Miasto chce zatrzymać festiwal [zdjęcia, infografika]
Prezydent Bydgoszczy wraca do tematu budowy centrum kongresowego, m.in. na potrzeby festiwalu Camerimage. Jest gotów dać część pieniędzy.
A dokładnie jedną czwartą. Zadeklarował to w odpowiedzi na list, jaki wystosowała do niego, prezydentów Torunia i Łodzi oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego grupa wystawców, która od 20 lat prezentuje swój sprzęt podczas festiwalu filmowego Camerimage.
Przedstawiciele takich firm jak Arri, Zeiss, Sony i Panavision napisali, że zwrócili się z prośbą o stworzenie miejsca z odpowiednimi warunkami dla festiwalu. Według nich, to powinien być priorytet. Na razie odpowiedź przyszła tylko od prezydenta Bruskiego.
Przypomnijmy, kilka lat temu prowadzono intensywne rozmowy o budowie takiego gmachu koło Opery. Wtedy jeszcze były widoki na pieniądze z Unii. Po drodze jednak zasady się zmieniły i okazało się, że z unijnej kasy i wielkiej inwestycji nici.
- Zaczęliśmy więc rozglądać się po Polsce - mówił Żydowicz podczas wczorajszego posiedzenia komisji kultury i komisji promocji ratusza, której głównym tematem był właśnie Camerimage. - W Operze nie ma profesjonalnego zaplecza do organizacji takiej imprezy. Proszę nas zrozumieć, jeśli gdzieś będą lepsze warunki, to tam pójdziemy. W Polsce są trzy miejsca, które dysponują odpowiednią infrastrukturą. To Wrocław, Kraków i Trójmiasto. Coroczne 2,5 mln zł dofinansowania z Bydgoszczy to bardzo dużo, ale własnym sumptem musimy na każdy Camerimage organizować jeszcze 3,5 mln zł. Te pieniądze dają nam wystawcy, którym z kolei nie możemy w Operze zapewnić godnych warunków. Wielu z nich musimy też odmawiać. A co za tym idzie, tracimy potencjalne pieniądze. Nie mówiąc już, że chcielibyśmy zapraszać każdego roku jeszcze więcej osób. Ale nie możemy, bo nie ma ich gdzie pomieścić.
- To samo z wystawą zdjęć Bryana Adamsa - kontynuował. - Gdyby Bydgoszcz miała odpowiednie miejsce, to nie trzeba by było jechać z nią do Torunia i uniknęlibyśmy kontrowersji.
Radni obecni na komisji byli zgodni co do tego, że Bydgoszcz powinna zainwestować w festiwal. Czyżby przekonały ich liczby? - Ekwiwalent reklamowy, jaki udało się uzyskać za miniony festiwal, wynosi ponad 10 mln zł - mówił Żydowicz.
Radni pytają tylko, co czekałoby Bydgoszcz, gdyby zdecydowała się zainwestować w budowę. I czy Żydowicz poczekałby na nowy budynek, nawet gdy skończy się umowa. - Gdyby Bydgoszcz zainwestowała w festiwal, zainwestowałaby przede wszystkim w siebie - odpowiedział Żydowicz. - A gdybyśmy mieli perspektywę, zapewne byśmy zostali. Po raz kolejny podkreślam, że nie oczekujemy, że ktoś nam wybuduje pałac, a potem jeszcze odda go na własność. Takie centrum ma sens, gdy będzie się w nim działo coś ciekawego przez 365 dni w roku. Gdy będzie atrakcją turystyczną na skalę Europy, i to z bogatą ofertą kulturalno-muzyczną, wystawienniczą. Bydgoszcz musi mieć takie miejsce, dla którego ludzie zjadą z autostrady, żeby tutaj trafić. Gdzie np. obejrzą wystawy Picassa, van Gogha, Matisse’a. Jeśli pytają mnie Państwo, jaki budynek ja bym widział, mogę powiedzieć, że byłaby to inwestycja na poziomie 350-400 mln zł. Wtedy ta jedna czwarta wyniosłaby ok. 100 mln złotych.
Wiesław Karpusiewicz z Obywatelskiej Rady Kultury ma jednak dla Żydowicza inną propozycję.
- Idealną przestrzenią dla Camerimage jest Centrum Targowo-Wystawiennicze w Myślęcinku. Ze śródmieścia to 15-minutowy spacerek. Nie myślał pan o tym?
- To absurd. Wiem, że ktoś to wybudował i teraz trzeba tę przestrzeń zapełnić, ale nie wyobrażam sobie codziennych wycieczek kilku tysięcy ludzi do Myślęcinka. Festiwal musi się dziać w centrum miasta.
Czy będzie miał gdzie? Radni, wśród nich m.in. Agnieszka Bąk i Stefan Pastuszewski, przegłosowali wniosek, by zaprosić do Bydgoszczy ministra kultury na rozmowy i zwrócić się do niego o podjęcie działań w sprawie utworzenia w Bydgoszczy takiego centrum. - To powinien być narodowo-samorządowy projekt. Myślę, że te 100 mln zł byłoby dla Bydgoszczy do przełknięcia - uważa Pastuszewski.