Mieczysław Dąbrowski: Kupując od lokalnych producentów budujemy siłę regionu
Rozmowa z Mieczysławem Dąbrowskim, prezesem zarządu PSS Społem w Białymstoku.
PSS Społem obchodzi w tym roku 120-lecie działalności. To piękny jubileusz.
Jako jedna z nielicznych lokalnych firm mamy bogatą historię. Korzenie spółdzielni sięgają 1897 roku, w którym odbyło się zabranie założycielskie pierwszego Stowarzyszenia Spożywców w Białymstoku. Zapoczątkowane już wtedy tradycje polskiego handlu kontynuujemy do dzisiaj stawiając zgodnie z ideą swoich założycieli na tradycję i jakość. Nasza spółdzielnia nawiązuje do angielskich wzorców. To właśnie z Anglii wywodzi się bowiem idea spółdzielczości, a jej główne zasady są aktualne do dziś. Jest to otwarte członkostwo - każdy może zostać członkiem spółdzielni, neutralność religijna i polityczna, samorządność. W moim odczuciu spółdzielczość jest ważną szkołą samorządności. Sami o sobie stanowimy, sami sobie wyznaczamy cele i pracujemy na rzecz członków, swoich właścicieli. A jednocześnie, już w dzisiejszej dobie, prowadzimy działalność gospodarczą nie tylko na rzecz naszych członków, których jest mniej niż odbiorców. Stąd rola naszej działalności handlowo-gastronomicznej jest służebna w stosunku do społeczeństwa. Tak było w czasach minionego systemu, gdzie nie do końca mogliśmy o sobie stanowić, kiedy były kartki, rozdzielniki itp. i tak jest teraz. Zresztą w ogóle handel powinien służyć i myślę, że w wielu przypadkach robi to bardzo dobrze.
W jakim momencie teraz jesteście? Przez te lata wiele się zmieniło.
Zaczynaliśmy od jednego sklepu, od kilkunastu członków. Było nam bardzo trudno wejść na rynek, bo ci którzy już na nim okrzepli nie chcieli wpuścić konkurenta. Spółdzielcom nie udzielano kredytów, trzeba było płacić gotówką za towary. Dziś jesteśmy na zupełnie innym etapie. Mamy ok. 1200 członków, 34 sklepy, własne magazyny hurtowe, prowadzimy własną działalność produkcyjną i gastronomiczną. Działalność produkcyjna jest zróżnicowana, dotyczy nie tylko produkcji pieczywa i ciast tak, jak w większości spółdzielni w kraju. Ale również w zakresie przetwórstwa mięsnego i garmażerki. Tego wymaga klient, a my chcemy sprostać jego oczekiwaniom. Kiedy mówimy o tym, co się zmieniło przez te dwadzieścia kilka lat wolności gospodarczej, mówimy, że wynieśliśmy ogromne doświadczenie - najpierw z okresu niedoboru, a później wysypu towarów. Przeszliśmy ten czas bardzo racjonalnie, wyłapaliśmy najlepsze czy też najbardziej istotne elementy i obserwując oczekiwania klientów, ich potrzeby staraliśmy się im sprostać, co się udało. Jesteśmy pierwszą spółdzielnią spożywców w Polsce co do wielkości i pierwszą co do wysokości obrotów. Produkujemy dobre pieczywo, które w sensie jakościowym jest na terenie naszego województwa zauważalne i akceptowane przez społeczeństwo. Produkujemy też dobre wędliny, czy też sprzedajemy mięso, na które jest popyt.
Ludzie wam ufają, wiedzą, że dostaną u was dobre wyroby.
Tak, zawsze mogą liczyć na towar dobrej jakości. My nie współpracujemy z firmami, które kupują mięso na Zachodzie, gdzie jest ono nastrzykiwane różnymi środkami oraz wodą, przez co zwiększa swoją masę i jest tańsze. My współpracujemy bezpośrednio z lokalnymi przedsiębiorcami w zakresie zakupu czy to półtusz wieprzowych, czy to wołowiny, czy też innego mięsa. To jest mięso pochodzące z tego regionu, od producentów z naszego województwa i mięso, które nie jest w żaden sposób „ulepszane”. Ono jest takie, jak stworzyła je natura. Współpracując z lokalnymi firmami budujemy również ich siłę i przyczyniamy się do rozwoju tego regionu. Gdybym kupował poza regionem, budowałbym inne województwa, jeśli importowałbym, to wspomagałbym rolników duńskich, szwedzkich czy holenderskich. A tak korzysta na tym nasz rolnik, który dostarczył świnie do lokalnej ubojni, i robotnicy, którzy tam pracują, właściciel itd.
Pieniądze zostają w województwie podlaskim.
Zostają i uważam, że to bardzo istotne. Budujemy siłę regionu, w którym sami mieszkamy. To jest taki lokalny patriotyzm. Działamy na rzecz Białegostoku jako miasta oraz województwa.
W waszych zakładach często bazujecie na starych recepturach. Słyszałam, że kiełbasa żywiecka wytwarzana jest na podstawie przepisu sprzed czterdziestu lat. Niejeden klient odnajdzie w waszych produktach smaki dzieciństwa.
Tak jest. To samo dotyczy pieczywa. Na przykład chleb staropolski został opracowany właśnie w Białymstoku jako ogólnopolska receptura i to było na początku lat 70-tych. Ten chleb stał się popularny w całym kraju. Również u nas powstał chleb wileński, było to w latach 80-tych. Te chleby nadal produkujemy, bo nieustannie jest na nie popyt. Oczywiście opracowujemy także nowe receptury, szczególnie w produkcji piekarniczej. Pracujemy zwłaszcza na mące żytniej, która jest bardziej przydatna człowiekowi pod względem zdrowotnym. Ma dużo błonnika, który wpływa na prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego. Wprowadzamy coraz to nowe wyroby z mąki żytniej, które klienci dobrze przyjmują.
Kiedyś świeżo upieczony chleb trzeba było studzić na podwórku przez osiem godzin. Dziś wjeżdża na taśmie do specjalnej maszyny chłodzącej. Nowoczesne linie produkcyjne to chyba wasze „oczko w głowie”?
Inwestujemy w produkcję, między innymi piekarską, bo dzisiaj nie ma już innej możliwości. Powodów jest kilka. Po pierwsze, unowocześnianie samego procesu produkcyjnego. Po drugie, coraz mniej wykwalifikowanych ludzi na rynku pracy. Nie ma szkolnictwa zawodowego w zakresie produkcji piekarskiej. Jeszcze niedawno były szkoły, które kształciły piekarzy, dziś praktycznie ich nie ma. W związku z tym, trzeba coraz więcej pieniędzy przeznaczać na technikę, na automatyzowanie procesu produkcji. Gdzie na początku jest człowiek, ciasto i bakterie w nim pracujące i tu człowiek ma wpływ, jaki będzie przebieg fermentacji, a więc jakość przyszłego chleba. A dalej to już jest maszyna, komputer i automat, który przerzuca chleb z blaszek, a jeśli trzeba to wrzuci do worka foliowego i przyklei etykietę po ostudzeniu.
Dużo inwestujemy w rozwój. Powód jest prosty. Jeżeli byśmy się zatrzymali w inwestowaniu, to już utracilibyśmy jakiś ciąg w rozwoju. Dlatego nasz park maszynowy jest na bieżąco jeśli chodzi o osiągnięcia techniki, jak również nasze placówki usługowe jak sklepy czy zakłady gastronomiczne. Są nowoczesne, dlatego ludzie chętnie do nich zaglądają. Nasze chłodnie są najnowocześniejsze, kontrolerzy nie mają do nich żadnych uwag. Dobre chłodnictwo to dobry towar, a co za tym idzie brak strat. Nic się nie psuje. Wystarczy dobrze dostosować dostawy do popytu. I co kilka lat wymieniać urządzenia na nowsze. Co roku na rozwój, przez co rozumiem i inwestycje i remonty, przeznaczamy w granicach 12-13 mln zł. Staramy się też wyposażać placówki w klimatyzację, żeby poprawić komfort klientów, ale też pracowników.
Jesteście największym pracodawcą prywatnym w Białymstoku.
Tak, zatrudniamy już ponad 1600 osób, niedługo będziemy blisko 1650, a może nawet przekroczymy tę liczbę. Na pewno ważne jest to, że spółdzielnia zapewnia dużej grupie osób środki do życia. Jeśli przyjmiemy, że na każdego pracownika przypada jeszcze dwóch, trzech członków rodziny, to można powiedzieć, że oddziałujemy na życie 5-6 tys. osób. To już jest znaczący odsetek. Socjologicznie tak się u nas ułożyło, że większości pracują u nas kobiety. Jest wśród nich dużo takich, które są głównymi żywicielkami swoich rodzin. Dobrze, że pracując w PSS Społem mogą zapewnić byt swoim bliskim. Chciałbym też podkreślić, że my nie zatrudniamy na tzw. śmieciówki. U nas wszyscy pracują na umowy o pracę, owszem, czasem wspomagamy się umowami zlecenie, jeśli są jakieś dodatkowe zlecenia, np. potrzeba więcej kelnerów na weekend. Dziś już rynek pracy robi się rynkiem pracownika, a nie pracodawcy. Ale jeszcze niedawno mówiłem, że nie rozumiem pracodawców, którzy zatrudniają na umowy śmieciowe. Pracownik, który ma pewność zatrudnienia, który uzyskuje z funduszu socjalnego określone świadczenia, pracuje wydajniej, lepiej, identyfikuje się z firmą. Jest bardziej zaangażowany w pracę, co jest niewątpliwie korzyścią dla pracodawcy.
Jak Pan widzi przyszłość firmy?
Podstawy są solidne. Staraliśmy się je budować przez te wszystkie lata. Dzisiaj mamy porządek w majątku spółdzielni, choćby we własności gruntów. Jesteśmy na swoim. Ciągle inwestując, budując bądź odnawiając obiekty oraz park maszynowy stwarzamy warunki do rozwoju na przyszłość. Jeżeli chodzi o najbliższe lata, to przygotowujemy projekty budowlane dotyczące powstania nowych obiektów - sklepów i barów. Myślimy też o rozbudowie zakładów produkcyjnych, o poprawie warunków pracy, np. zabudowie rampy w piekarni żeby ludzie nie pracowali w niskich temperaturach zimą. Wszystkie te wymienione przesłanki pozwalają patrzeć w przyszłość z optymizmem - jesteśmy skazani na sukces.