„Miękkie” więzienie? Czy klawisz ma być dzisiaj lokajem i kaowcem?
Intymne pokoje dla osadzonych? Ciągłe organizowanie im zajęć? To policzek dla więziennictwa - mówi Andrzej Kołodziejski, szef związkowców Służby Więziennej na Śląsku.
Sąd Okręgowy w Warszawie przyznaje gangsterowi Ryszardowi Boguckiemu 264 tysiące złotych zadośćuczynienia za niesłuszny areszt i traktowanie określane m.in. jako tortury. W jednostkach penitencjarnych w Polsce rzeczywiście jest tak źle?
Jeśli chodzi o wyrok warszawski, to zadośćuczynienie za duszną celę i złe warunki jest nie do przyjęcia. Powstaje bowiem pytanie: jak więc to powinno wyglądać? Ciekawe jest to, że ten sam wymiar sprawiedliwości, który zastosował taki środek zapobiegawczy jak tymczasowy areszt, wydaje teraz kuriozalny wyrok, który najzwyczajniej oburza. Niestety, wydaje mi się, że ta sprawa ma podtekst polityczny. Obecne kierownictwo resortu sprawiedliwości mówi m.in. o zaostrzeniach kar i o konieczności gruntownej reformy wymiaru sprawiedliwości. Dotyczy to także więziennictwa. Od co najmniej dekady borykamy się z tym, że wprowadzono dość liberalny sposób funkcjonowania więzień. Doprowadzono do sytuacji, w której osadzeni przede wszystkim wylegują się na łóżkach, oglądając telewizję, a my, jako więziennicy, cały czas mówimy o tym, że nie powinno to tak wyglądać. Za poprzedniego kierownictwa pojawił się nawet pomysł, by zapewnić osadzonym tzw. pokoje intymne do spotkań z partnerkami i to również wzbudziło spore kontrowersje w naszym środowisku. To liberalne podejście to policzek dla całego więziennictwa oraz wymiaru sprawiedliwości.
Tymczasem przed Sądem Okręgowym w Katowicach zabójca czterech osób domaga się 100 tysięcy złotych za źle wyrwany ząb w Zakładzie Karnym w Wojkowicach.
To, że taka sprawa trafiła na wokandę, pokazuje, że wymiar sprawiedliwości, w tym także my - więziennicy - jesteśmy w defensywie. Osadzeni mają przecież zapewnioną całodobową opiekę zdrowotną, a dwa razy w tygodniu przychodzi do nich stomatolog. Ta sprawa z wyrwanym zębem pokazuje, że niestety nie potrafimy sobie poradzić z drobnostkami.
Nie obawia się pan, że niebawem pojawią się kolejni niezadowoleni osadzeni?
To dodatkowy aspekt i takie sprawy mogą pociągnąć za sobą lawinę kolejnych tego typu procesów. Proszę sobie wyobrazić, że co drugi osadzony z N-ką (niebezpieczny - dop. red.) pójdzie do sądu i będzie domagał się odszkodowania. Służbę Więzienną pozywa się teraz za bardzo kuriozalne sprawy. Sam znam przypadek, gdy dyrektor jednostki penitencjarnej musiał chodzić do sądu i tłumaczyć się z tego, że więzień dostał czajnik trzy dni później... To po prostu nie mieści się w głowie i jest to bardzo uciążliwe dla więzienników. Tych skarg jest teraz tak dużo, że w jednostkach powstały specjalne działy prawne, w których siedzą prawnicy i analizują dokumenty. Na jedną skargę osadzonego muszą być dwie odpowiedzi funkcjonariuszy itd. Włos jeży się na głowie, ponieważ trzeba raczej zastanowić się w Polsce, co z dziećmi, które w ogóle nie mają dostępu do stomatologa w szkole, albo z wielodzietnymi rodzinami mieszkającymi w małych mieszkaniach? Kończąc już ten wątek poczwórnego zabójcy i wyrwanego zęba... Ludzie poza murami jednostek penitencjarnych muszą czekać w długich kolejkach, by dostać się do specjalisty. Taki osadzony ma go natomiast pod ręką. To prawo działa niestety na korzyść osadzonych i jako związkowcy protestujemy przeciwko takiej sytuacji. W tej chwili jeden osadzony, który będzie pisał na wszystkich i na wszystko, jest w stanie sparaliżować zakład karny. Tak nie może być i wiem już, że w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej trwają prace nad tym, by ten system skargowy sprawiał więziennikom mniej problemów. Dla przykładu powiem, że w Stanach Zjednoczonych osadzony składa skargę do tego funkcjonariusza, do którego ma zastrzeżenia, i to on podejmuje decyzję, jaki będzie dalszy bieg sprawy.
My zmierzamy w kierunku Stanów Zjednoczonych czy Skandynawii?
Obawiam się, że obraliśmy ten drugi kierunek, chociaż w ostatnich miesiącach pojawił się program pracy dla więźniów, który wiąże się już z innym myśleniem na temat więziennictwa. Niestety, w poprzednich latach praktycznie rozbrojono Służbę Więzienną, ponieważ np. zlikwidowano posterunki uzbrojone i zastąpiono je służbą patrolową. Dochodzi też do tego, że funkcjonariusze Służby Więziennej w ciągu roku potrafią oddać na strzelnicy ledwie... 5 strzałów. A sprzęt, z którego korzystają, jest w opłakanym stanie. Jeżeli obecne kierownictwo resortu sprawiedliwości rzeczywiście będzie zaostrzać kary i do jednostek penitencjarnych trafią bandyci, to nie wyobrażam sobie, by dalej tak to wyglądało. Jeśli mamy mieć jednak w jednostkach rowerzystów, alimenciarzy albo osoby, które ukradły batonika, to w porządku... Wiem, że te słowa mogą nie spodobać się kierownictwu SW, ale jako związkowcy musimy zwracać na to uwagę.
Jak w ostatnich latach zmieniły się relacje więzienników i osadzonych?
Nurt penitencjarny związany z tym, by traktować osadzonych w duchu liberalnym, doprowadził do tego, że więziennicy stali się w pewien sposób lokajami. Teraz mamy taką sytuację, że osadzonemu wszystko się należy. Opieka medyczna, darmowe leki, różnego rodzaju zajęcia organizowane przez więzienników... Funkcjonariusze Służby Więziennej stali się wręcz takimi animatorami kultury. Część spraw stoi u nas na głowie. Na przykład na Węgrzech osadzeni sami muszą sobie zapłacić za leki i lekarza. U nas płacą za to podatnicy. Będę wymieniał dalej i powiem, że łaźnia przysługuje osadzonym raz w tygodniu, ale są kierownicy jednostek, którzy zapewniają więcej takich wyjść i to też są koszty. Nad tym nikt się nie zastanawia. Można to podsumować tak, że te ostatnie lata to był taki spokój za wszelką cenę. Pamiętam sytuacje, że kierownictwo podkreślało, że nie chce słyszeć o tym, że w jednostkach penitencjarnych stosowane są środki przymusu bezpośredniego przy dyscyplinowaniu osadzonych. Poradzenie sobie z dużą liczbą osób zamkniętych w areszcie lub w zakładzie karnym nie jest natomiast łatwym zadaniem. Powinniśmy być surowymi pedagogami, a poszliśmy w zupełnie inną stronę.
Na jednej z ostatnich rozpraw w sądzie słyszałem, jak więzień skarżył się na twarde materace oraz to, że miał problemy z tym, by podłączyć dekoder do telewizora. Dla przeciętnego obywatela jest to nie do pomyślenia.
Zawsze możemy iść w kierunku skandynawskim i w jednostkach penitencjarnych zbudować basen... Faktem jest, że nie mają tam problemu z recydywą i ci osadzeni nie wracają tak często do zakładów, ale czy eliksirem na nasze problemy ma być takie „miękkie” więziennictwo? Nie wydaje mi się, by było to u nas dobre rozwiązanie. Moim zdaniem najlepszym wyjściem jest zaangażowanie osadzonych do pracy i tylko takie działania poprawią sytuację w jednostkach penitencjarnych.