Mieli super warunki, a do tego świetną pogodę
Falubaz był na zgrupowaniu w Szklarskiej Porębie. Kapitan dotarł tam z Florydy, a Patryk Dudek chętniej od nart biegowych wybierał łóżko.
Zawodnicy wraz z trenerem Markiem Cieślakiem korzystali z nart zjazdowych (Harra¬chov) i biegowych (Polana Ja¬kuszycka). Popołudniami ćwiczyli na sali oraz pływali i poddawali się odnowie biologicznej, a wieczorami spotykali się w sali konferencyjnej na wykładach z dr. Robertem Zapotocz¬nym, który instruował ich m.in. o prawidłowym żywieniu sportowca. Z zespołem na miejscu był niedawno pozyskany Szwed Jacob Thorssell. Zabrakło za to Australijczyka Jasona Doyle’a, który przebywa obecnie w swoim kraju i tam trenuje, a także leczącego kontuzję juniora Damiana Pawliczaka.
W Szklarskiej Porębie można było spotkać za to prezesa klubu Zdzisława Tymczyszyna, który także chętnie zakładał narty. Później dojechali inni działacze, z toromistrzem Adamem Wareckim. Można powiedzieć, że na miejscu spotkała się jedna wielka Falubazowa rodzina. Przynajmniej tak wyglądały wspólne posiłki. Trzeba przyznać, że trener Cieślak lubi sypać anegdotami przy stole. Takie spotkania i integracja są ważne, bo przecież ta ekipa będzie pracować ze sobą przez najbliższe miesiące. Dobry przykład dali juniorzy Sebastian Niedźwiedź i Alex Zgar¬dziński. Zarówno jeden, jak i drugi nie ukrywali, że w poprzednim sezonie nie darzyli siebie sympatią, bo zacięcie walczyli o miejsce w składzie. Natomiast teraz mają świadomość, że wspólnie będą tworzyć podstawową parę ju¬niorską, więc muszą trzymać się razem, co z resztą było widać na tym obozie. Dzielili nawet pokój.
Ciekawostką jest, że Piotr Protasiewicz dojechał na miejsce obozu praktycznie z lotniska, bo wcześniej był na urlopie na Florydzie. - Akumulatory zostały naładowane. Odczuwam jeszcze trochę różnicę czasową (rozmawialiśmy w miniony wtorek - dop. red.), tak że trochę cierpiałem, ale wydaje mi się, że ten najgorszy okres jest już za mną. Wykonuję to samo, co koledzy, mimo że potrzebuję więcej poświęcenia i wyrzeczeń, żeby ten trening zrobić - przyznał kapitan Falu¬bazu, którego dopytaliśmy, jak mu się biegało na nartach. - Swoje zrobiłem. Tutaj akurat nie ma problemu. Większy kłopot jest z zaśnięciem i późniejszą pobudką. Po dwóch i pół tygodnia odpoczynku, trzeba się zebrać i przestawić w rytm treningowy - tłumaczył popularny „PePe”.
A jakie narty woli Patryk Dudek? - Jeżeli bylibyśmy we Włoszech lub Austrii, to na pewno zjazdowe. Tutaj wolę wybrać biegowe, a tak najchętniej to... łóżko - żartował „Duzers”.
Cieślak: - Stary dziadek musi się oszczędzać. Trzeba zdobyć medal z Falubazem!
Kiedy odwiedziliśmy drużynę trenującą na nartach biegowych na Polanie Jakuszyckiej, dość długo musieliśmy czekać na trenera Cieślaka. - Warunki są idealne. A Marek leciał swoim stylem, więc na wszelki wypadek się od niego odłączyłem - żartował prezes Tymczyszyn.
Jednak szkoleniowca nadal nie było... W końcu pan Marek nadjechał. - Na trasie jest fajnie, chociaż na niektórych odcinkach trochę rozjeżdżone - na gorąco recenzował warunki doświadczony narciarz. Ciekawość nie dawała nam spokoju, więc zasugerowaliśmy, że może trener przemierzył trasę dwukrotnie, dlatego dotarł na metę jako ostatni? - Młode reksy poszły do przodu... A ja? Stary dziadek musi się oszczędzać. Przecież trzeba zdobyć jakiś medal z Falubazem, no nie?! - zapowiedział w swoim stylu Cieślak.