Mężczyźni rządzili państwami, ale to kobiety mówiły im, co mają robić

Czytaj dalej
Anna Zielonka

Mężczyźni rządzili państwami, ale to kobiety mówiły im, co mają robić

Anna Zielonka

„Polki na tronach Europy”, „Europa jest kobietą” - to tytuły dwóch ze zbioru kilkudziesięciu książek Iwony Kienzler, piszącej o paniach, które miały ogromny wpływ na losy Polski, Europy i świata

To prawda, że Europa jest kobietą? I to panie rządzą i rządziły na naszym kontynencie, a nie panowie?

Tak naprawdę to przez wszystkie wieki kobiety formalnie w ogóle nie rządziły. Tylko nieliczne były królami, a nie królowymi, jak np. nasza Jadwiga Andegawenka, która sprawowała władzę w zastępstwie mężczyzny. Natomiast zdarzało się niejednokrotnie, że w rzeczywistości żony miały ogromny wpływ na swoich mężów i ich decyzje. Jako przykład Ludwika Maria Gonzaga de Nevers, żona naszego króla Władysława. Co prawda za jego rządów nie miała ona dużego wpływu na losy państwa, ale po jego śmieci, gdy wyszła za jego brata Jana Kazimierza, okazało się, że królowa Ludwika jest prawdziwym zwierzęciem politycznym.

Pokazała to już w czasie potopu szwedzkiego, gdy tylko dzięki niej wpadający w depresję Jan Kazimierz był w ogóle w stanie funkcjonować. To ona wstawała wczesnym rankiem, zasiadała za biurkiem, pisała listy, wydawała rozkazy, zarządzała wojskiem i całym państwem. Gdy Polacy tracili wiarę w zwycięstwo, gdy Polska zaczynała się poddawać, to królowa Ludwika zmuszała wręcz Jana Kazimierza, aby pisał odezwy do szlachty i magnatów, aby ratowali kraj. Ludwika wykonała kawał dobrej roboty. To właśnie dzięki tej królowej Polacy pokonali w końcu Szwedów. Gdy umarła, Jan Kazimierz załamał się całkowicie i... abdykował.

Skoro bez żony nie umiał rządzić...

Po prostu Jan Kazimierz tak naprawdę nie nadawał się na króla.

Ale zapewne nie tylko on polegał na damie swego serca?

Historii, w których ważną rolę odegrały kobiety, jest bardzo wiele. Choćby kochanki Ludwika XIV albo madame de Pompadour. Przecież to ona trzęsła całą Francją, a nie Ludwik XV. Następny przykład? Joanna d’Arc. Ta kobieta wręcz zmusiła Karola VII, by chwycił za broń i walczył z Anglikami. Ale gdy została spalona na stosie, on nie kiwnął nawet palcem. Nie zrobił nic, aby ją uratować.

A później... i on popadł w depresję. Wyciągnęła go z niej dopiero kobieta jego życia, piękna Agnès, dzięki której znów nabrał siły do walki z Anglią. Były też inne wielkie rządzące. Na przykład Małgorzata I, władająca Danią w imieniu swojego syna, która doprowadziła do powstania unii kalmarskiej, dzięki której zjednoczyła Danię, Norwegię i Szwecję. Dokonała tego, czego mężczyźnie prawdopodobnie nigdy by się nie udało.

Co dokładnie ma pani na myśli?

Osobnik płci męskiej niechybnie chwyciłby za broń, posiekał wszystkich i na tym by się skończyło. Tymczasem Małgorzata, jako prawdziwa kobieta, świetnie potrafiła negocjować, pójść na ustępstwa, coś sprzedać, coś kupić, coś oddać w zamian za jakieś korzyści, a nawet potrafiła się wycofać, jeśli sytuacja wymagała takiego kroku. Spokojnie, subtelnie, po kobiecemu. Tak wyglądał jej sposób rządzenia.

Podobnie władała nasza Jadwiga, która nie tylko zrobiła wiele dla uniwersytetu w Krakowie, ale zdołała też utrzymać pokój z Krzyżakami. Wszelkie królewskie dokumenty były pieczętowane zarówno przez Jagiełłę, jak i przez Jadwigę. Gdy zmarła, miejsce Jagiełły na tronie było bardzo niepewne. Tymczasem to właśnie Jadwiga doradziła mu, by po jej śmierci wziął za żonę wnuczkę naszego Piasta, Kazimierza Wielkiego. To był bardzo dobry ruch.

W takim razie, gdyby to kobiety były od wieków faktycznymi władczyniami europejskich państw, to jak, pani zdaniem, wyglądałaby dzisiaj Europa?

Spójrzmy na Angelę Merkel. Jeśli coś wymyśli, to swój pomysł będzie realizować z żelazną konsekwencją. Tak robiłyby, moim zdaniem, też inne władczynie. W przeciwieństwie do rządów mężczyzn, byłaby to jednak bardziej miękka polityka.

Byłoby mniej wojen?

Myślę, że niekoniecznie, bowiem wojny są nieuniknione w rozwoju cywilizacji.

Ale może nie byłyby aż tak okrutne?

Być może. Jest przecież tak, że zazwyczaj kobiety starają się unikać przemocy, takiego bezpośredniego spotkania z bronią, ponieważ to nie jest im do niczego potrzebne. Wolą za to obierać inną taktykę i - jak już wspomniałam - tak jak Merkel czy kiedyś Margaret Thatcher, konsekwentnie dążyć do założonego celu. To właśnie Thatcher potrafiła powiedzieć górnikom „Nie! Koniec strajków, koniec związków zawodowych. Trzeba wziąć się za gospodarkę!”. Warto zaznaczyć, że w dzisiejszych czasach coraz więcej kobiet angażuje się w politykę.

I to nie znaczy, że jest przez to mniej wojen. Może okazać się za to, że jakaś kobieta będzie bardzo dobrym wyborem dla swojego kraju. Bo to właśnie o to w tym wszystkim chodzi, aby rządzący dbali o interes państwa, które reprezentują. I nie skłamię, jeśli powiem, że kobiety są w polityce o tyle rozsądniejsze, że nie doprowadzają do walki, aby tracić i stawiać wszystko na ostrzu noża.

Która z rządzących kobiet cieszy się pani największą sympatią?

Myślę, że królowa Wiktoria. Miała bardzo ciekawe życie. Najpierw oświadczyła się swojemu pierwszemu mężowi, bo miała przecież lepszą pozycję niż on. Urodziła mu gromadę dzieci, później stała się dzięki temu babką Europy, bo jej potomkowie zasiadali na tronach królewskich i książęcych. Co ciekawe, Wiktoria nie cierpiała rodzić dzieci, nienawidziła być w ciąży, ale kochała swojego męża i po jego śmierci wpadła w czarną rozpacz. Pozbierała się jednak. Okres wiktoriański jest dla nas symbolem pruderii, tymczasem jej pierwszy kochanek po śmierci męża był koniuszym. A gdy i on zmarł, znów związała się z innym mężczyzną, młodszym o 40 lat kelnerem, żonatym Hindusem. Myślę jednak, że lepszą królową od Wiktorii była Elżbieta I, która rozbudowała angielską flotę i dzięki niej Anglia stała się potęgą.

Napisała pani kilkadziesiąt książek o życiu kobiet, które rządziły państwami, biografie żon i kochanek znanych mężczyzn. Pisze też pani o kobietach, które czegoś dokonały, o pisarkach, naukowcach itd. A czy o kimś ze Śląska i Zagłębia można napisać książkę?

Od razu przychodzi mi do głowy prof. Ariadna Gierek-Łapińska, synowa Edwarda Gierka, słynna okulistka. To ona stoi za rozkwitem kliniki okulistycznej w Katowicach, do której przyjeżdżają przecież pacjenci z całej Polski. Ta lekarka przeszła wiele w swojej zawodowej karierze. Gdy Gierek przestał rządzić, jej pozycja bardzo osłabła.

Chciano ją odsunąć, mimo że zarządzana przez nią klinika miała dobre wyniki i przeprowadzała nowatorskie zabiegi i operacje. Na szczęście, gdy prof. Gierkową już właściwie odwołano z funkcji dyrektora, a było to bodajże dzień przed stanem wojennym, nagle okazało się, że nie może jednak stracić stanowiska, bo stan wojenny uniemożliwiał takie posunięcia. Dzięki temu przez kolejne lata odwaliła kawał dobrej roboty. Uważam, że zrobiła wiele dobrego dla okulistyki, a przy okazji dla całego Śląska i Zagłębia, z którego przecież pochodzą Giekowie.

Na święta w Śląsku Plus mamy dla Was świąteczną promocję. Cały rok za pół ceny. Zapraszamy!

W3Schools

Anna Zielonka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.