy wie o „śmierdzącym problemie” mieszkańców osiedla Nadodrzańskiego.
- Cóż mogę powiedzieć, po tym zgłoszeniu nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wysłać w to miejsce odpowiednie służby sprzątające, żeby zrobiły w Sulechowiance porządek. No i przede wszystkim, żeby wyłowiły te wielkogabarytowe przedmioty. Trochę to dziwne, że trafiły do wody, bo w mieście przecież zbieramy tego typu odpady, organizujemy zbiórki w wyznaczonych terminach... - mówi Ignacy Odważny. Dodał również, że być może będzie trzeba pomyśleć nad wysłaniem w tamto miejsce częstszych patroli strażników miejskich. - Ale wiadomo, jak to jest. Strażnicy przejdą, a bałagan pojawi się znowu. Rozmawialiśmy też ze wspólnotami mieszkaniowymi z tamtej okolicy nad przekazaniem im powierzchni pod pojemniki na śmieci. Być może to również, choćby w jakimś stopniu, rozwiąże problem mieszkańców - powiedział.