Mąż podpalił swoją żonę? [wideo, zdjęcia]
Uzbrojeni policjanci wydziału konwojowego prowadzili wczoraj Marcina Ch. na salę Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Ch. miał skute ręce i nogi. Szedł powoli.
Dobrze zbudowany, krótko ostrzyżony, z łańcuchem na szyi, w kurtce typu flyers. Nie zwracał uwagi na flesze aparatów fotoreporterów, którzy odprowadzili go aż do drzwi wejściowych na salę rozpraw.
- Czy żałuje pan tego, co zrobił?! - krzyknął ktoś z tłumu zgromadzonego na sądowym korytarzu.
Zanim proces się rozpoczął, sędzia przyjął wniosek obrony, która postulowała wyłączenie jawności rozprawy na czas składania zeznań przez rodzinę poszkodowanej kobiety. Sędzia Marek Kryś zarządził pięć minut przerwy, po czym oświadczył, że nie ma podstaw do utajnienia sprawy. - Proces karny w Polsce jest co do zasady jawny i wyłączenie jawności może wystąpić tylko w wyjątkowych, uzasadnionych wypadkach.
Sędzia nie zgodził się jednak na ujawnienie danych oskarżonego, a taki wniosek wpłynął ze strony dziennikarzy.
Sprawa dotyczy tragedii, która rozegrała się 28 marca ubiegłego roku wczesnym rankiem w domu w Koronowie. 11-letnia córka 32-letniego Marcina Ch. i liczącej 30 lat jego żony Natalii wezwała pogotowie. Przybyli na miejsce ratownicy medyczni zastali poważnie poparzoną kobietę. Natalia została przetransportowana do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach. Miała poparzenia trzeciego i czwartego stopnia. Kobieta zmarła 8 kwietnia.
Prokuratura oskarża Marcina Ch. o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Pierwotna wersja wydarzeń - zbieżna z wczesnymi zeznaniami samego Ch. - jest taka, że podczas kłótni w domowej kotłowni oblał Natalię rozpuszczalnikiem, następnie wyjął z kieszeni zapalniczkę i podpalił.
Wczoraj w sądzie Ch. wycofał się z tych zeznań, twierdząc że śmierć jego żony była wynikiem wypadku. Z zeznań, które złożył wczoraj, wynika, że faktycznie między małżonkami doszło do kłótni. - Żona chciała zejść do piwnicy i napalić w piecu. Powiedziałem, że ja to zrobię. Doszło do szarpaniny. Kiedy upadaliśmy na podłogę, zauważyłem na posadzce smugę ognia. Nie wiem, skąd. Miałem w kotłowni bańkę z rozpuszczalnikiem, wtedy przypuszczałem, że to on się zapalił - według Ch. jego żona wybiegła z kotłowni zamykając drzwi, a on zajął się gaszeniem pożaru. - To było trudne, bo ogień unosił się na wodzie - wyjaśniał Ch. - Na mnie rzeczy też się paliły. Zdjąłem spodnie. Przebrałem się.
Ch. twierdził, że ostatnimi słowami, które żona wypowiedziała do niego, były: - Co ty zrobiłeś, idioto?
Mówił, że polecił córce zadzwonić po pogotowie. Sam wezwał na miejsce policję. - Na pytanie ratownika, co się stało, powiedziałem wtedy, że podpaliłem żonę. Zapytał: Dlaczego? Odpowiedziałem: Bo to zła kobieta była - wyjaśnił sędziemu Marcin Ch.
Po przyjeździe na miejsce policji Ch. Miał błagać ich o zastrzelenie. Nie stawiał oporu przy zakuwaniu w kandanki.
Oskarżony mówił o trudnych relacjach małżeńskich: - Byliśmy w separacji. Wcześniej żona kłamała. Mówiła dziecim różne kłamstwa na mój temat. Nigdy nie potrafiła rozmawiać. Była agresywna, wpadała w złość…
Ch. przytacza scenę z niedalekiej przeszłości: - Już kiedy nastąpiła separacja, a syn był w mnie w domu, żona nastawiała go przeciw mnie. Mówiła, że na pewno go zostawię, a wtedy przyjdą złodzieje i go ukradną. Syn w końcu otworzył się i powiedział mi o tym.
Oskarżony twierdził, że gdy zasugerował synowi, że „mama pewnie żartowała”, dziecko zaprzeczyło twierdząc, że matka płakała.
- Miesiąc przed tym zdarzeniem (awanturą w kotłowni, red.) pogodziliśmy się – opowiadał Ch. w sądzie. - Żona wróciła do mnie.
Marcin Ch. przebywa obecnie w areszcie. Dzieci po śmierci matki i umieszczeniu ojca za kratami trafiły pod opiekę dziadków. Wczoraj sędzia Wiesław Chabecki, przewodniczący składowi sędziowskiemu w procesie zapytał, czy Ch. łoży na utrzymanie własnych dzieci. - Nie. Nie daję na nie pieniędzy.
- Nie daje pan?
- Nie. Nie zarabiam, nie mam teraz dochodów.
Ch. wyjaśnił, że przed zatrzymaniem prowadził działalność gospodarczą, warsztat blacharski. To właśnie między innymi do czyszczenia blachy samochodowej używał rozpuszczalników, które trzymał w domowej kotłowni.
Wideo: TVN24/x-news
W dniu zatrzymania wykryto w krwi Ch. metaamfetaminę. Wcześniej był już karany za przestępstwa narkotykowe. Przesiedział za nie 5 i pół miesiąca za kratami.
W procesie wnioski złożyli ponadto wczoraj brat i matka zmarłej. Żądali od oskarżonego odpowiednio 10 i 50 tys. zł zadośćuczynienia. Sędzia oodalił te wnioski argumentując, że nie mogą być uwzglęnione w procesie karnym. Przekazał pozwy do sądu cywilnego.