Michał Zaleski: Nie mam już potrzeby awansu [WYWIAD]
Z prezydentem Torunia MICHAŁEM ZALESKIM, obchodzącym niedawno 15-lecie sprawowania urzędu, rozmawiamy o stylu pracy, współpracownikach, o tym, co wydawało się łatwe, a okazało trudne, o minionych kadencjach i o planach na przyszłość
- Panie prezydencie, kiedy jest łatwiej? Gdy się zaczyna urzędowanie i jest się takim „chodzącym potencjałem”, czy po 15 latach, gdy zna się już wszystkie mechanizmy i ograniczenia?
- Zaskoczę panów, ale wcale nie uważam, że nie mam już potencjału. Nieustannie coś w mieście odkrywam, szukam pomysłów i ciągle są jakieś nowe oczekiwania mieszkańców.
Ale rzeczywiście, na początku jest duża doza niewiedzy. Kiedy startowałem w 2002 roku, miałem program, który tak mniej więcej udało się zrealizować w latach 2012-2015. A to był program na lata 2002-2006.
- Przewidywał Pan drugą kadencję…
- Nie, zakładałem, że to wszystko pójdzie szybko, jak po maśle. Tylko mieć dobry pomysł i go realizować. A to takie proste nie jest, jeśli chce się działać efektywnie.
- Przez te 15 lat współpracował Pan z wieloma ludźmi. Niektórzy są cały czas przy Panu, jak wiceprezydent Fiderewicz, inni odeszli. Kogoś Pan szczególnie żałuje?
- Na szczęście ludzie, którzy odchodzili, a z którymi dobrze nam się współpracowało, trafiali w miejsca, w których jest im dobrze albo nawet lepiej niż tutaj.
- Marszałek Całbecki?
- Chociażby, cała tamta ekipa, Michał Korolko, Agnieszka Lisek…
- ... Rafał Pietrucień
- Dokładnie, urząd marszałkowski wyssał porządną dozę najbardziej dzisiaj u nich eksponowanych kadr. Skoro dobrze im się tam wiedzie - to ja się z tego cieszę. Poza tym pracując dla województwa pracują także dla Torunia.
- A na kim się Pan zawiódł?
- Chyba żadnego wyboru personalnego nie żałuję. Jeżeli widziałem, że jakiś wybór jest nietrafiony, to starałem się to jak najszybciej rozwiązać, rozstając się z taką osobą. W paru przypadkach musieliśmy się dotrzeć i jest dobrze. Urząd Miasta to jest 460 osób, instytucje miejskie to już tysiące, więc jest z kim się ścierać i docierać.
- Właśnie. Mówi się, że łatwym szefem to Pan nie jest i o wszystkim decyduje sam. Opiera się Pan na jakimś gronie doradców, czy pracuje raczej jak prezydent Rzeszowa, który chwali się w wywiadach, że w nocy sam jeździ i sprawdza stan budów…
- Nie, ja w nocy po budowach nie jeżdżę. Dużo czasu poświęcam na pracę z ludźmi, na przygotowania realizacji celów i zadań. Oczywiście zaglądam dokładnie w sprawy, które dzieją się w mieście na każdym etapie. Za to mi mieszkańcy płacą.
- Ale bywa Pan trudny dla współpracowników?
- Tak, jestem wymagający i zgadza się, że jest to czasami trudne dla współpracowników. Ale jestem zdania, że w innym wypadku wszystkim byłoby nam gorzej, bo nie realizowalibyśmy tego, co trzeba. Współpracuje też ze mną wiele młodych osób, dla których pewne rzeczy nie są tak ważne, jak dla mnie. Dlatego staram się im swoją wiedzę przekazać. A że robię to w sposób zdecydowany, to nie zawsze jest miłe dla współpracowników. I przyznaję, że czasami jest mi później przykro.
Ale postępuję tak tylko z jednego powodu - chcę mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku, oczekiwań stawianych przez mieszkańców Torunia naszej ekipie urzędniczej. Ja nie mam jakichś interesów, nie mam już potrzeby awansu, zmiany miejsca…
- No, plotkowano kiedyś w Toruniu o Pańskich senatorskich planach...
- A ja odpowiadam: tylko tu, w Toruniu. Nic innego mnie nie interesuje. Moja rygorystyczna postawa jako szefa nie jest przeciw pracownikom, tylko dla jakości ich pracy.
- Nie obawia się Pan, że może to odstręczyć od współpracy jakichś sensownych ludzi?
- Może to powodować, że współpraca ze mną z zewnątrz będzie wyglądała na trudną... Ale z drugiej strony, jeśli ktoś myśli, że to niedobrze mieć wymagającego szefa - a wymagania nie są powodowane osobistymi sprawami, ale wspólnym celem - to nie wiem, czy ktoś taki powinien pracować dla miasta.
- A kończąc wątek personalny - kiedy spotyka Pan dawnych kolegów z klubu radnych SLD to rozmowa się jakoś klei?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień