Marta niedawno została mamą, dla syna chce być sprawniejsza

Czytaj dalej
Fot. arch. prywatne
AGR

Marta niedawno została mamą, dla syna chce być sprawniejsza

AGR

- Urodziłam się dwa miesiące za szybko. Od urodzenia zmagam się z porażeniem wszystkich kończyn. Marzę tylko o samodzielności, ale bez rehabilitacji nigdy jej nie osiągnę - mówi 26-letnia Marta Kaczmarek-Szwagierczak.

Marta urodziła się jako wcześniak. - Dwa miesiące. Wydaje się, że to tyle, co nic. Dla mnie jednak okazały się kluczowe, bo wpłynęły na całe życie. Sprawiły, że jest niezwykle trudne. Przez ten mój pośpiech w przyjściu na świat musiałam walczyć o każdy oddech już od pierwszej sekundy życia. Moja mama nie wiedziała, co ze mną będzie. Musiała się śmiertelnie bać. Trafiłam do inkubatora, dostałam też szczepionkę, która tylko pogorszyła sprawę. Dziecięce porażenie mózgowe - taka zapadła diagnoza. Choroba przywiązała mnie na długie lata do wózka inwalidzkiego, zabrała szczęśliwe dzieciństwo, zamieniając podwórko na szpitalne korytarze - opowiada Marta.

Ból - nieodłączny towarzysz

Tysiące godzin rehabilitacji, niekończące się pobyty w szpitalach i niezliczone operacje nie złamały Marty i jej rodziny. Wszelkimi możliwymi sposobami walczyli o jej zdrowie. Walczą nadal, każdego dnia.
- Jako dziecko pytałam dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego inne dzieci mogą chodzić, biegać, a ja jestem przykuta do wózka, bo moje rączki i nóżki są niesprawne? Mama odpowiadała, że taka się urodziłam, ale lekarze dawali nadzieję, że - choć niesamodzielne - postawię swoje pierwsze kroki. Skupiłam się tylko na tym, by w końcu wstać z łóżka, choć na chwilę. Walczyłam o to ze wszystkich sił - opowiada Marta.
Liczne operacje kończyn, przeszczep mięśni, śruby i blachy w nogach, nieustanny ból i cierpienie. Marta dzielnie znosiła to wszystko. Najgorsza była dla niej bezradność. Ogromnym wsparciem od zawsze jest dla niej mama.

Miłość daje siłę

- W moim przypadku niedowład dotyczy wszystkich kończyn. W części sprawna jest tylko jedna ręka, ale to nadal za mało, bym chociaż mogła się sama uczesać, umyć, zrobić coś do jedzenia. Jestem zależna od innych. Od dziecka to mama była moją ostoją, która nie pozwalała mi upaść - wspomina kobieta.
Dzisiaj obok niej jest także mąż i maleńki synek Wojtuś. - Gdy poznaliśmy się z mężem, wiedział o mojej niepełnosprawności, jednak to mu nie przeszkadzało. Codziennie udowadniamy, że miłość nie zna barier. Jestem wdzięczna losowi za moich bliskich, bo nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Jednak nadal mam tylko jedno marzenie: być samodzielna - mówi.
Niezależność, choćby częściowa - to cel, który Marta sobie postawiła. - Gdy się położę, będę leżała, dopóki ktoś mnie nie podniesie. Chciałabym zrobić mężowi obiad, jak wróci z pracy, wziąć syna na ręce, ale nie jestem w stanie. Nawet zwykła toaleta jest poza moim zasięgiem. Chociaż wydawać by się mogło, że mój przeciwnik nie jest do pokonania, to przez lata zmagań nauczyłam się, że nigdy nie można się poddawać - mówi.
Rehabilitacja to dla Marty jedyna szansa na upragnioną niezależność. Brakuje jej jednak sprzętu i godzin ćwiczeń ze specjalistami. Z kosztami turnusów rodzina Marty nie jest w stanie poradzić sobie samodzielnie. Dlatego prosi o pomoc. By wesprzeć Martę, trzeba wejść na stronę Fundacji Siepomaga: www.siepomaga.pl/martaks.

Zobacz też wideo: mały Wojtek potrzebuje pomocy!

AGR

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.