Kiedy w książce Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, na podstawie której Agnieszka Holland zrealizowała swój słynny i nagradzany w świecie film „Pokot”, przeczytałem zdanie: „Pejzaż składał się z odcieni bieli przeplecionych ze sobą liniami drzew na miedzach między polami”, wiedziałem, że nie mogę nie poświęcić jednej z „Rzeczy o języku” zbitce wyrazowej „miedze między polami”. A dlaczego?
Już same brzmienia rzeczownika „miedza” i przyimka „między” są znakiem ich tożsamości etymologicznej. W dodatku „miedza” występowała nieraz w przeszłości w postaci wariantywnej „międza” - z „ę”, a dzisiejsze „między” to pierwotne... „miedzy”: „Dom miedzy dwiema domoma” (Kazania gnieźnieńskie z końca w. XIV), „Miedzy Bogiem a miedzy królem” (Biblia królowej Zofii z r. 1455), „Miedz pośrzodkiem gór” (Psałterz puławski z końca XV lub pocz. XVI w.), „Na niskiem miejscu, nie miedzy czelnymi” (Żywot Pana Jezu Krysta Baltazara Opecia z r. 1522). Dopiero pod wpływem nagłosowej spółgłoski nosowej „m’” prymarne ustne „e” zmieniło się w nosowe „ę” - dziś obowiązujące (tak jak w staropolszczyźnie i w dialektach wariantami postaci „mieszkać” i „mieszać” były brzmienia „mięszkać”, „mięszać”).
Leksykalnymi odpowiednikami naszej „miedzy” - „granicy między polami” - są np. formy „mez”, „meze” w czeskim i „meża” w rosyjskim. To była prasłowiańska „med’a” - „miedza, granica”, jak pisze prof. Wiesław Boryś w swym „Słowniku etymologicznym języka polskiego” z r. 2005 - urzeczownikowiona forma rodzaju żeńskiego przymiotnika „med’” - „położony w środku, środkowy”, por. łaciński przymiotnik „medius” - „średni”, gocki „midjis” - „położony w środku”, staroindyjski „madhyas” - „średni”. A wszystkie te postacie są kontynuantami praźródła - praindoeuropejskiego przymiotnika „medhjo” - „środkowy, średni”.
Odpowiedniki naszego „między” - „pomiędzy, pośród” - to czeski przyimek „mezi” czy rosyjski „meż”. Ich punktem wyjścia jest prasłowiański twór „med’i”, będący skostniałą formą miejscownika liczby pojedynczej przywołanego wyżej prasłowiańskiego rzeczownika „med’a” - „miedza, granica”, użytą w funkcji przyimka. W tym momencie tożsamość etymologiczna „miedzy” i przyimka „między” została odsłonięta w całej pełni.
Z książki Tokarczuk wynotowałem też zdanie: „Źdźbła przebijały się przez pokrywę śniegu”, a to z powodu... mego warszawskiego kolegi prof. Jerzego Bralczyka, on bowiem uznał kiedyś „źdźbło” za swe ulubione słowo - ulubione, bo wyjątkowo charakterystyczne dla polszczyzny. Ja - za zbitką głoskową „źdź” nie przepadam, ale samemu „źdźbłu” - „łodydze roślin trawiastych, słomie, pędowi, trawie”, przenośnie „drobnej cząsteczce, okruchowi, kawałkowi, odrobinie” - warto się przyjrzeć od strony etymologicznej.
W słowniku Borysia czytam, że pierwotną postacią dzisiejszego „źdźbła” było „śćbło” - kontynuant prasłowiańskiego słowa „st’blo” - „pionowa, nośna część rośliny, łodyga, pień”, czego potwierdzenie znajduję we fragmencie z Psałterza floriańskiego z XIV/XV wieku: „Jako śćbło przed obliczem wiatra”. W tym zabytku piśmienniczym mamy też „ściebło”: „Pożarł je jako ściebło”. U Mikołaja Reja z kolei (1505-1569) występuje „źbło” („Jak źbło złamane”), a w Biblii brzeskej z roku 1563 - „dźbło” („Dźbło albo słomę”). Najbliższe pod względem budowy odpowiedniki to litewski i łotewski „stibis”, staroindyjski „stibhi”, łaciński „tibia”. Wszystkie one ostatecznie prowadzą do praindoeuropejskiego „stibh//stebh” - „drąg, żerdź; sztywny”.