Memento Mori. Felieton księdza Jacka Siepsiaka
Pamiętaj, że umrzesz - to sentencja przypominająca się nam, gdy chodzimy po cmentarzach. Bywa, że usprawiedliwia opuszczanie rąk: I tak umrę, więc wszelkie wysiłki nie mają sensu. Tak np. może sobie argumentować nałogowy palacz. Wie, że palenie zabija, ale przecież „na coś trzeba umrzeć”. Bo wszyscy umrzemy. Jak nie wypadek, to starość i pewnie jakaś choroba. Nie ma co się wysilać i tracić siły na walkę z nałogiem.
Nie za bardzo przejmuje się wtedy obciążeniem, jakim się stanie dla bliskich, gdy dopadnie go obłożna choroba. Nie martwi się tym, że może zabraknąć mu czasu na dzielenie się z nimi swoją mądrością. (Czy uważa, że nie ma się czym dzielić?) Ważniejsze są dla niego stare przyzwyczajenia i święty spokój. A dym z papierosa oczadza i jest wypróbowanym sposobem na „uspokojenie”.
To porównanie nasuwa się, gdy myślimy o kondycji naszej planety. „Memento mori” również dla niej jest prawdziwe. Ziemia zostanie w końcu wchłonięta przez Słońce, a życie na niej ustanie jeszcze wcześniej. Czy dlatego powinniśmy sobie dać spokój z walką o znośne warunki życia?
Opuścić ręce i „palić”, dopóki się da jako tako oddychać?
Nie jest łatwo namówić ludzi i polityków do ograniczeń, do przystopowania ze szkodliwymi kierunkami produkcji. Ale też niełatwo namówić naszych zapracowanych bliskich do przystopowania, do wyjazdu do sanatorium dla poratowania zdrowia, do przemyślenia swoich sposobów zarobkowania, by pracować w mniejszym stresie, by dbać o higienę pracy, o powietrze. Wielu uważa to za fanaberie, za nowinki. Przecież zawsze tak pracowali i nie czas na przystopowanie. Ale ich dzieci martwią się o nich, o ich zdrowie, o ich starość.
Czy mają im odpowiedzieć: „I tak umrę. Im szybciej, tym lepiej”? Naprawdę tak chcemy mówić do dzieci i wnuków?
I czy taką „filozofię umierania” chcemy przekazać następnym pokoleniom zatrwożonym tym, co się dzieje z naszą Ziemią?
„Memento mori” nie musi oznaczać opuszczania rąk. Może być zachętą do uważności (czyli do wyczulenia). Skoro umrę, to już się nie powtórzą różne okazje, więc warto je wykorzystać, póki je mamy. Nie oczadzać się, by przyćmiony umysł nie budził nas z letargu, ale wręcz odwrotnie dostrzegać okazje do pięknego życia, do cieszenia się tym, co otrzymaliśmy (choćby na krótko).
Ludzkość i nasza cywilizacja przeminą.
Ale czy dlatego mamy pozbawiać naszych potomków okazji do przeżywania tego, co nam było dane tutaj, na Ziemi?