Matura nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem
Rozmowa z Mirosławem Olejniczakiem, radnym powiatu nowosolskiego z ramienia PSL, przewodniczącym komisji edukacji, kultury, turystyki i sportu.
Z jednej strony powiat chwali się niezłym naborem do szkół ponadgimnazjalnych, z drugiej widzimy jak tragicznie poszły tegoroczne matury. Paradoks?
Nie... Matury musimy postrzegać tylko przez pryzmat ogólniaków. Dlatego, że siatka godzin jest taka, że ogólniaki mają w cyklu o tysiąc godzin nauki więcej niż technika. W całej Polsce technika fatalnie wypadły. To tak jakby jedni startowali na dopingu, drudzy normalnie a wszyscy są przecież poddawani tej samej weryfikacji.
Egzamin maturalny nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem.
Ale jeśli nic się nie zmieni, to ci gimnazjaliści, z których dziś się tak cieszymy, też za trzy, cztery lata obleją maturę.
Akurat na to nakładają się zapowiedzi pani minister Zalewskiej, którą, krótko mówiąc, nie jestem zachwycony. Ale do jej zapowiedzi podchodzę obiektywnie. Szykują się zmiany w ustroju szkolnym, czyli likwidacja gimnazjów. I to się ma nijak do bieżących ocen.
Czyli kompletnie nie mamy o czym rozmawiać?
To jest przywoływanie różnych aspektów i niektórym wygodnie będzie je wykorzystywać.
Ja w oświacie spędziłem całe życie i mniej więcej orientuję się w temacie. A zwłaszcza w oświacie zawodowej.
Ewentualnym wyróżnikiem są egzaminy zawodowe. Bo w przypadku techników i zawodówek, ta młodzież po to tam poszła - by zdobyć zawód. Nikt tam nie planował żadnej akademickiej ścieżki dla siebie.
To matura jest im do niczego niepotrzebna?
Stwarza szanse tym, którzy mimo wszystko przekraczają próg pracowitości, inteligencji i tak dalej...
System powinien być zbudowany tak, że nie ma ślepego zaułka. Podejmujesz kształcenie od przedszkola do doktora. Obojętnie którędy idziesz, tytuł magistra możesz zdobyć.
Rozumiem, że dalej jest pan przeciwnikiem łączenia nowosolskich szkół?
Jestem. Tym bardziej po wypowiedzi pani minister, która przewiduje, że w powiatach powstanie po jednym centrum. No to u nas przecież jest. Więc dalsze kombinowanie... Ta dezorganizacja nie podnosi jakości szkół.
A może wręcz obniżyć?
Może obniżyć, ale nabór. Powrót do tego modelu lat przeszłych, to jest krok w dobrym kierunku.
Myśli pan, że likwidacja gimnazjów może mieć jakiś wpływ na wyniki w liceach, technikach?
Może mieć. Ale problem nie leży w samych gimnazjach...
Czy zarząd powiatu może więc cokolwiek zrobić, by poprawić chociażby te wyniki matur?
Zarząd do wyników ma niewiele. Bo kierownikami szkół są dyrektorzy. I to oni dobierają kadry i dbają, by programy były realizowane. Od tego zależy poziom jakości. Poziom zależy od nauczycieli i od tego, jakie warunki stwarza się uczniom do tego, by mogli posiąść wiedzę i spełnić wymagania egzaminacyjne.
Skoro wyniki nie zależą od działań zarządu, to co zarząd może zrobić?
Dać szkołom święty spokój. One mają pracować w swoim trybie. Szkoła jest szkołą. Jest nauczyciel, jest uczeń. I tyle.
Dziękuję za rozmowę.