Micheil Saakaszwili. Charyzmatyczny, kontrowersyjny polityk walczy o życie i wolność
Prowadził Gruzję w stronę Unii Europejskiej i NATO, modernizował. Opozycja, która dzisiaj rządzi w jego kraju, oskarża go między innymi o przekroczenie uprawnień i nadużycia. Micheil Saakaszwili od miesięcy siedzi w gruzińskim więzieniu, twierdzi, że jest więźniem Putina. Jest w bardzo złym stanie zdrowia. Prosi świat o pomoc
Te informacje brzmią niepokojąco: pod koniec stycznia przebywający w więzieniu Micheil Saakaszwili, były prezydent Gruzji, został przeniesiony na oddział intensywnej terapii. O sprawie informowała agencja Reuters, powołując się na współpracownika Saakaszwilego.
- Stan zdrowia prezydenta jest niepokojący, krytyczny, niezbędne jest, aby prezydent Saakaszwili przebywał na oddziale intensywnej terapii - mówił, cytowany przez agencję, prawnik Giorgi Chaladze. Z kolei „Głos Gruzji” twierdzi, że Saakaszwili w nocy dostał wysokiej gorączki i stracił przytomność.
Prawnicy Saakaszwilego chcą, aby polityk został przewieziony do innego kraju na leczenie. Doniesień o stanie zdrowia byłego prezydenta Gruzji nie potwierdziły jednak władze kliniki Vivamed w Tbilisi, gdzie przebywa Saakaszwili. Nino Nadiradze, dyrektor placówki, przekazał, że były prezydent chwilowo stracił równowagę i się przewrócił. Nie doznał jednak żadnych obrażeń i nie został przeniesiony na oddział intensywnej terapii. Nadiradze zaapelował też do krewnych, aby ci przekonywali byłego prezydenta Gruzji do podporządkowania się zaleceniom lekarzy.
Jednak nowy lider Zjednoczonego Ruchu Narodowego, partii założonej przez Saakaszwilego, Lewan Chabeiszwili twierdzi, że szpital fałszuje dane na temat zdrowia polityka.
- Stan zdrowia prezydenta Saakaszwilego jest poważny. Jako pacjent musi trafić na intensywną terapię, ale nie jest traktowany jak pacjent. Rząd traktuje go jako przeciwnika, jego prawa są ograniczane z powodów politycznych. Oficjalnie ma 194 cm wzrostu, ale wpisali 192, bo jakby jego waga spadła poniżej 68 kg, oznaczałoby to granicę krytyczną - powiedział Lewan Chabeiszwili.
Sąd w Tbilisi nie zgodził się jednak na wypuszczenie Saakaszwilego.
„Posiedzenie gruzińskiego sądu okazało się kompletnym żartem” - napisał potem Saakaszwili. Dodał też, że przedstawiono sądowi dowody wskazujące na jego fatalny stan zdrowia i potrzebę leczenia. Polityk przekonuje, że żaden z rządowych specjalistów się nim nie zajmował, a to właśnie ich wolał posłuchać sąd, a nie zagranicznych ekspertów.
„W zasadzie dostałem wyrok śmierci i pozostanę w więzieniu z tymi wszystkimi śmiertelnymi chorobami i wyrokiem, którego nikt na świecie poza Rosją nie uznaje. To nie przypadek, że (Siergiej) Ławrow chwalił gruziński rząd kilka razy w ostatnich tygodniach i jeszcze atakował mnie. Putin obiecał powiesić mnie „za jaja” i wygląda na to, że dokonuje tego przez swoją marionetkę, rosyjskiego oligarchę (Bidzinę) Iwaniszilwego” - napisał Saakaszwili.
W innym wpisie, w języku ukraińskim, polityk stwierdził, że jest „osobistym więźniem Putina”.
„Z jego rozkazu zostałem otruty, torturowany i wyśmiewany. Ale koniec Putina i jego imperium jest tak blisko jak nigdy. Musimy się trzymać moi kochani” - podkreślił Saakaszwili.
Wcześniej, bo w grudniu ubiegłego roku, apelował o pomoc do prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
„Putin uważa mnie za jednego ze swoich głównych wrogów. Publicznie obiecał mnie zabić. Teraz jestem więziony jako jego prywatny więzień” - przekazywał w napisanym odręcznie liście. „Potrzebuję reakcji świata. Umieram i mam mało czasu! Liczę na prezydenta Macrona i wszystkich obrońców praw człowieka we Francji” - dodał były prezydent Gruzji.
Polski parlament już w połowie stycznia przyjął uchwałę w sprawie stanu zdrowia Saakaszwilego. Posłowie zaapelowali do władz Gruzji o „niezwłoczne umożliwienie mu podjęcia niezbędnego specjalistycznego leczenia spełniającego światowe standardy, zgodnie z zaleceniami lekarzy”.
Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska w rozmowie z PAP powiedziała, że zdrowie byłego prezydenta „jest poważnie zagrożone”.
- Można powiedzieć, że umiera na naszych oczach, na oczach całego świata, a władze gruzińskie co najmniej przykładają do tego rękę - podkreśliła. Dodała, że polskie władze „nie ustaną w walce o zdrowie prezydenta Saakaszwilego”. Prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, a także minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podnoszą kwestie uwięzienia Saakaszwilego w rozmowach dwustronnych z Gruzją oraz na spotkaniach w formatach międzynarodowych.
- My niejednokrotnie proponowaliśmy w rozmowach i pismach przyjęcie Saakaszwilego na leczenie w Polsce. Nie ma na to zgody. Prosiliśmy i proponowaliśmy, by jego stan zdrowia mogła ocenić międzynarodowa komisja lekarska. Nie ma na to zgody - wyliczała Gosiewska.
Zauważyła, że Saakaszwili w ostatnich tygodniach „mocno schudł i traci sprawność fizyczną”, bo też został otruty. - Te neurotoksyny w jakiś sposób dostały się do organizmu prezydenta Saakaszwilego i stało się to w okresie, kiedy był uwięziony, a więc odpowiadają za to bezpośrednio gruzińskie władze i będą ponosić za to konsekwencje - zaznaczyła wicemarszałek Sejmu.
Dodała też, że dzisiejsza Gruzja jest innym krajem niż ten, którym rządził Saakaszwili po „rewolucji róż” w 2003 r.
- W tej chwili Gruzja jest krajem, przez który Rosja może bezkarnie omijać sankcje - podkreśliła. Rosjanie, według Gosiewskiej, masowo osiedlają się w Gruzji, przejmują lokalny biznes oraz mogą „kupować gruzińskie obywatelstwo”.
Micheil Saakaszwili to bez wątpienia jeden z najważniejszych polityków początku XXI w. - nie tylko Gruzji, ale Europy i świata. Polityk charyzmatyczny, ale i kontrowersyjny.
„31 stycznia media obiegła informacja, że stan zdrowia Micheila Saakaszwilego gwałtownie się pogorszył i były gruziński prezydent trafił na oddział intensywnej terapii. Wiadomość, zdementowana pod koniec dnia, przesłoniła doniesienia o nowym liderze założonego przez Saakaszwilego Zjednoczonego Ruchu Narodowego (ZRN), wybranym przez członków ugrupowania w internetowym głosowaniu 28-29 stycznia. Stanowi to kolejny dowód na to, że Saakaszwili - który odszedł z czynnej gruzińskiej polityki dekadę temu, a od ponad roku przebywa w więzieniu - pozostaje jedną z centralnych figur sceny politycznej w kraju oraz punktem odniesienia zarówno dla opozycji, jak i dla władz, a stan jego zdrowia i warunki odbywania kary budzą szerokie zainteresowanie na świecie. Ewentualna śmierć polityka doprowadziłaby w Gruzji do masowych protestów o trudnym do przewidzenia finale. Taka okoliczność bardzo utrudniłaby, jeśli nie uniemożliwiła, przyznanie temu państwu statusu kandydata do Unii Europejskiej” - pisze Wojciech Górecki, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
Micheil Saakaszwili urodził się w 1967 roku w Tibilisi. Jego wujem był radziecki dyplomata Temur Alasania, który zapewne miał wpływ na decyzję Saakaszwilego dotyczącą wyboru kariery zawodowej. Saakaszwili jest absolwentem Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Kijowskiego, ukończył też prawo na Uniwersytecie Columbia i studia na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona. Odbył krótką praktykę w firmie adwokackiej Patterson, Belknap, Webb & Tyler.
W 1995 roku powrócił do Gruzji i przy wsparciu Zuraba Żwanii wstąpił do popierającego Eduarda Szewardnadze Związku Obywatelskiego. Rok później został posłem, potem przewodniczącym klubu poselskiego Związku Obywatelskiego. W 2000 roku z nadania prezydenta Szewardnadze został ministrem sprawiedliwości, ale rok później zarzucił najważniejszym politykom obozu władzy korupcję i odszedł z urzędu. Wystąpił też ze Związku Obywatelskiego, przeszedł do opozycji i założył własną partię Zjednoczony Ruch Narodowy, która wygrała wybory samorządowe w Tbilisi w 2002 roku.
Rok później, w listopadzie 2003 roku, Saakaszwili razem z Zurabem Żwanią i Nino Burdżanadze przewodził tak zwanej rewolucji róż, która jeszcze tego samego miesiąca doprowadziła do bezkrwawego obalenia prezydenta Eduarda Szewardnadze. W kolejnych wyborach prezydenckich zwyciężył Saakaszwili, uzyskując ponad 96 proc. głosów, a wkrótce potem jego partia uzyskała 135 ze 150 miejsc w parlamencie.
- Oceniam go bardzo wysoko. To człowiek, który przeprowadził Gruzję z epoki postsowieckiej, naznaczonej walkami wewnętrznymi i korupcją, do kraju, który ma tytuł, aby aspirować do członkostwa w Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę kulturę polityczną Kaukazu, jest jednym z najłagodniejszych przywódców, bo ta kultura jest bardzo brutalna, gwałtowna. Znam oskarżenia opozycji wobec niego, także te o działania poza prawem, mam świadomość, że część z nich jest prawdziwa, ale trzeba to wszystko widzieć w kontekście tego konkretnego państwa i tej konkretnej rzeczywistości. Nie chcę wybielać Saakaszwilego, ale to przywódca, który mimo pewnej swojej gwałtowności miał i ma jednoznaczną wizję wprowadzenia Gruzji do Europy - mówi Paweł Zalewski, były eurodeputowany.
- Co zmienił w Gruzji? - dopytuję.
- Mnóstwo rzeczy. Doprowadził chociażby do tego, że policja przestała brać łapówki, stworzył administrację, która służyła państwu, a nie dorabiała się na obywatelach. Saakaszwili zasiał w Gruzinach europejskie nadzieje i nawet jeśli rządzi tam dzisiaj prorosyjska klika, tych nadziei nie da się już pokonać, zdławić. Gruzini mu to pamiętają. Można go krytykować, ale to trwałe piętno - mówi Paweł Zalewski. I dodaje: - Dla mnie Saakaszwili to jeden z największych polityków początku XXI wieku nie tylko w tym regionie, ale na świecie.
Co do zarzutów wysuwanych wobec Saakaszwilego przez jego przeciwników, ci oskarżają go o dążenie do wprowadzenia rządów autorytarnych, przypisują mu odpowiedzialność za korupcję i spadek poziomu życia Gruzinów. 2 listopada 2007 roku w centrum Tbilisi rozpoczęły się masowe demonstracje opozycji. Saakaszwili wydał polecenie ich rozpędzenia, policjanci użyli broni gładkolufowej, armatek wodnych i gazu łzawiącego - ponad 500 osób trafiło do szpitali. Saakaszwili wprowadził wtedy stan wyjątkowy i ustąpił z urzędu prezydenckiego, ogłosił też, zgodnie z żądaniami opozycji, przedterminowe wybory prezydenckie. W I turze wyborów prezydenckich, która odbyła się 5 stycznia 2008, zdobył 52,8 proc. głosów i zapewnił sobie reelekcję.
Ale kilka miesięcy później w wyborach parlamentarnych zwyciężył opozycyjny blok Gruzińskie Marzenie. Saakaszwili przyznał, że jego partia przegrała, i oświadczył, że przechodzi ona do opozycji.
- To człowiek z fantazją, może trochę porywczy. Typ rewolucjonisty, bardzo radykalny w swoich sądach, charyzmatyczny. Ma ogromny dorobek, jeśli chodzi o zmiany w Gruzji po 2003 roku, potem przesadził w dokręcaniu śruby opozycji - uważa Paweł Kowal, były eurodeputowany.
Po przegranych przez partię Saakaszwilego wyborach pojawiły się doniesienia, że w obawie przed konsekwencjami karnymi Gruzję opuszczają współpracownicy Saakaszwilego i inni urzędnicy państwowi, między innymi minister sprawiedliwości Zuram Adeiszwili, zastępca ministra obrony Data Ahalaja, były minister obrony Dawid Kezeraszwili. Sam Saakaszwili w 2013 roku, czyli jeszcze przed końcem kadencji prezydenckiej, wyjechał do Brukseli.
Rok później został oskarżony o przekroczenie uprawnień podczas rozgromienia akcji opozycjonistów w listopadzie 2007 roku, o likwidację telewizyjnej spółki Imedi, zajęcie mienia jej założyciela Badri Patarkacyszwilego, potem o przywłaszczenie środków budżetowych.
Saakaszwili, który przebywał wtedy w Stanach Zjednoczonych, oświadczył, że „nie stawi się na przesłuchanie w Prokuraturze Głównej i nie ma zamiaru współpracować z organami śledczymi”. Sąd w Tbilisi wydał zaocznie nakaz aresztowania Saakaszwilego, dwa dni później prokuratura wydała za nim list gończy.
„Micheil Saakaszwili odszedł z czynnej gruzińskiej polityki jesienią 2013 r. Na krótko przed formalnym zakończeniem drugiej kadencji prezydenckiej wyjechał z kraju.
W następnych latach przebywał głównie na Ukrainie, kierując m.in. administracją obwodu odeskiego, a od maja 2020 r. - Narodową Radą Reform z nominacji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Na przełomie września i października 2021 r., w przededniu wyborów lokalnych, wrócił przez „zieloną granicę” do Gruzji, gdzie został zatrzymany i trafił do aresztu, a następnie więzienia. Było to konsekwencją ciążących na nim dwóch prawomocnych wyroków, skazujących go na kilka lat pozbawienia wolności - w dwóch dalszych sprawach toczyły się postępowania, ponadto wytoczono mu sprawę o nielegalne przekroczenie granicy państwa.
Procesy Saakaszwilego były motywowane politycznie, zaś wyroki - relatywnie wysokie - miały zapewne na celu powstrzymanie go przed powrotem. Podczas pobytu na emigracji, a następnie w więzieniu były prezydent pozostawał - i nadal pozostaje - punktem odniesienia zarówno dla gruzińskiej opozycji (do wiosny 2019 r. formalnie kierował ZRN), jak i władz.
Rządowa propaganda demonizowała go, przypisując mu odpowiedzialność za pogarszające się relacje Tbilisi z Zachodem, w tym narastającą krytykę Gruzji ze strony UE i USA. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę związki Saakaszwilego z tym krajem stały się jednym z powodów ambiwalentnego stosunku Tbilisi do Kijowa.
Na Ukrainie wciąż aktywni są Gruzini z ekipy Saakaszwilego, walczy też tam Gruziński Legion - licząca do około tysiąca bojowników formacja zbrojna kierowana przez Mamukę Mamulaszwilego, którego siostra Nona jest parlamentarzystką wybraną z list ZRN. Należy założyć, że sukces Ukrainy w wojnie z Rosją radykalnie wzmocniłby gruzińską opozycję, katalizując wzrost proukraińskich sympatii w społeczeństwie” - pisze Wojciech Górecki z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Były prezydent wrócił do Gruzji na promie, ukryty w ciężarówce, która przewoziła z Ukrainy produkty mleczne. Tylko właściwie po co? Mógł się spodziewać, że zostanie zatrzymany i aresztowany? Według obserwatorów gruzińskiej sceny politycznej jego przyjazd miał zmobilizować zwolenników Zjednoczonego Ruchu Narodowego przed wyborami lokalnymi.
Kiedy bowiem w 2020 r. Gruzińskie Marzenie znów wygrało wybory parlamentarne, pojawiły się oskarżenia o kupowanie głosów i zastraszanie oponentów. W ramach protestu część deputowanych opozycji odmówiła udziału w pracach nowego parlamentu, co praktycznie paraliżowało jego funkcjonowanie.
W kwietniu 2021 roku Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, wynegocjował porozumienie między gruzińskim rządem i opozycją. Zakładało ono między innymi uwolnienie z więzienia Nicka Melii, lidera największej partii opozycyjnej, założonego przez Saakaszwilego Zjednoczonego Ruchu Narodowego, i Giorgiego Rurua, właściciela telewizji sympatyzującej z opozycją.
Drugi punkt porozumienia przewidywał, że jeśli Gruzińskie Marzenie w wyborach lokalnych zdobędzie mniej niż 33 proc. głosów, automatycznie zostaną ogłoszone wcześniejsze wybory parlamentarne.
Saakaszwili zapewne liczył, że tak się stanie, zwłaszcza jeśli będzie obecny w kraju, ten scenariusz się jednak nie ziścił. Gruzińskie Marzenie przekroczyło próg 33-proc. poparcia, ale też były prezydent Gruzji zaraz po przybyciu do kraju został zatrzymany i trafił do więzienia, w którym systematycznie prowadził głodówki.
- Osobiście uważam go za przyjaciela - mówi Michał Kamiński, były eurodeputowany. - To polityk wielowymiarowy. Do wybuchu wojny w Ukrainie wróg numer jeden Władimira Putina - dodaje.
- Dlaczego Putin tak go nienawidzi? - pytam.
- Bo Saakaszwili modernizował Gruzję. Gruzja za jego rządów dokonała gigantycznego skoku ku Zachodowi. To on przecież powiedział, że Gruzja powinna być w Unii Europejskiej i NATO - tłumaczy Kamiński.
I dodaje, że świat robi za mało, aby ratować Saakaszwilego.
- Uważał Lecha Kaczyńskiego za swojego przyjaciela. Po katastrofie smoleńskiej zadzwonił do mnie, choć myślał, że też byłem na pokładzie tupolewa. Płakał. Na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich przyleciał okrężnymi drogami, bo przecież wybuch wulkanu na Islandii sparaliżował ruch lotniczy w dużej części Europy. On jest bardzo przyjazny Polsce. Jedna z głównych ulic w Tbilisi nosi nazwę Lecha i Marii Kaczyńskich - tłumaczy Kamiński.
I podkreśla, że Saakaszwili nie może teraz umrzeć, że trzeba zrobić wszystko, aby go uwolnić.
Jak pisze w swojej analizie Wojciech Górecki z Ośrodka Studiów Wschodnich, pomijając już same deklaracje ekipy rządzącej, stawiane Saakaszwilemu zarzuty, a z drugiej strony emocjonalne oświadczenia byłego prezydenta, dalsze przetrzymywanie go w więzieniu „wzmacnia dryf Tbilisi w stronę Moskwy, a sama sprawa Saakaszwilego wpisuje się w listę stawianych pod adresem Tbilisi przez Zachód zarzutów o odstępowanie od zasad demokracji i budowę w Gruzji nowego autorytaryzmu”.
I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić.