Masło po 10 zł? To możliwe
Tak prognozują fachowcy, bo już teraz drożeje ono niemal z dnia na dzień.
- Zdębiałam, kiedy w hipermarkecie w Lublinie zobaczyłam cenę masła. 6,75 zł. I to w promocji - mówi zaskoczona pani Dominika. Co gorsza, zdaniem specjalistów to nie koniec podwyżek.
Masło drożeje w ekspresowym tempie od listopada 2016 roku i cena kostki - nieco ponad 4 zł - jest już tylko wspomnieniem.
- Pracuję w branży mlecznej już od 16 lat, ale tak wysokich cen jeszcze nie było - przyznaje Rafał Stachura, prezes Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Jego zdaniem, przez lata masło w Polsce było zbyt tanie. Mleczarniom wręcz nie opłacało się go produkować. - Głowiły się, jak na tej produkcji nie stracić. Teraz trend się odwrócił - przyznaje prezes.
Przyczyn wzrostu cen trzeba szukać nie w Polsce, ale głównie w Europie Zachodniej. Tam klienci mocniej postawili na zdrowe odżywianie i naturalne produkty.
Dodatkowo, jak podkreśla Stachura, większość produkowanego w Europie masła wcale nie trafia na półki sklepowe, tylko do producentów żywności.
- Na przykład ciast. Wiele firm, idąc za trendami i oczekiwaniami klientów, przestało używać oleju palmowego i zastąpiło go masłem. To z tego powodu zapotrzebowanie na rynku jest ogromne i ceny też wysokie - tłumaczy.
Eksperci licytują się w przewidywaniach cen tego produktu. Część analityków uważa, że do końca roku kostka będzie kosztowała nawet 10 złotych.
Agencja Rynku Rolnego jest ostrożniejsza w prognozach, ale i tak przewiduje, że do grudnia ceny masła wzrosną jeszcze nawet o 9 procent.
Chińska tajemnica ceny masła
Sprawdzamy, dlaczego masło jest najdroższe w historii, skoro ceny mleka nie wzrosły dramatycznie. Okazało się, że to kwestia mody na Zachodzie, kłopotów w Nowej Zelandii i zapotrzebowania Chin.
Oficjalna, średnia cena masła w Polsce to 6,5 zł. To dużo, ale w sklepie można przeżyć jeszcze większy szok.
- W środę w sklepie na Kalinowszczyźnie widziałam masło po 8,2 zł za kostkę - relacjonuje Czytelniczka.
Mleko w normie
Pani Dominika, robiąc we wtorek zakupy w jednym z lubelskich hipermarketów, zauważyła jeszcze jedną rzecz.
- Cena jogurtu też poszła w górę. Do tej pory wynosiła 1,05 zł, a teraz 1,50 zł. Może to niedużo, ale ja jogurty dla rodziny kupuję w ilościach niemal hurtowych. 50 groszy na sztuce więcej sprawia, że rachunek w sklepie jest kilka złotych wyższy niż do tej pory - narzeka.
Ceny masła rosną od listopada zeszłego roku i kryje się za tym pewna tajemnica, bo mleko wcale tak bardzo nie podrożało.
Równo rok temu rolnicy w całym kraju protestowali przeciwko niskim cenom mleka.
- 14 tysięcy gospodarstw na Lubelszczyźnie stoi na krawędzi upadku - mówili na manifestacji w Lublinie i wyliczali: - Koszt wyprodukowania litra mleka to 1,32 zł, a skupowane jest po 99 groszy.
Wtedy średnio w skupie za hektolitr mleka płacono 104,88 zł, a teraz ponad 133 zł.
- Mleko tak bardzo nie podrożało - przyznaje Robert Stachura, prezes Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka, który rok temu protestował przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim.
- Ceny faktycznie wzrosły, ale nie nazwałbym tego jeszcze odbiciem. Mówmy raczej o pozytywnym trendzie, który, mam nadzieję, utrzyma się - dodaje.
Chodzi o tłuszcz
Skąd zatem wyższe ceny masła i jogurtów?
Bo na światowych rynkach nie podrożało mleko jako takie, ale zawarty w nim tłuszcz. To on jest wykorzystywany do produkcji masła i jogurtów.
- Jogurt bez tłuszczu jest po prostu niesmaczny, bo to tłuszcz jest nośnikiem smaku - przypomina Stachura.
Na cenę masła złożyło się wiele czynników. Pierwszy to moda na naturalne produkty i zwiększone zapotrzebowanie na europejskim rynku.
Kolejnej przyczyny trzeba szukać daleko od Europy. Znacznie wzrosło spożycie masła w USA i jest jeszcze kwestia Nowej Zelandii.
W 2016 r. anomalie pogodowe sprawiły, że spadła tam produkcja mleka. A właśnie ten kraj zaopatrywał Chiny w mleko, masło i sery.
Skoro Chińczycy nie mogą kupować, tyle ile potrzebują w Nowej Zelandii, to skierowali wzrok na inne rynki, podbijając ceny.
Takie globalne zależności to nic nowego. Kilka lat temu nagle zdrożał lubelski chmiel, bo w USA spłonął wielki magazyn z tym produktem.
Co będzie dalej?
Pytanie tylko, kiedy ceny przestaną rosnąć? W pewnym momencie mogą osiągnąć takie wielkości, że klient w sklepie nie zdecyduje się na kupno kostki.
Rozwój wydarzeń trudno przewidzieć, ale Stachura wyjaśnia:
- Przez lata masło w Polsce było bardzo tanie. Dużo tańsze niż w krajach Europy Zachodniej. Dlatego wzrost cen wydaje się Polakom wręcz dramatyczny, a zachodni klient tego tak nie odbiera, bo tam masło było zawsze droższe. Dziś w Polsce mamy po porostu cenę rynkową, jaka powinna być już dawno - dodaje.
Pani Dominika: - Nie wykluczam, że jeśli masło będzie jeszcze drożeć, to w moim domu nie będzie się go jadać na co dzień. Pieczywo będziemy smarować margaryną.