Z mecenasem Jackiem Potulskim rozmawia Dorota Abramowicz.
Taśmy z nagranymi słowami Jerzego Owsiaka, krzyczącego ze sceny na Festiwalu Woodstock „pie***lić polityków”, „czy macie k**wa serce do ludzi?” zostały przekazane przez policję z Gorzowa Wlkp. do sądu z wnioskiem o ukaranie twórcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Czym grozi użycie w miejscu publicznym nieprzyzwoitych słów?
Może to być uznane za wykroczenie przeciw obyczajności publicznej, co zagrożone jest karą ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karą nagany. W praktyce można mówić o karze grzywny. Jednak nie o to tu chodzi. Pytanie powinno brzmieć: czy osoby, które używają określonych sformułowań w kontekście artystycznym, powinny być za to karane? Często bowiem przekleństwa są elementem tekstu sztuki czy piosenki i bez nich niejeden utwór nie miałby sensu.
Czy używanie brzydkich wyrazów przez artystów nie podlega żadnym ograniczeniom?
Można sobie wyobrazić, że częstotliwość wypowiadanych wulgaryzmów, na przykład w filmie, powoduje jego wejście w określoną kategorię wiekową. Czyli nie rozpatrujemy tej kwestii na poziomie karno-prawnym, ale dostępności dla odbiorców. Wulgaryzmy są elementem naszego społeczeństwa i jeśli sztuka się do społeczeństwa odwołuje, to może lub nawet czasami musi takich słów używać. Zdecydowana większość zespołów rockowych mogłaby mieć problemy z występowaniem na koncertach, a piosenka Kazika „Jeszcze Polska...” ze skierowanymi do polityków słowami „Coście s...syny uczynili z ta krainą?” znalazłaby się na cenzurowanym. Nawet Rihanna, występując na koncercie w Gdyni, przeklinała w języku obcym - częściej i dosadniej, niż zrobił to Jerzy Owsiak. Czy zatem będziemy ścigać Rihannę za wykroczenia? Jeśli przekleństwo jest elementem piosenki, to możemy mieć do czynienia z kontratypem sztuki, czyli wyłączeniem odpowiedzialności artysty, w sytuacji gdy motywem jego działania jest chęć osiągnięcia celu artystycznego.
Można przeklinać ze sceny także po wykonaniu piosenki?
Tak, jeśli przekleństwo jest elementem widowiska, przekazu artystycznego. Warto tu przypomnieć poznański występ jednej z piosenkarek, która na koncercie sylwestrowym wykrzyczała ze sceny do widzów: „Idźcie i p... się”. I została uniewinniona właśnie ze względu na kontratyp sztuki. Ale jeśli wulgaryzmy są elementem wypowiedzi politycznej i społecznej, to już nie są dopuszczalne.
Słowa Jerzego Owsiaka można traktować jako wypowiedź publiczną i w tej sytuacji mamy do czynienia z wykroczeniem, czyli czynem o pewnej szkodliwości publicznej. Niezależnie od tego, czy zgadzamy się z panem Owsiakiem, czy nie, czy rozumiemy jego postępowanie, wyzywanie w miejscu publicznym jest co do zasady wykroczeniem.
Według Jerzego Owsiaka, jego wypowiedź była elementem utworu muzycznego, a słowa skierowane do polityków to fragment rapowanej przez niego piosenki...
Jeżeli rzeczywiście tak było, to generalnie można mówić o kontratypie sztuki, zastanowić się nad nim. Jednak nie jest to oczywista sprawa, bo wypowiedź twórcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy można również odebrać jako jednoznaczny wyraz sprzeciwu przeciw temu, co robi obecna władza, a quasi-piosenka była jedynie formą przekazu.
Jak to się może skończyć?
Generalnie katastrofy nie będzie i nikt nikogo nie wsadzi z tego powodu do więzienia. Najwyżej pan Owsiak zapłaci kilka złotych grzywny.
Sąd może także ograniczyć Jerzemu Owsiakowi wolność. A to już jest coś poważniejszego...
Maksymalnie, w najgorszej sytuacji, oznacza to miesiąc wykonywania prac społecznie użytecznych. Patrząc jednak z perspektywy praktyki wymiaru sprawiedliwości, trudno sobie wyobrazić, że osoba ceniona społecznie, która zrobiła dla społeczeństwa niewyobrażalnie dużo dobrego, poniosłaby takie konsekwencje za w sumie błahe zachowanie. Doświadczenie uczy, że jest to praktycznie niemożliwe. Można najwyżej spodziewać się niewysokiej grzywny albo nagany. Czyli sąd zwróci się do społecznika i powie: panie Owsiak, proszę więcej tak nie mówić...