Masz talent? To nie bój się go pokazać innym!
Powiat nowosolski. - Nie chowajcie swoich wyrobów do szaf, bo ominie was przygoda - nawołują dziewczyny, które mają pasję tworzenia
- Najpierw wszystko było w szafie. Nie wierzyłam w siebie. Bałam się wyjść i pokazać te rzeczy - opowiada Małgorzata Andrzejewska z Nowej Soli. W tym przypadku taktem zauważyła koleżanka, która maluje i namówiła do pokazywania umiejętności. Teraz pani Małgorzata sama namawia innych, aby korzystali ze swojego talentu. - Nie chowajcie tych rzeczy, ja nie żałuję tego, że wyszłam z moimi lalkami do ludzi - zachęca kobieta.
Na festynach, w internecie coraz więcej jest osób, które oferuje swoje artystyczne wyroby. Szyją i szydełkują głównie kobiety. Na kolorowych stoiskach można podziwiać prawdziwe cuda ręcznie wykonane. Aleksandra Mieszkowska pracuje w przedszkolu w Siedlisku. Po pracy szyje czapki, kominy i dziecięce opaski. - Nie mam własnych dzieci. „Obszywam” dzieci siostry i znajomych. Bardzo lubię to zajęcie - przyznaje pani Aleksandra.
„Obszywam” dzieci siostry i znajomych. Bardzo lubię to zajęcie
Obie panie wspominają ulubione zabawy z dzieciństwa. Łączą dawne marzenia i umiejętności i dostosowują się do potrzeb rynku. - Kupuję bawełnę z atestem. To specjalna tkanina dla dzieci. Co chwilę zamawiam nowe materiały. Zmieniają się wzory. Bardzo dużo czasu temu poświęcam - opowiada artystka.
Krzysztof Uchal z Nowej Soli wraz z żoną prowadzi fundację „Cepeliada”. Oboje wspierają artystów amatorów. Doradzają, kiedy i gdzie warto pojechać i wystawić swoje wyroby. - Jednak zawsze za sukcesem kryją się pieniądze. Rękodzieło jest traktowane po macoszemu - stwierdza Krzysztof Uchal. Zdaniem naszego rozmówcy przydałyby się programy wsparcia dla artystów, które finansowałyby gminy. - Jest dużo ukrytych talentów, ale nie ma kto ich wyciągnąć. Jedna rada: trzeba być bardzo upartym i konsekwentnym, aby dojść do jakiegoś celu - podsumowuje.
Zdaniem naszego eksperta potrzebne są także duże wydarzenia kulturalne, w których mogliby uczestniczyć tacy artyści jak panie Małgorzata i Aleksandra i tam się promować. Problem w tym, że trudno przebić się z nowymi inicjatywami. Wsparcia zwykle nie dostają nowicjusze, tylko takie instytucje z doświadczeniem, które akurat mają inne priorytety.
Małgorzata Andrzejewska zapytana, czy da się rozwinąć działalność, żeby można było się z niej utrzymać, zaprzecza ze śmiechem. - Będę zmuszona wrócić do pracy i podejrzewam, że szybko ta pasja się skończy. Ale nie żałuję, że wyszłam z moimi lalkami do ludzi - przekonuje kobieta.
Więcej na ten temat będzie można przeczytać także w „Tygodniku Nowej Soli” już w sobotę.