Mieszkańcy Jankowic nie chcą, by kopalnia fedrowała pod zabytkowym kościółkiem
Wokół zabytkowego, drewnianego kościółka, otoczonego okazałymi drzewami i krzewami, panuje idealny porządek. Równo przycięta trawa, czyste alejki. – Zdanie są podzielone, ale ja uważam, że to najładniejszy zakątek w całej gminie – mówi nam przejeżdżająca obok na rowerze mieszkanka gminy Świerklany. Kościół pod wezwaniem Bożego Ciała w Jankowicach, to prawdziwa architektoniczna perełka i jeden z najcenniejszych zabytków w gminie.
W ostatnich tygodniach mieszkańcy Jankowic powiedzieli stanowcze „nie” przeciwko planom pobliskiej kopalni Jankowice, która chce pod zabytkowym kościółkiem fedrować.
– Ściana miałaby fedrować od przyszłego roku – mówi Tomasz Głogowski, rzecznik Kompanii Węglowej w Katowicach, która jest właścicielem kopalni Jankowice. Obawy mieszkańców w związku z planowanym fedrunkiem dotyczyły tylko jednego:czy z powodu szkód górniczych, historyczna, drewniana konstrukcja kościoła, nie ulegnie zniszczeniu. Obawiali się także o położone wokół kościoła własne posesje. - Nie chciałem opinii o rozpoczęciu wydobycia podejmować sam, chciałem, by wypowiedzieli się najbardziej zainteresowani, czyli mieszkańcy. Nie ma co ukrywać, to ich najbardziej dotknęłyby skutki eksploatacji górniczej prowadzonej w tym regionie - mówi wójt gminy, Tomasz Pieczka.
I dlatego też na spotkanie z przedstawicielami kopalni zaprosił wszystkich zainteresowanych mieszkańców. A ci jasno opowiedzieli się przeciwko planom kopalni. Ich „weto” choć dla węglowego giganta nie jest wiążące, to i tak zrobiło swoje. - Nasz głos, to tylko opinia, ostateczną decyzję i tak wydaje Urząd Górniczy - mówi wójt. Sprzeciw mocno do serca wzięli sobie jednak przedstawiciele Kompanii Węglowej oraz dyrekcja kopalni.
- Będziemy oczywiście starli się wpłynąć na zmianę decyzji mieszkańców i włodarzy gminy. Bardzo nam na tym zależy, tym bardziej, że zarówno przedstawiciele kościoła, jak i ludzie usłyszeli od nas jasne zapewniania: kościół na nasz koszt zostanie kompleksowo zabezpieczony przez ewentualnym wpływem szkód górniczych - mówi Tomasz Głogowski. Zastrzega jednocześnie: nic na siłę.
- Jeśli nasze starania, apele nie przyniosą efektów i zgody nie będzie, nie będziemy forsowali tego pomysłu na siłę, poszukamy alternatywnego rozwiązania, czyli innych pól wydobywczych. Żeby było jasne: byt kopalni Jankowice nie jest uzależniony od tego, czy będziemy fedrowali pod kościołem, czy nie - mówi rzecznik KW.
A bronić jest czego, bo też z funkcjonowaniem drewnianego kościoła wiąże się przepiękna legenda. Był rok 1433, Husyci penetrując Górny Śląsk dotarli w okolice Rybnika mordując ludność, grabiąc, niszcząc i paląc wszystko co stanęło im na drodze, a zwłaszcza zaś symbole chrześcijaństwa. W tych straszliwych czasach pewna kobieta, będąc na łożu śmierci, zapragnęła, by przyszedł do niej ksiądz z posługą sakramentalną. Do tego zadania oddelegowano ks. Walentego. Ten po drodze, uciekając przed zgraja Husytów, Najświętszy Sakrament ukrył na prędko w dziupli w jednym z dębów. Został zamęczony niedaleko. Ukryty w drzewie sakrament odnaleziono po latach. Na miejscu ustawiono krzyż, drewniany ołtarz. A około 1675 roku zaczyna się historia obecnej jankowickiej drewnianej świątyni.
Z historią męczennika wiąże się także historia drugiego miejsca religijnej kultury we wsi Jankowice - czyli Studzienki. Po śmierci księdza, która nastąpiła w pobliskiej leśnej dolinie, starano się odszukać jego ciało i przenieść je na cmentarz do Rybnika, ale ku zdziwieniu kapłanów i wiernych, w miejscu wcześniejszego pochówku nie odnaleziono zwłok, a wypłynęło tam źródło wody słynącej od tego czasu licznymi cudami uzdrawiania w chorobach. Przy źródle ustawiono krzyż, a nieco zapomniana Studzienka żyła swoim cichym i spokojnym życiem. Dopiero kolejny cud spowodował rozwój tego miejsca. Otóż w roku 1895 proboszcz parafii Matki Bolesnej w Rybniku, do której należały wtedy Jankowice, ksiądz Edward Bolik ciężko zaniemógł. Na łożu śmierci złożył przyrzeczenie, że jeśli wyzdrowieje, wybuduje w Studzience kaplicę ku czci Matki Boskiej. Wkrótce choroba ustąpiła, a proboszcz wypełnił swoją obietnicę. Kaplica składała się z trzech części. W środkowej umieszczono figurę Matki Boskiej z Lourdes, w bocznych figurę Matki Boskiej Zaśniętej i księdza Walentego.