Męczarnie z beniaminkiem
Towarzyszył nam gęsto padający śnieg, a do tego zawodziła maszyna startowa.
Inauguracja pod koniec kwietnia i w przejmującym chłodzie? Niestety, aura nas nie rozpieszczała, więc liczyliśmy na gorące widowisko w wykonaniu Ekantor.pl Falubazu. Było aż za gorące!
Zaczęliśmy od porażki w I biegu. Start wygrał stary znajomy Andreas Jonsson, a jego kolega z drużyny był bliski zamknięcia Patryka Dudka. Miejscowy as uciekł jednak do przodu śladem Szweda i na wyjściu z pierwszego łuku było 3:3. Chwilę później Andriej Karpow odsunął się na drugim łuku od krawężnika i natychmiast wyprzedził go Max Fricke. Do mety nic się więcej nie zmieniło, bo wszyscy ciasno i przy kredzie pilnowali swych pozycji.
Przed biegiem młodzieżowców sypnęło... śniegiem. Nie jakieś tam drobne opady, ale gęste białe granulki, które fantazyjnie ułożyły się na parasolach i płaszczach. Jakby tego było mało zawiodła maszyna startowa, która szła w górę, ale bardzo nierówno.
Kiedy młodzież wreszcie ruszyła defekt zatrzymał Krystiana Pieszczka, a Sebastian Niedźwiedź powalczył na łokcie z rywalem i jechał drugi. Na prostej przeciwległej dynamicznym atakiem zaskoczył go Robert Chmiel. Rybniczanin przesadził jednak z ostrością i spowodował upadek naszego juniora. Arbiter wykluczył go zgodnie ze sztuką. W powtórce zabrakło także Pieszczka, który w momencie przerwania wyścigu nie poruszał się siłą swego motocykla. Wyścig w dwójkę wygrał rywal, który znów popisał się zdecydowanie lepszym startem niż nasz reprezentant. Przegrywaliśmy 4:7.
W III biegu wszystkich załatwił weteran Damian Baliński, który nie wygrał startu, ale z pola D przytomnie przyciął do krawężnika i wyprzedził hurtem obu naszych. Na trasie kompletnie nic się nie działo, bo obowiązywała jedna ścieżka na wewnętrznej. Bliżej płotu nic nie można było zdziałać, a dowiódł tego zapędzający się szerzej „Duzsers”. Niestety, także w IV wyścigu to rywal triumfował indywidualnie. Grigorij Łaguta nie zrobił nic wielkiego. Pojechał szybko i w lewo, by znaleźć się poza zasięgiem Piotra Protasiewicza. Dobrze, że Niedźwiedź tym razem nie zaspał i mieliśmy choć remis. Falubaz przegrywał 10:13, a nad stadionem kłębiły się czarne chmury i mecz mógł zostać przerwany. Trzeba było wyrównać i uciekać!
Łatwiej powiedzieć niż zrobić, kiedy miejscowi kompletnie zawodzili na starcie, a jeśli już udało się szybko puścić „klamkę” to wybierali takie ścieżki, że wyprzedzali ich rywale. Tak było w V biegu, gdzie Jonsson z gracją wyszedł przed Doyle’a, a Fricke zniechęcił do walki Pieszczka. Brakowało mocy i Falubaz przegrywał 12:17.
Przełom nie nadszedł w VI wyścigu, kiedy „PePe” musiał się solidnie napracować, żeby odbić trzecią pozycję i uratować remis. Na szczęście tor nieco wysechł i sytuację natychmiast wykorzystali Dudek oraz Karpow. W VII biegu obaj bardzo dobrze wystartowali i na drugim wirażu Andrzej pędził bliżej płotu, a „Duzers” przy kredzie. Łaguta, który prężył się na trzeciej pozycji nic nie mógł zrobić. Nasi odskoczyli na trasie i mogliśmy zapisać pierwszą trójkę indywidualnie i pierwszy triumf drużynowy. Nadal przegrywaliśmy, ale już tylko 20:21.
Przed VIII wyścigiem znów sypnęło śniegiem, „PePe” uratował biegowy remis, a my zastanawialiśmy się czy nasi dadzą radę odrobić stratę nim arbiter skończy zawody. Po VIII biegu mógł to zrobić a z nieba sypało coraz gęściej. IX wyścig nabrał dużego znaczenia. Dudek i Karpow znów świetnie wystartowali, strzelili 5:1 i pierwszy raz w tym spotkaniu prowadziliśmy 28:25.
Było ślisko, ale mecz toczył się dalej. Goście podgonili za sprawą defektu naszego kapitana w X wyścigu i dzielił nas tylko punkcik. To nic i przekonaliśmy się o tym w XI biegu. Znów stanął „PePe”, a Fricke skroił nam na trasie Andrzeja i to goście prowadzili. Nasi oddali cios w następnym, XII wyścigu. Pieszczek i Doyle tym razem świetnie wystartowali i „Adrenalina” musiał się obejść smakiem, a raczej punkcikiem. Prowadziliśmy 37:34. I co? Przewagę przed nominowanymi poprawili rozkręcający się Doyle i nieustępliwy Dudek. Pięć „oczek” to było dużo i mało. Dostaliśmy 5:1 w XIV, bo koszmarnie startowaliśmy i XV bieg był tym o wszystko. Dudek i Doyle nie zawiedli. Ufffffff!
Ekantor.pl Falubaz: Dudek 13 (2, 2, 2, 3, 1, 3), Karpow 7 (0, 3, 2, 2, -), Doyle 12 (1, 2, 2, 3, 3, 1), Hampel zz, Protasiewicz 7 (2, 1, 3, d, d, 1), Pieszczek 4 (d, 0, 2, 2, 0), Niedźwiedź 3 (2, 1, 0).
ROW: Jonsson 9 (3, 3, 2, 1, 0), Fricke 9 (1, 1, 1, 3, 3), Holta 7 (0, 3, 1, 1, 2), Baliński 5 (3, 0, 0, 2), G. Łaguta 9 (3, 1, 3, 0, 2), Wieczorek 3 (3, 0, 0), Chmiel 1 (w, 0, 1).
Sędziował: Wojciech Grodzki (Opole).
Widzów: 10.000.