Matematyk, który pomógł wygrać Bitwę Warszawską
Jan Kowalewski złamał wszystkie klucze radzieckie podczas wojny z bolszewikami 1920 roku. To umożliwiło odczytanie trzech tys. szyfrogramów
Zwycięstwo polskiej armii nad nacierającymi na Warszawę Bolszewikami w 1920 roku jest uważane (słusznie!) za jedno z najważniejszych w polskiej historii. Nasi żołnierze ocalili niepodległość Polski, która w przypadku innego rozstrzygnięcia tego gigantycznego zmagania zostałaby nieuchronnie kolejną republiką radziecką, a obecnie byłaby (być może) obiektem następnej rewindykacji Putina. Ta nasza wygrana wojna sprawiła, że zaraza komunizmu nie zdołała się rozprzestrzenić na państwa zachodniej Europy, które jednak do dziś nie doceniają tego, jak je po raz kolejny zasłoniliśmy przez nawałą ze wschodu.
Pozostawiając jednak na uboczu sprawę niewystarczającego doceniania Bitwy Warszawskiej skupmy uwagę na tym, kto się najbardziej przyczynił do owego zwycięstwa. Większość sądzi, że Piłsudski. Niektórzy wskazują na udział generała Rozwadowskiego. Legenda opromienia chwałą księdza Ignacego Skorupkę, który miał wymodlić ów cud, który bez pomocy z nieba byłby nieosiągalny. Tymczasem człowiekiem, który tak naprawdę zasadniczo pomógł w osiągnięciu sukcesu, był wojskowy matematyk (łodzianin!) Jan Kowalewski, który złamał szyfry Sowietów i informował polskie dowództwo o wszelkich ich zamierzeniach i działaniach, dzięki czemu wojsko polskie mogło przeciwdziałać tym działaniom z wyprzedzeniem i bardzo skutecznie. Pisałem na ten temat krótki felieton w „Gazecie Krakowskiej” 16.08.2018 roku (tytuł „Zwycięstwo 1920 to cud czy sukces nauki?”), teraz jednak chciałbym się zająć tym tematem dokładniej.
Początek życia bohatera dzisiejszego felietonu absolutnie nie zapowiadał, że będzie on asem wywiadu. Ukończył najpierw Szkołę Handlową Zgromadzenia Kupców w Łodzi, a w 1913 otrzymał dyplom z chemii technicznej na Uniwersytecie w Liege. Wydawało się, że jego dalsza kariera związana będzie z którąś z łódzkich fabryk.
W 1914 wybuchła jednak wojna, o której nikt początkowo nie sądził, że przejdzie do historii jako Pierwsza Wojna Światowa. Rosjanie traktujący Polaków jako swoich poddanych, wcielali ich do swojej armii. W przypadku Jana Kowalewskiego zrobili to - jak się miało okazać - na własne nieszczęście.
Kowalewski został wysłany do szkoły oficerskiej w Kijowie, którą ukończył jako podchorąży i uczestniczył w walkach w Bukowinie i Mołdawii. Ze względu na ponadprzeciętną inteligencję Rosjanie zaangażowali go w wojskach łączności i zatrudnili przy szyfrowaniu i deszyfrowaniu depesz. Kowalewski zdobył wtedy ogromną wiedzę na temat rosyjskich systemów komunikacji radiowej.
Gdy w 1919 roku powrócił do Polski - Sztab Generalny Wojska Polskiego powierzył mu funkcję kryptoanalityka. Kowalewski zaangażował trzech wybitnych matematyków: profesorów Uniwersytetu Warszawskiego i Lwowskiego: Stanisława Leśniewskiego, Stefana Mazurkiewicza oraz Wacława Sierpińskiego i stworzył zespół, który już w 1919 roku złamał pierwsze klucze szyfrowe Armii Czerwonej. Były to szyfry dowództwa XII armii w Kijowie, Armii Ochotniczej i „białej” Floty Czarnomorskiej oraz Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej.
Podczas Bitwy Warszawskiej (13 - 25 sierpnia 1920 roku) Jan Kowalewski złamał wszystkie klucze radzieckie, co umożliwiło odczytanie ponad trzech tysięcy szyfrogramów. Piłsudski miał pełny obraz sytuacji! W 1921 roku Kowalewski otrzymał Srebrny Order Virtuti Militari, ale jego osiągnięcia pozostały tajemnicą wojskową.
Podczas drugiej wojny światowej jako attaché wojskowy ambasady polskiej w Bukareszcie pomagał polskim uchodźcom. Potem tę samą funkcję pełnił w Lizbonie. Jego działania były „solą w oku” Rosjan, dlatego po wojnie pozostał na emigracji w Londynie. Prezydent Andrzej Duda 22 września 2020 mianował go pośmiertnie na stopień generała brygady.