Ks. Stanisław Kubski bardzo mocno angażował się w duszpasterstwo dzieci i młodzieży, a także w działalność charytatywną. W 1939 r. został aresztowany przez hitlerowców.
Bł. ks. Stanisław Kubski przyszedł na świat w Książu koło Strzelna 23 sierpnia 1876 roku w rodzinie chłopskiej. Naukę w szkole średniej rozpoczął w Trzemesznie, w znanym z przywiązania do tradycji polskich gimnazjum. Zaś do egzaminu dojrzałości przystąpił w Śremie. Potem były studia w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Gnieźnie. Sakrament kapłaństwa przyjął w 1900 roku.
Ksiądz Kubski przez 10 lat był wikariuszem w Śremie. Następnie powierzono mu godność proboszcza w parafii pw. św. Wawrzyńca i fary w Gnieźnie. Tutaj, poza pracą duszpasterską, zaangażował się w działalność patriotyczną.
W czasie powstania wielkopolskiego wchodził w skład Miejskiej Rady Ludowej. Był też kapelanem wojskowym w czasie wojny polsko-bolszewickiej.
Gdy w 1923 roku proboszcz inowrocławskiej parafii pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie ks. prałat Antoni Laubitz uzyskał nominację na biskupa pomocniczego archidiecezji gnieźnieńskiej, jego następcą został ks. Stanisław Kubski. Przed nowym proboszczem postawiono zadanie odbudowy zniszczonej przez szkody górniczej świątyni; zawaliła się jedna ze ścian. Po latach pracy - w 1929 roku - kościół ponownie konsekrowano. Duchowny bardzo mocno angażował się w duszpasterstwo dzieci i młodzieży, a także w działalność charytatywną.
Krótko po rozpoczęciu wojny - 8 września 1939 roku - hitlerowcy aresztowali inowrocławskiego kapłana. Ks. Kubski najpierw trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau, a następnie do Buchenwaldu - obozu przeznaczonego głównie dla przestępców kryminalnych. Więźniowie pracowali w kamieniołomach.
- Każdy z nas po upływie 12 godzin, w drodze do obozu musiał jeszcze nieść duży kamień. Jeden z wracających współtowarzyszy niedoli upadł i nie mógł dalej iść. Pomogłem mu dojść do obozu. W takich okolicznościach poznałem księdza Kubskiego - mówił przed laty ks. Roman Zientarski, naoczny świadek tamtych tragicznych dni.
8 grudnia 1940 roku, na polecenie Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, 228 duchownych przeniesiono z Buchenwaldu do Dachau. Ks. Kubski otrzymał numer obozowy 21878. Tutejsi oprawcy, nie zważając na jego wiek, a przede wszystkim skrajne wyczerpanie fizyczne, nie stosowali żadnej taryfy ulgowej. Opieką zaś duchownego otaczali współwięźniowie. Spotkał bowiem życzliwych sobie kapłanów.
Głód, ponad ludzka praca, choroby, m.in. świerzb i owrzodzenie oraz codzienne psychiczne i fizyczne znęcanie się nad nie najmłodszym więźniem odbiło się na stanie zdrowia inowrocławskiego proboszcza. Schudł do niespełna 39 kg. Mimo to jednak zachował pogodę ducha i głęboką pobożność. Swoje głębokie cierpienie przeżywał w samotności. Zapamiętano go, jak w barłogu odmawiał modlitwę różańcową, trzymając w ręku kawałek sznurka z zaplecionymi supłami. Był w pełni świadomy, co go czeka.
Chociaż początkowo jeszcze głęboko wierzył, że doczeka wolności. Tak pisał do brata: „ Gdy Bóg przywróci wolność, będziemy się częściej odwiedzali. Wojna się przecież kiedyś skończy, dzięki łasce Bożej znów będziemy razem. Ja silnie buduję tę nadzieję na Bożej Opatrzności, której działanie tak często odczuwam. Pomaga mi w tym modlitwa wasza, przyjaciół i parafian, za co jestem szczególnie wdzięczny”.
Nadzieja po kilku latach okazała się złudna. W maju 1942 roku niespełna 66-letniego ks. Stanisława Kubskiego uznano za niezdolnego do przebywania w obozie w Dachau i włączono do tzw. „transportu inwalidów”. Zagazowany został z grupą towarzyszy niedoli w Hartheim niedaleko Linzu.