Miał iść do więzienia za narkotyki. Skuty kajdankami wskoczył do rzeki
Tragiczny finał desperackiej ucieczki przed policją. 29-latek skuty kajdankami wskoczył do rzeki. Poszukiwania skazanego trwają od czwartku.
Kilkadziesiąt radiowozów policji, wozy strażackie i łodzie z płetwonurkami na rzece - tak w czwartek późnym wieczorem wyglądały okolice Warty w Radzewicach koło Mosiny (pow. poznański). Kilka godzin wcześniej policja zatrzymała tam mieszkańca wsi, 29-letniego Michała. W pewnym momencie mężczyzna rzucił się do ucieczki i skuty kajdankami wskoczył do rzeki. Trwają poszukiwania zbiega.
Więzienie za narkotyki
29-latek z Radzewic został skazany przez sąd za uprawę konopi indyjskich oraz posiadanie narkotyków. Policjanci mieli doprowadzić go do więzienia, gdzie miał spędzić prawie 1,5 roku. Akcja służb zakończyła się dramatycznie.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń, do ucieczki doszło podczas gdy matka mężczyzny poprosiła funkcjonariuszy o możliwość pożegnania się z synem. Jak mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, kiedy policjanci otworzyli drzwi radiowozu, 29-latek odepchnął kobietę i zaczął uciekać w stronę rzeki. W pogoń zanim rzucili się funkcjonariusze oraz jego brat, Mariusz.
- Policjanci ścigali mężczyznę, kiedy ten biegł w kierunku Warty. W pobliżu była również osoba z kręgu rodziny, która wskoczyła za nim do wody
- potwierdza Andrzej Borowiak.
Mężczyzna wskoczył do rzeki skuty kajdankami. Według ustaleń policji, na razie nie odnaleziono żadnych śladów, które mogłyby świadczyć o tym, że udało mu się z niej wydostać.
Poszukiwania mężczyzny są prowadzone na dużą skalę. W nocy z czwartku na piątek rzekę i jej brzegi przeczesywało 120 policjantów, których wspierali strażacy. Działania trwały całą noc. W piątek od samego rana służby ponownie przeczesywały rzekę, tym razem przy użyciu sonaru.
Ktoś popełnił błąd?
Ucieczka 29-latka to sytuacja nadzwyczajna. W czwartek zaraz po zdarzeniu policja ogłosiła alarm. Pojawiło się pytanie, czy w tej sytuacji ktoś popełnił błąd?
Już wiadomo, że komendanci wielkopolskiej i miejskiej policji w Poznaniu będą sprawdzać, czy funkcjonariusze z Mosiny, którzy dokonali zatrzymania mieszkańca Radzewic, działali zgodnie z obowiązującymi procedurami.
- Policjantów obowiązują procedury i w takiej sytuacji należy sprawdzić, czy zostały one zachowane. Wszystkie okoliczności tego zdarzenia będą szczegółowo wyjaśniane
- zapewnia rzecznik KWP w Poznaniu.
Szefowie policji oczekują dokładnej analizy przebiegu wszystkich czynności od momentu otrzymania nakazu sądu o doprowadzeniu mężczyzny, przez zatrzymanie, ucieczkę, pościg oraz wydarzenia nad rzeką.
Narkotykowy biznes
Sprawa, za którą został skazany 29-latek sięga 2015 roku. Wówczas policjanci odkryli w Radzewicach nielegalną plantację marihuany. Za uprawę konopi indyjskich zatrzymali poszukiwanego od czwartku 29-latka i jego brata.
Sadzonki bracia trzymali w przygotowanej do tego szklarni. Podczas działań policjanci zabezpieczyli 280 małych krzewów konopi, z których mężczyźni mogli uzyskać prawie 6 kg narkotyku. Zarekwirowali też sprzęt do rozdrabniania i porcjowania roślin oraz 370 gramów, które zdążyli już wyprodukować.
- Jak to chłopaki, nabroili i Michał sobie przeskrobał. Słyszałam o narkotykach, ale nie tak to się powinno skończyć
- powiedziała nam ciocia mężczyzny, która w czwartek w nocy obserwowała działania służb.
Radzewice są w szoku
Radzewice to mała wieś pod Mosiną, w której mieszka około 400 osób. 29-letni Michał oraz jego brat Mariusz wychowywali się tam od dziecka. Dla ich sąsiadów dramatyczny przebieg nocy z czwartku na piątek jest szokujący.
- Znamy tych chłopaków od dziecka. Oni się tu chowali. Nie wiem, co Michałowi strzeliło do głowy i dlaczego pobiegł nad rzekę - znał tu każdy kąt - przyznaje jedna z sąsiadek. - Nie mogę powiedzieć o nich złego słowa- dodaje.
Brat poszukiwanego mężczyzny nie był w stanie z nami rozmawiać. Jak mówi nam jeden z sąsiadów, sam prawdopodobnie niedawno zakończył odbywać karę pozbawienia wolności.
- Mariusza długo nie było. Wrócił kilka dni temu. Na wsi mówi się, że też siedział za narkotyki. Michał chyba był słabszy psychicznie, mówił, że nie chce trafić do więzienia, że się powiesi
- mówi nam mieszkaniec Radzewic.