Merry christmas, czyli wesołych świąt Bożego Narodzenia
Zawsze zazdrościłem cudzoziemcom, że dzięki naturze swojego języka mogą złożyć życzenia krótko i treściwie. We francuskim „Joyeux Noël”, podobnie jak w angielskim „Marry Christmas” czy włoskim „Buon Natale” dobre życzenie ma moc silnego uścisku dłoni czy promiennego uśmiechu rzuconego w szarość codzienności. Bardzo mi się podobało, że w tych zwrotach świąteczne pozdrowienie mieści w sobie nie tylko dobre słowo niosące radość, ale także podaje jej powód przywołując nazwę świątecznego dnia.
W języku polsku, żeby zachować intensywność dobrego życzenia, musimy poprzestać na krótkim „Wesołych Świąt!” brzmiącym tak samo na Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Ceną za intensywność potrzebną pozdrowieniu jest rezygnacja z doprecyzowania, skąd ta radość ma płynąć. Taka natura naszego języka: albo intensywnie, albo precyzyjnie, albo „sto lat!”, albo „wszystkiego dobrego z okazji urodzin…”
Mimo tej zazdrości wobec obcych języków obsypywałem wszystkich krótkim „Wesołych Świąt”, bo przecież i tak wiedzieli, co to za święta, z okazji których życzę im wesela. W tym roku czeka mnie jednak prawdziwa „gimnastyka buzi i języka”, bo urzędnicy Unii Europejskiej za sprawą głośnej instrukcji podnieśli kwestie lingwistyczne związane ze świątecznym pozdrowieniem do rangi narzędzia w kulturkampfie. Radzą usunąć ze zwyczajowego pozdrowienia nazwę świątecznego dnia - co w sumie czyniłem zawsze z samej natury polszczyzny - ale radzą tak z powodów, wobec których muszę wyrazić sprzeciw. „Nie każdy jest chrześcijaninem - argumentują urzędnicy - więc nie życzmy wszystkim wesołych świąt Bożego Narodzenia, ale po prostu wesołych świąt”.
Czasem się zastanawiam, jak to możliwe, że ludzie przekonani o własnej wrażliwości na różnorodność świata, nie potrafią jej w pełni zaakceptować. Nie wszędzie na świecie 25 grudnia w kalendarzu jest na czerwono, prawda. Są kraje gdzie świętuje się koniec Ramadanu czy Chanukę. Świat jest różnorodny i tę różnorodność widać w składanych życzeniach: raz będzie to „Merry Christmas” a raz „Ramadan Karim”.
Życzę więc Państwu nie tyle „wesołych Świąt”, co „wesołych Świąt Bożego Narodzenia”. I choć mój język będzie się musiał od teraz więcej napracować, to jest to cena, którą chętnie zapłacę za podkreślenie różnorodności świata. Święta są różne, religie są różne i żadna instrukcja tego nie zmieni.
Nie z przekory wobec instrukcji będę męczył mój język długaśnym „wesołych Świąt Bożego Narodzenia”, ale z autentycznego sprzeciwu wobec pójścia na łatwiznę. Nie chcę tolerancji, która w sumie nie ma czego tolerować.
Chcę świata, w którym potrafimy żyć razem mimo rzeczywistych różnic między nami.