Masz hobby? To jesteś szczęśliwy
- Znaczki były czarownym wejściem w świat. Jako mali chłopcy chwaliliśmy się swoimi zbiorami. Ten miał Wenezuelę, tamten Paragwaj, a jeszcze ktoś inny Honduras - wspomina pan Aleksander.
W dobrych czasach dla filatelistyki, a było to przed 1989 rokiem, nowosolski oddział Związku Filatelistów Polskich, zrzeszał ponad 300 członków, w szkołach działało kilka kół młodzieżowych. Dziś...153 członków PZF ma całe województwo lubuskie.
Znaczki to dziedzictwo kultury
Długoletni członek stowarzyszenia Aleksander Gibowski, pełniący funkcję prezesa zarządu PZF w Nowej Soli, podkreśla, że dzisiaj jedyne koło młodzieżowe działa w Kargowej, tylko dzięki wielkiej pasji tamtejszego działacza terenowego.
- Znaczki są dziedzictwem kultury narodowej, ale nikt tego dziś nie chce zrozumieć, nawet ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego - mówi z całą powagą pan Aleksander. - Są one jedynie przedmiotem handlu, obrotu handlowego, jakim głównie zajmuje się Poczta Polska. Młodzież w ogóle nie garnie się już do zbierania znaczków, bo to kosztuje. Żeby zgromadzić komplet wydawnictw Poczty Polskiej za rok 2016, należałoby liczyć się z wydaniem 2000 zł. W tym roku znaczki podrożały (zwykły z 2 do 2,60 zł) i w 2017 roku koszt zbierania dojdzie prawdopodobnie do 2600 zł. Dziś w naszym kole jest kilkunastu filatelistów, jeden lekarz, przedsiębiorca, a reszta to emeryci, nie ma nikogo poniżej 60. roku życia. Dla emerytów to także spory wydatek, ale z przyzwyczajenia i pasji zbierania od najmłodszych lat, jeszcze się w to bawią, często kosztem wielu wyrzeczeń.
Zdaniem pana Aleksandra zbieranie to wyłącznie wielka przyjemność, hobby, wejście w świat fantazji. Nie chce nawet wspominać o wartości materialnej uzbieranych klaserów. Powołuje się tylko na słowa wielkiego poety niemieckiego Goethego, który pisał, że człowiek mający hobby, zainteresowania, to człowiek szczęśliwy.
Kogo dzisiaj stać na zbieranie znaczków?
- Poczta, która powinna być zainteresowana rozwojem filatelistyki w kraju, robi wszystko, żeby było jak najmniej filatelistów, dlatego, że z roku na rok drożeją opłaty pocztowe, średnio 30 % rocznie - twierdz nasz rozmówca. - Doszliśmy do tego, że rodziców na to nie stać. Gdy ma się na przykład trójkę dzieci, to kto im kupi po trzy klasery, pensety, osłonki (habidy), pelerynki, katalogi, a przede wszystkim wydawane serie. Żeby było śmieszniej, poczta nie wydaje zróżnicowanych serii znaczków, tylko arkusiki po 9, 12 lub 16 złożonych z tych samych znaczków. Kiedyś każdy członek PZF otrzymywał za darmo wydawnictwa pamiątkowe, czarnodruki (znaczki biało - czarne) i nowodruki (znaczki w formie bloku bez nominału). Dziś za wszystko trzeba płacić. Bogaci ludzie dziś nie zbierają znaczków, lecz jedynie prawdziwi pasjonaci – twierdzi pan Aleksander.

- Przypominam sobie lata sześćdziesiąte, gdy chodziłem do szkoły podstawowej. Znaczki były czarownym wejściem w świat. Jako mali chłopcy chwaliliśmy się swoimi zbiorami. Ten miał Wenezuelę, tamten Paragwaj, a jeszcze ktoś inny Honduras. Dzięki nim poznawaliśmy kraje świata, oglądane obrazki przybliżały obiekty geograficzne, egzotyczną florę i faunę. Jak największy skarb chowaliśmy je w trójkątnych kopertach robionych z kartek zeszytu, który zastępował klaser. Nic dziwnego, że ukuło się wtedy powiedzenie: znaczek uczy, bawi i wychowuje – przekonuje pan Olek.
Zasłużeni działacze stowarzyszenia
- Gdy mieliśmy po dziesięć lat, wraz z kolegami (m.in. Andrzej Maryasz, Marian Kowalski), zorganizowaliśmy pierwszy pokaz swoich znaczków. Zasłużonymi działaczami PZF byli wówczas tacy ludzie jak: Bogusław Olechnowski, Joachim Wierzyński, Janusz Małecki, Bolesław Chciuk, Zbigniew Majewski. Znaczek powinien spełniać swoją rolę. To jest doskonała alternatywa dla pędzącego w zawrotnym tempie świata. Odpoczywam przy znaczkach i zapominam o problemach życia – zwierza się prezes nowosolskich filatelistów.
- Liczymy na to, że może coś ruszy w naszym stowarzyszeniu. Przynależność do koła nie jest darmowa. Składka na Polski Związek Filatelistyczny wynosi 70 zł rocznie. Kontakt prywatny do Aleksandra Gibowskiego to: tel. komórkowy: 605 569 933.