Masowa broń biologiczna na emerytów, czyli wszystkie teorie spiskowe o pandemii

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas / Polska Press
Marek Kęskrawiec

Masowa broń biologiczna na emerytów, czyli wszystkie teorie spiskowe o pandemii

Marek Kęskrawiec

Koronawirus to broń biologiczna, która wymknęła się Chińczykom z laboratorium. Albo produkt amerykańskiego wojska, który miał osłabić coraz silniejsze Chiny, jednak okazał się nadspodziewanie zaraźliwy i rozpełzł się po całym świecie. Albo broń Demokratów przeciwko Donaldowi Trumpowi. Albo spełnione proroctwo Deana Koontza. Teorie spiskowe na temat pochodzenia pandemii mnożą się w nieskończoność. Ich poważne traktowanie to jednak kwestia wiary i naszej konstrukcji psychicznej, a nie wiedzy i faktów.

Antyszczepionkowcy już w styczniu głosili, że za koronawirusem tak naprawdę stoi przemysł farmaceutyczny, który w pogoni za zyskami stworzył groźnego wirusa. Po co? By zarazić miliardy ludzi, a potem sprzedawać im za miliardy dolarów leki oraz szczepionki. W tym celu zastosowano patogen z jednej strony bardzo zaraźliwy, by ogarnął większą część ludzkości, a z drugiej - niezbyt śmiertelny - by chorych dało się długo leczyć. Jako potwierdzenie tej tezy służy ujawniony 22 stycznia na Twitterze angielski patent dotyczący badań nad koronawirusem, sponsorowanych m.in. przez fundację Billa Gatesa.

Nazwisko słynnego miliardera oskarżanego wielokrotnie o sterowanie losami świata elektryzowało tygodniami spiskowe portale, choć szybko okazało się, że w laboratoriach badano zupełnie inny koronawirus, groźny raczej dla ptaków i trzody chlewnej niż ludzi. Ponadto Gates od lat ostrzega ludzkość przed groźnymi wirusami, które mogą przetrzebić populację na Ziemi, zaś na badania mające dać nam szansę przetrwania przeznacza grube miliony z prywatnej kasy. Dla niektórych „spiskowców” to jednak słaby argument, zaś głębokie zaangażowanie w sprawę to raczej dowód przeciwko amerykańskiemu miliarderowi i filantropowi: skoro Gates ostrzegał przed pandemią, to musiał mieć na jej temat jakąś tajemną wiedzę.

Spisek rządów i polski wątek

Zwolennicy tej teorii uważają zarazem, że w gigantyczny spisek wmieszane są rządy najbogatszych, ale też najbardziej starzejących się państw, które chcą pozbyć się emerytów. Dlaczego? By w świecie, w którym ludzie żyją coraz dłużej, ograniczyć koszty związane z wypłacaniem emerytur. Jak to możliwe, że żaden europejski rząd nie wyłamał się z tego spisku i nie ujawnił go? Cóż, wszystkie są częściami tej samej struktury, od dawna w różnych konfiguracjach zarządzającej naszą planetą i wykorzystującej te same metody do ogłupiania i kontrolowania ludzkości.

Przed koronawirusem rolę tę pełniły najczęściej tzw. chemtrailsy. Dla normalnie myślących ludzi są to wypuszczane przez samoloty zwykłe smugi kondensacyjne, zawierające parę wodną, dwutlenek węgla i tlenek azotu. Dla ludzi ogarniętych manią spisków są to jednak metale ciężkie, bakterie, grzyby lub wirusy mające zredukować liczbę ludzi na Ziemi, a wcześniej zablokować ich krytyczne myślenie, by nie mogli przeciwko temu procesowi protestować. Naukowcy od wielu lat przedstawiają liczne dowody na rzeczywisty skład tych „złowrogich” mieszanek, ale nic to nie pomaga. Na ziemi żyją miliony ludzi święcie wierzących w ten spisek, a ich liczba co roku wzrasta.

Kolejny dowód rzekomego ogólnoświatowego spisku koronawirusowego ma swoje centrum w Polsce i jest kolportowany przez wyznawców metod leczniczych Jerzego Zięby, inżyniera po krakowskiej AGH. Mimo braku medycznego wykształcenia jest on niezwykle popularnym autorytetem i uzdrowicielem dla tysięcy Polaków. Głosi m.in., że normy cholesterolu są sztucznie zaniżane, by sprzedawać leki, gdy tymczasem cholesterol wcale nie jest aż tak szkodliwy. Ta teoria akurat może mieć pewne podstawy naukowe, gdyż od lat wiadomo, że na serce nie choruje wielu ludzi z wysokim cholesterolem, zaś zawałów i udarów doznają również osoby z bardzo niskim jego poziomem.

Dzisiejsze oburzenie świata naukowego budzi co innego. Zięba twierdzi, że cudownym lekiem na sepsę i nowotwory jest witamina C. Teraz do tej grupy chorób dołączył również koronawirusa, którego można się rzekomo pozbyć za pomocą wlewów ogromnych ilości witaminy C oraz zastrzyków z perhydrolu. Niestety, ani rząd, ani lekarze nie chcą słuchać zbawczych teorii inżyniera, co wedle jego wyznawców stanowi kolejny dowód na ogólnoświatowy spisek. I to nadzwyczaj skuteczny, bo składający się z w zasadzie całego środowiska lekarskiego…

Jest to o tyle śmieszne, że istotę spisków stanowi ich elitarność i wąskie grono uczestników, którzy w ten sposób chronią się przed wyjściem na jaw prawdy. Tu jest dokładnie odwrotnie, ale wyznawcom teorii spiskowej to w ogóle nie przeszkadza. Jak również fakt, że za jej głoszeniem kryje się równoczesna promocja „ratujących” życie preparatów. Sprzedaje je oczywiście firma samego Zięby.

Chińska broń biologiczna?

Jedną z najszerzej rozpowszechnionych teorii na temat koronawirusa jest ta łącząca Covid-19 z tajnym laboratorium w Instytucie Wirusologii w Wuhan, uchodzącym za najnowocześniejsze w Chinach. Na łamach poważnych mediów pojawiła się ona po raz pierwszy 26 stycznia za sprawą „The Washington Post” i mówi o sekretnym programie chińskiej broni biologicznej. Wygłosił ją Dany Shoham, doktor mikrobiologii i zarazem były oficer izraelskiego wywiadu.

Co ciekawe, pierwszy raz pisał o tym już w lipcu 2019 roku na łamach magazynów naukowych. Nie wiadomo, ile prawdy jest w „wojskowych” korzeniach zarazy, faktem jednak pozostaje, że w laboratorium w Wuhan badano wcześniej wirusy odpowiedzialne za Ebolę, SARS, ptasią grypę i dengę, tyle że oficjalnie w celu wynajdywania leków, a nie broni biologicznej.

Prawdą jest też, że chiński prezydent Xi Jinping po wybuchu epidemii podkreślał, jak wielkie znaczenie ma zachowanie bezpieczeństwa w laboratoriach biologicznych. To tylko nakręciło falę podejrzeń, a po internecie rozlała się fala doniesień, wedle których podczas eksperymentów z nietoperzami (na których korona¬wirusy bytują) zarażeniu ulegli chińscy badacze, a potem roznieśli zarazę pośród rodzin i znajomych. Zaraza ta jest rzekomo tak paskudna, że nawet po wstępnym wyleczeniu nadal pozostaje w ukryciu i powoli dewastuje płuca.

Dyskutować z tą brednią nie sposób, ale lęk przed nią jest jak najbardziej realny.

Oficjalnie chińskie władze twierdzą, że słynne laboratorium w Wuhan nie ma żadnego związku z pandemią. Również zachodni eksperci w to wątpią, gdyż tamtejsza placówka nie jest tajnym ośrodkiem, lecz znanym na całym świecie ośrodkiem badawczym, który współpracuje z naukowcami na całym świecie. Ponadto eksperci wskazują na fakt, że obecnie badania nad wykorzystaniem wirusów jako broni biologicznej nie są wcale tak popularne, gdyż ciężko nad nimi zapanować, a ich użycie szybko mogłoby tak samo zagrozić atakującemu, jak atakowanemu. Duża prędkość rozprzestrzeniania się koronawirusa tylko to potwierdza.

Zdaniem władz chińskich - początkowo - źródłem pandemii był targ ryb, owoców morza i dzikich zwierząt znajdujący się 20 km od instytutu w Wuhan. To tam miało być pierwotne źródło zarażenia i tam też koronawirus miał przeskoczyć ze zwierzęcia na człowieka. Najpierw mówiono, że rozsadnikiem pandemii był południowoazjatycki ssak łuskowiec, ale teorii tej nie potwierdzono. O wiele prawdopodobniejsze wydaje się, że winne są nietoperze, jednak nie bezpośrednio, ale poprzez nieznanego do dziś pośrednika miedzy tymi ssakami a człowiekiem. Odrzucono m.in. tezę o bezpośrednim przejściu wirusa poprzez zupę z nietoperza, popularną pośród Chińczyków.

Takie danie nie jest wcale popularne w Wuhan, zaś słynny film przedstawiający kobietę delektującą się nietoperzem pochodzi z 2016 r. i został nagrany przez znaną blogerkę podróżniczą na pacyficznym archipelagu wysp Palau, a nie w Chinach.

W połowie marca za niewinnego uznano też słynny targ rybny w Wuhan, gdyż okazało się, iż pacjent zero, od którego zaczęła się pandemia, nigdy tam nie był i nie ma dowodów, by ktoś mu stamtąd dostarczał jedzenie. To skrupulatne i krytyczne badanie źródeł pandemii budzi na pewno zaufanie większości ludzi, ale brak jasnej odpowiedzi i wskazania konkretnej przyczyny daje jednocześnie pożywkę dla kolejnych teorii spiskowych.

Zarazą obalić Donalda Trumpa

Niektóre z nich wskazują na wspólne amerykańsko-chińskie korzenie zarazy. Wedle tez głoszonych przez Josha Bernsteina, publicystę popularnego wśród radykalnych konserwatystów, koronawirus jest dziełem chińskich biologów (pracujących z błogosławieństwem władz w Pekinie) oraz amerykańskich Demokratów, pragnących zdezorganizować życie w USA do tego stopnia, by uniemożliwić reelekcję Donalda Trumpa lub nawet pomóc obalić go wcześniej.

Paradoksalnie, teoria ta karmi się także tym, że prezydent USA nagminnie używa nazwy „chiński wirus”, a jego środowisko - wedle liberalnych mediów - wykorzystuje pandemię jako środek do szerzenia niechęci do Chińczyków, emigrantów oraz lewicowych środowisk. Ta ostatnia teoria może jednak równie dobrze świadczyć o przewrażliwieniu na swym punkcie ze strony amerykańskiej lewicy, pogrążonej w politycznym kryzysie.

Na koniec hit pośród spiskowych teorii, czyli „Oczy ciemności”, książka słynnego autora thrillerów politycznych, Deana Koontza. Pisze w niej o wirusie… Wuhan-400, który ma zniszczyć ludzkość. Brzmi znajomo, kłopot jednak w tym, że u Koontza wirus zabija każdego zarażonego w ciągu maksymalnie jednej doby, ponadto bytuje wyłącznie na ludziach, a poza ich organizmem nie jest w stanie przetrwać dłużej niż minuty. No i na dokładkę, tak naprawdę wirus nie nazywa się Wuhan-400, tylko Gorki-400. Jego nazwę zmieniono dopiero w wydaniu książki z 1989 r., z powodów politycznych. Blok sowiecki właśnie się rozpadał, ZSRS był w głębokim kryzysie, rosła natomiast siła Chin. Wydawca uznał, że chińska nazwa będzie miała większą siłę marketingową.

Nauka na razie nie znalazła przejrzystej odpowiedzi na pytanie o pierwotne źródło pandemii. Wciąż najwięcej zwolenników w świecie naukowym ma teza o przejściu wirusa z nietoperza na człowieka. Zapewne nieprzypadkowo zdarzyło się to w Chinach, gdzie ludzie mają bardzo urozmaicone menu i konsumują stworzenia w innych częściach świata niejadalne. Ponadto w Państwie Środka dochodzi do wyjątkowo agresywnych ingerencji w ekosystem, co - jak wiadomo - od wieków było najszybszym źródłem przenoszenia się na ludzi chorób odzwierzęcych. W tym ujęciu można poważnie mówić o kolejnej teorii, bynajmniej nie spiskowej - o zemście Matki Ziemi za jej codzienne niszczenie przez człowieka.

Marek Kęskrawiec

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.