Matka z dwójką dzieci wciąż mieszka w burzonej kamienicy na starówce
Strach, bezsenność, obawa o zdrowie i życie - takie emocje każdego dnia towarzyszą Sylwii Wilk. Kobieta wraz z dziećmi mieszka w burzonej kamienicy.
- Boję się o nasze życie. Sukcesywnie burzone są kolejne piętra, a ludźmi nikt się nie przejmuje. Co będzie, kiedy coś się zawali i nas zasypie- ze łzami w oczach pyta nasza bohaterka.
Pani Sylwia w kamienicy przy Rynku Staromiejskim 11 mieszka od wielu lat. Jej kłopoty zaczęły się latem ubiegłego roku, kiedy dowiedziała się, że nowy właściciel zamierza przeprowadzić w budynku kompleksowy remont. Swoją sytuacją na poważnie przejęła się nieco później, gdy próbowała - jak zwykle - zapłacić czynsz za zajmowany lokal. Właściciel nie chciał pieniędzy. I tak jest do dziś.
Sylwia Wilk w ubiegłym roku zwróciła się do miasta o pomoc, bo nie stać jej na wynajem mieszkania na wolnym rynku. Gmina nie odmówiła, ale na lokal trzeba czekać.
- Ze względu na trudną sytuację życiową oraz mieszkaniową Komisja Mieszkaniowa zaproponowała prezydentowi umieszczenie tej rodziny na liście mieszkaniowej. I tak się stało - informuje Maria Wesoła z Wydziału Komunikacji Społecznej i Informacji UM Torunia. - Na listach mieszkaniowych oczekują obecnie osoby i rodziny ujęte w latach poprzednich. Jest to około 130 rodzin.
W związku z tym, co dzieje się obecnie w kamienicy przy rynku Staromiejskim 11, gmina postanowiła spróbować szybciej znaleźć dach nad głową dla Sylwii Wilk i dwójki jej nastoletnich dzieci.
- Pani Wilk zostanie zaproszona na posiedzenie Zespołu Interwencji Mieszkaniowych, posiadającego kompetencje do ewentualnego przyspieszenia wskazania lokalu z zasobu gminy. Planowany termin tego spotkania to 25 stycznia - dodaje Maria Wesoła.
Pani Sylwia nie wie natomiast, czy tyle z dziećmi wytrzymają. Każdego dnia wcześnie rano w kamienicy pojawiają się ekipy budowlane, które burzą ściany, rozwalają dawane mieszkania. Przeraźliwy hałas i remontowy pył wdzierają się dosłownie wszędzie. Ostatnio doszły jeszcze problemy z ogrzewaniem, bo kobiecie odcięto dostęp do piwnicy, gdzie składowała węgiel.
- Zakryłam wejście do mieszkania folią, żeby mniej się kurzyło. Wcześniej pył był wszędzie, nawet w zupie, którą gotowałam dzieciom. To niestety niewiele pomaga, a tylko tyle mogę zrobić - mówi kobieta.
Nikt nie chciałby być co rano budzony przez ogłuszający hałas sprzętu używanego przez budowlańców. Nikt nie chciałby o siódmej rano słyszeć dźwięku młotów, wiertarek, sypiącego się gruzu. I na pewno nikt nie chciałby, żeby przez każdą szparkę do jego mieszkania dostawał się biały, poremontowy pył. A tak od grudnia ubiegłego roku żyje Sylwia Wilk oraz dwoje nastolatków - jej syn i córka.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień