
Alicja Tarczewska z Łomży założyła się z koleżankami, że poderwie przystojnego Meksykanina. I została jego żoną
Gustawo Cuellar Hernandez z Tijuany do Polski przyjechał siedem lat temu. Miał tu spędzić rok, a został na całe życie. Bo okazało się, że nie może żyć bez Alicji.
Decyzję o przyjeździe do Polski podjął spontanicznie. - Otrzymałem propozycję pracy na stanowisku lektora w jednej z łomżyńskich szkół językowych. A że z wykształcenia jestem nauczycielem, pomyślałem: spróbuję. Ciekaw byłem kraju, o którym niewiele słyszałem - wspomina 37-letni Meksykanin.
Pomyślał, że jak mu się nie spodoba, to szybko spakuje plecak i wróci do rodzinnej Tijuany.
Z oddalonego o ponad 9,5 tys. km Meksyku do Polski przyleciał siedem lat temu, w środku zimy.
- To był luty. Pierwsze, co zobaczyłem po wyjściu z lotniska w Warszawie, to śnieg. Byłem pod takim jego wrażeniem, że zacząłem robić mu zdjęcia - opowiada ze śmiechem. - Dla mnie biały puch był czymś bardzo egzotycznym.
Za nim już siedem polskich zim i dzisiaj już wie, że jednak woli lato. - Polskie lato jest wspaniałe, bo nie tak gorące, jak meksykańskie - dowodzi Gustawo.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień