Marta Basek z Żor marzy o Koronie Maratonów Polskich [ZDJĘCIA]
Marta Basek z Żor przebiegła w życiu dwa maratony, ale nie odpuszcza i wyznacza sobie nowe cele. Pracuje w Zespole Szkół nr 6 w Żorach. Jest nauczycielem wychowania fizycznego. Zdjęcia: Archiwum prywatne
Bieganie daje mi radość, wewnętrzną siłę, adrenalinę i wiele niezapomnianych chwil. Systematyczność, wiara we własne siły, ciężka praca, wytrwałość w dążeniu do celu - to bardzo ważne cechy, które zaszczepiam moim uczniom. Opowiadam im o mojej pasji, startach w zawodach, po prostu o przyjemności, jaką sprawia mi bieganie. Słuchają, biegają, poprawiają swoje wyniki, a niektórzy już teraz marzą, aby kiedyś przebiec maraton. Życzę im tego z całego serca - mówi Marta Basek, nauczycielka wuefu z Zespołu Szkół nr 6 w Żorach , która niedawno zajęła 11. miejsce w Polsce wśród nauczycieli - kobiet startujących w 42. Maratonie w Dębnie. Dziś należy do grupy Biegowej HRmax Żory i zachęca mieszkańców do biegania.
Łzy na mecie biegu
Jak pani Marta wspomina maraton w Dębnie? - To był fantastyczny start. Cieszyłam się, że były to również Mistrzostwa Polski Nauczycieli z racji wykonywanego zawodu. Zeszłam poniżej 4 godzin, co było moim celem. Chciałam pobiec jak najlepiej, ponieważ wiedziałam, że moi uczniowie czekają na moją relację i wynik - mówi nam 40-letnia pani Marta, mieszkanka Żor.
- Podczas maratonu nie miałam żadnych kryzysów. Euforia, radość towarzyszyły mi podczas całego biegu. Wewnętrzna motywacja, dążenie do określonego celu spowodowały, że na każdym z etapów maratonu kontrolowałam czas i tempo, z jakim biegnę. Po 30 kilometrach czułam w sobie tyle energii, że miałam wrażenie, że mogę "góry przenosić'. I ta energia towarzyszyła mi aż do samej mety - dodaje biegaczka.
Gdy przekroczyła linię mety, popłynęły łzy wzruszenia i radości z doskonale wykonanej pracy. - Jestem osobą bardzo emocjonalną i takie chwile zawsze mnie wzruszają. Nie czułam zmęczenia, ponieważ adrenalina i endorfiny wzięły górę. Owszem, nogi bolały, ale nie myślałam o tym, bo skupiałam się na radości z pokonanego dystansu. Poza tym widok kilkuset uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi na mecie robi niesamowite wrażenie - wspomina biegaczka.
Do maratonu pani Marta wytrwale przygotowywała się. - Już od początku roku skupiałam się na starcie w maratonie. Biegałam trzy razy w tygodniu. Raz w tygodniu robiłam długie wybieganie - około 20 kilometrów, ćwiczyłam siłę i wytrzymałość. Wystartowałam też w kilku zawodach na 5 km, 10 km i w półmaratonie - mówi Marta Basek.
W maratonie w Dębnie wzięło udział około 2100 zawodników, a metę przekroczyło 1820 osób. Nauczycieli było 85, w tym 24 kobiety. Pani Marta zajęła 11 miejsce wśród pań.
Najpierw był Wrocław
Jak się okazuje, pani Marta ma na koncie już dwa maratony. Pierwszy raz dystans 42 km i 195 m pokonała we Wrocławiu w 2014 roku. Wówczas linię mety przekroczyła z czasem 4:15:38.
Jak wspomina ten start? - Pierwszy maraton to zawsze lęk, obawa, czy dam radę i zastanawianie się, co ja tu robię? Po 30 kilometrze czułam zmęczenie, ale nie miałam żadnego kryzysu. Na mecie były oczywiście radość i łzy. To były niesamowite przeżycia - wspomina nasza biegaczka, która w planach ma zdobycie Korony Maratonów Polskich.
- Każda dziewczynka marzy o tym, aby być królewną... ha ha. A tak na poważnie, to jesienią planuję przebiec maraton w Warszawie i Poznaniu, a wiosną przyszłego roku zakończyć Koronę w Krakowie - mówi Marta Basek.
Jednak żorzanka nie tylko biega maratony. Ten rok obfituje w kilka ważnych startów w wielu zawodach, oprócz niedawnego 42. Maratonu w Dębnie, pani Marta ukończyła IV Gliwicki Bieg Orkiestrowy na dystansie 10 km. Wzięła też udział w biegu charytatywnym na 5 km pod nazwą "Przybij 5-tkę Ani! Bieg z nadzieją". Była jeszcze 7 Cieszyńska Fortuna na 7 km i XVI Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego.
Pasja od trzech lat
Marta Basek biega od trzech lat. - Przygodę z bieganiem rozpoczął mój mąż. Pojechałam z nim na pierwsze zawody, aby mu kibicować i żałowałam, że nie startuję, gdy zobaczyłam atmosferę tam panującą. Był to Bieg Sylwestrowy w Krakowie. Następnego dnia poszłam pobiegać i tak biegam do dzisiaj, i jeśli zdrowie pozwoli, to z pewnością będę to robić jak najdłużej. Warto dodać, że mój mąż należał już wtedy do Grupy Biegowej HRmax Żory, więc zapisanie się do zespołu było normalną koleją rzeczy - wspomina Marta Basek, która dzisiaj też należy do klubu.
- HRmax Żory to grupa fantastycznych ludzi, pasjonatów biegania, otwartych, życzliwych, zawsze chętnych do pomocy, angażujących się w wiele akcji charytatywnych. Spotykamy się dwa razy w tygodniu. We wtorki spotykają się same dziewczyny - zachęcamy kobiety nie tylko z klubu do biegania, a w czwartki spotykają się wszyscy chętni. Zbiórka jest na żorskim Rynku. To stamtąd ruszamy pobiegać wokół Żor lub w okolicznych lasach. W weekendy niektórzy wyjeżdżają na treningi w góry. Licznie bierzemy udział w wielu zawodach, bo lubimy sobie podnosić poprzeczkę - mówi nasza biegaczka.
Jak przyznaje, do niedawna jeszcze wielu Hrmaxów marzyło o maratonie, a teraz wielu ma go już za sobą. Członkowie biorą też udział w biegach górskich, przełajowych, charytatywnych i wielu innych ciekawych imprezach w Polsce i za granicą. Najbliższy start? 11 maja odbędzie się III Żorski Bieg Ogniowy.
Góry, kajaki, narty...
Pani Marta mieszka w Żorach. Jest szczęśliwą mężatką (z mężem biega w klubie) i mamą dwójki wspaniałych dzieci: 5-letniej Oli I 9-letniego Szymona, którzy startują w biegach ulicznych dla dzieci i cieszą się z biegania, a poza tym często kibicują rodzicom w startach. Wielkie wsparcie podczas zawodów pani Marta i jej mąż mają ze strony swoich rodziców. Ich doping jest nieoceniony. Poza bieganiem pani Marta uwielbia chodzić po górach. Poza tym lubi spływy kajakowe i narty. W wolnych chwilach czyta też książki.