Mieszkańcy: Mamy dość pijaków pod oknami
- Pod monopolowym mamy wieczną libację. Przez ten sklep zrobiło się tu głośno i niebezpiecznie - poskarżył się „GL” Zygfryd Warkocz z Sulęcina
Od kilku lat w pobliżu Placu Czarnieckiego (przy ul. Pineckiego) jest całodobowy sklep monopolowy. Jak mówią mieszkańcy sąsiednich bloków, to jest ich zmora. - Gdybym mogła, to bym ich tam wszystkich podusiła. Jest wieczny hałas, gwar i smród. Najpierw tam piją, a u nas pod oknami później się załatwiają - mówi starsza kobieta mieszkająca przy sklepie. Ona, jak i wielu innych mieszkańców nie chce podawać swoich danych. - Oni później się mszczą. Niby nic takiego, ale np. wzywają policję, gdy piesek załatwi się nie tam, gdzie powinien albo idzie bez smyczy czy kagańca - wyjaśnia kobieta.
Lista podpisów
Jako pierwszy w tej sprawie zaczął reagować Zygfryd Warkocz. - Moja żona była ciężko chora. Wtedy było lato... Nie mogliśmy nawet otworzyć okien, bo pod sklepem wiecznie ktoś stał i hałasował. Tak było ranem, w południe i w nocy. Moje próby uspokojenia towarzystwa na nic się nie zdawały. W końcu zacząłem zbierać podpisy, by sklep był czynny krócej i było tu bezpieczniej - mówi, pokazując listę podpisów.
Nie mogliśmy nawet otworzyć okien, bo pod sklepem wiecznie ktoś stał i hałasował
Pod jego wnioskiem podpisało się kilkudziesięciu mieszkańców. - Nie zależy mi na tym, by ten sklep był zamknięty. Chciałbym jednak, żeby był otwarty krócej i żeby zniknęły z niego automaty do gier... Gdyby nie automaty, nie byłoby tutaj meliny. Każdy kupiłby alkohol i poszedł - uważa mężczyzna.
Gdyby nie te automaty
Zdanie pana Zygfryda podzielają inni lokatorzy. - To wszystko przez te maszyny do grania! - mówią zgodnie. I zastanawiają się, „czy jest to legalne?”. Beata Downar-Zapolska, rzeczniczka Izby Celnej w Rzepinie zapewnia, że do końca tygodnia celnicy skontrolują sklep. - Jeśli inne osoby borykają się z podobnym problemem, prosimy o nawet anonimowy kontakt pod numer 800 060 000. Pod tym telefonem przyjmujemy wszystkie tego typu zgłoszenia - wyjaśnia rzeczniczka.
Ewelina Mijalska, współwłaścicielka sklepu, również narzeka na hałas i towarzystwo stojące pod jej sklepem. Ale nie dopuszcza możliwości zamykania sklepu o wyznaczonych porach. - Mieszkamy nad sklepem i sami reagujemy w niewygodnych sytuacjach. Zależy nam na tym, by było tu bezpiecznie i w miarę możliwości cicho. Ale nigdy nie było to spokojne miejsce, a ludzie się na nas uwzięli. A szkoda, bo powinniśmy działać razem - mówi kobieta. Dodaje też, że kilkukrotnie prosiła o częstsze patrole policyjne w tym miejscu.
Policja zaznacza, że okolica jest pod jej stałym nadzorem. - Patrolujemy ją regularnie w dzień i w nocy. Jest też już monitoring - mówi Michał Igras z komendy powiatowej. Dodaje, że mieszkańcy prosili tu o interwencję w tym roku 14 razy.
- Powinni to robić za każdym razem, gdy dochodzi do zakłócenia porządku - mówi.