Marszałek Całbecki: - Patriotyzm to poczucie wspólnoty. Także tej lokalnej
Rozmowa z Piotrem Całbeckim, marszałkiem województwa kujawsko-pomorskiego o patriotyzmie w wielu odsłonach. Nie tylko tej ogólnej, państwowej, ale i bliższej każdemu z nas - regionalnej.
Nie wystarczy mieć biało-czerwony szaliki, by móc mówić o sobie „patriota”?
Myślę, że czasami te szaliki przeszkadzają.
A pan... Jest pan patriotą?
Tak, uważam się za kogoś, kto kocha swój kraj i utożsamia się bardzo mocno z Polską. Jestem dumny, że jestem Polakiem!
Ma pan swoją definicję patriotyzmu? Czy jest nim walka z bronią w ręku, czy także inne postawy i zachowania?
Cieszę się z tego, że żyjemy w wolnym kraju. O takiej Ojczyźnie marzyło kilka pokoleń Polaków. Świadomość, że mamy to szczęście być pokoleniem, które nie musi toczyć wojen, jest wspaniałym uczuciem. Jestem szczęśliwy z tego powodu! Nie wiem, jakbym zdał egzamin, gdyby trzeba było wziąć do ręki broń i iść na wojnę. To niezwykle trudna sprawa. Nie potrafię odpowiedzieć...
Bogu dziękuję, że jesteśmy wolnym krajem. To, co dziś możemy zrobić, to dbać o tę wolność za wszelką cenę, tak, aby wewnętrzne konflikty i zewnętrzne zagrożenia nie pozbawiły nas niepodległości.
Czy praca na rzecz rodziny, otwartość na innych, kultywowanie tradycji są zachowaniami patriotycznymi?
Oczywiście! Jest to naturalny sposób uprawiania patriotyzmu. Cóż po oficjalnych obchodach, publicznych wystąpieniach, jeśli zabraknie celebrowania świąt, spotkań i odpowiedniego przekazu z rodzinnego domu? Najtrudniej jest przekonać do patriotycznych postaw własne dzieci, oczywiście nie zmuszając ich do niczego. Trudno przekazać im swoją postawę i doświadczenia w taki sposób, by zaczęły dostrzegać innych, by akceptowały różnorodność, odmienność i szukały w niej wspólnego mianownika. Otwartość na innych to fundament każdej wspólnoty, także narodowej.
Piotr Całbecki, urodzony w Toruniu polityk, samorządowiec, absolwent UMK (studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi), w latach 1998-2002 w zarządzie miasta Torunia, gdzie odpowiadał m.in. za sprawy dotyczące integracji europejskiej, w latach 2002-2006 dyrektor wydziału rozwoju i projektów europejskich UM w Toruniu, od 2006 r. marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. W październiku 2015 r. został członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Województwo jest podzielone, silne ośrodki rywalizują ze sobą. Czy wspólne promowanie regionalnych produktów jest przejawem lokalnego patriotyzmu?
Budowanie tożsamości to nie tylko znajomość swojego regionu i utożsamianie się z jego wspólnotą. W naszym województwie mieszkają przeszło dwa miliony osób. Wszyscy stanowimy jedną samorządową wspólnotę. Warto czerpać z bogactwa naszego regionu, które polega na jego różnorodności. Podkreślanie tej różnorodności, choćby przez promocję lokalnych produktów, jest zadaniem między innymi samorządu województwa i kogoś, kto reprezentuje wszystkich mieszkańców regionu, czyli marszałka. Nasza tradycyjna kuchnia warta jest promowania - jest bogata i wyjątkowa, stanowi część naszego dziedzictwa kulturowego. A produkowana na Kujawach i Pomorzu żywność jest ceniona nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Pewien rezydent, który prowadził protest głodowy, oświadczył, że jest patriotą, bo nie wyjechał z kraju.
Myślę, że wierzy w to, iż walczy nie tylko o swoje, ale o coś, co jest ważniejsze i bardziej szlachetne. To gorzki wyrzut, kierowany do tych, którzy powinni zwrócić uwagę na sytuację w ochronie zdrowia. Od młodych lekarzy przecież zależy przyszłość polskiej medycyny. Tak, ten człowiek jest patriotą; chce godnie żyć w własnym kraju, a na służbę zdrowia patrzy przez pryzmat bezpieczeństwa pacjentów i zbyt małych nakładów na publiczną opiekę zdrowotną.
Zatem pan się z nim utożsamia?
Uważam, że lekarze mają rację. Zawsze na to zwracaliśmy uwagę, że nie da się prowadzić medycyny na dobrym, nowoczesnym poziomie bez pieniędzy. Twierdzenie, że jest to możliwe - to fikcja. Tak jak iluzją jest założenie, że wszelkie problemy rozwiąże prywatna służba zdrowia. Ze zdrowiem nie można igrać.
Z badań nad patriotyzmem wynika, że Polacy przedkładają patriotyzm krajowy nad lokalny. Czy w swojej pracy stawał pan przed podobnym dylematem?
Nigdy, raczej odwrotnie. Zawsze uważałem, że to co robimy w regionie, to jest tak naprawdę 1/16 rozwoju naszego kraju. I to jest nasz wkład w budowanie wielkiej Ojczyzny.
Patriotyzm w Polsce się zmienia. Szczególnie od czasu wejścia do Unii Europejskiej jest - a raczej był jeszcze do niedawna- mniej martyrologiczny, bogoojczyźniany. Natomiast jest zawłaszczany przez różne środowiska i sprowadzany, na przykład, do dyskusji o przyjmowaniu uchodźców. Bydgoszcz deklaruje chęć ich przyjęcia, Toruń - nie. Czy ten problem można w ogóle rozważać w kategoriach patriotyzmu?
Akurat ta kwestia może ma jakiś związek z postawą patriotyczną, bo poprzez przyjmowanie (lub nie) uchodźców pokazujemy na zewnątrz, jacy jesteśmy i odkrywamy swoje wnętrze. Tak naprawdę pomoc uchodźcom powinna być odruchem sumienia. To jednak może mieć niewiele wspólnego z patriotyzmem. Niestety, w tych kategoriach ta kwestia jest często nadużywana do uprawiania polityki. Moim zdaniem Unia Europejska popełnia ogromny błąd „kwotując” uchodźców i prowadząc niezrozumiałą politykę w tym zakresie. Uchodźcy wybierają kraj, do którego chcą się udać po pomoc. To, gdzie się znajdą i w jaki sposób wybrane przez nich państwo odpowie na ich potrzeby, jest jego wewnętrzną sprawą. Tymczasem Unia niczego nie uzgadnia, narzuca rozwiązania z pozycji siły. Nie ma spójnej polityki. W ten sposób wyrządza się tysiącom ludzi krzywdę. Do Europy zawsze przybywali uchodźcy. To dowód, że Stary Kontynent jest miejscem, gdzie się lepiej żyje, jeśli chodzi o kwestie materialne i wolnościowe. Mamy taką sytuację, że trzeba odpowiedzieć sercem. I trzeba zrobić wszystko, żebyśmy tego serca nie utracili. W kontekście Polski i Polaków, którzy przez wieki korzystali z azylu w wielu państwach, mówienie dzisiaj: „Nie przyjmujemy!” jest niezrozumiałe. Trzeba umieć zaakceptować drugiego człowieka, który myśli i wierzy inaczej.
Znane jest pojęcie „patriotyzmu ekonomicznego”. Badania pokazują, że Polacy coraz chętniej wybierają rodzime marki i chcieliby, aby produkty pochodzące z małych, rodzinnych przedsiębiorstw były oznaczone. Czy samorządy mają jakieś narzędzia, żeby realizować właśnie taki patriotyzm ekonomiczny?
Jestem zwolennikiem takiego interwencjonizmu publicznego w promocji produktów. Buduje się w ten sposób markę, a przez to siłę ekonomiczną i dobrostan społeczeństwa. Trudno zdobywać rynki zewnętrzne, jeśli sami nie doceniamy własnych produktów. By lepiej realizować tę promocję, trzeba rozmawiać z producentami, czego oni oczekują. Tego rodzaju działania są niezwykle istotne dla regionu takiego jak nasz. Budując tożsamość, przy okazji wspieramy gospodarkę.
Wiele osób nieodmiennie kojarzy patriotyzm z historią i bohaterami narodowymi. Dlatego nie możemy nie zapytać: która z osób żyjących w ostatnich dwóch stuleciach jest dla Pana najważniejsza?
Jan Paweł II i Tadeusz Kościuszko. Obie, choć już ich nie ma wśród nas, pozostają szczególnie ważne i żyją w naszej pamięci. Papież porwał naród! To był człowiek nieprawdopodobny, o żelaznych zasadach i wewnętrznej dyscyplinie. Mimo że miał cały świat na głowie ani na chwilę nie zapomniał o Polsce. Jego udziałem jest to, że żyjemy w wolnym kraju. O tym nie możemy zapominać. Druga z tych osób jest w naszym kraju zbyt pomnikowa i książkowa. Wielka szkoda, bo idee Kościuszki są ciągle aktualne. Na czasy, w których żył, to też była postać wyjątkowa. Marzył i do upadłego walczył o wolną Polskę. I - co warte podkreślenia - inną niż ta, w której wyrósł, a do której może tęsknili romantycy. On jednak miał nowoczesne podejście do państwa. Szkoda, że mu się wtedy nie udało...
Zapytamy o postaci z Kujaw i Pomorza. Poza Mikołajem Kopernikiem, którego zna cały świat, kogo pan jeszcze stawia za wzór?
Jana Czochralskiego i Mariana Rejewskiego. Pierwszy ciągle jest mało znany, a wielka szkoda, bo bez jego odkryć nie korzystalibyśmy dziś z komputerów, smartfonów, nie byłoby wielkiego biznesu IT, w tym „Doliny Krzemowej” w Stanach Zjednoczonych. Cóż, mamy z tego powodu mały niedosyt, że to nie pod Bydgoszczą jest centrum informatyczne świata, tylko w Kalifornii. Tak się historia potoczyła, a szkoda. Czochralski to postać absolutnie genialna, obecnie chyba najczęściej cytowany Polak w publikacjach naukowych na całym świecie. Jeśli chodzi o popularyzację sylwetki Mariana Rejewskiego i wkładu polskich matematyków w rozszyfrowanie Enigmy też jest jeszcze sporo do zrobienia. Właśnie wydaliśmy komiks poświęcony tej postaci. To trzecie takie wydawnictwo, dwa pierwsze poświęcone były Władysławowi Raczkiewiczowi i księdzu Jerzemu Popiełuszce.
Ale gdyby zrobić uliczną sondę i zapytać o Czochralskiego, to poprawnych odpowiedzi byłoby niewiele.
Postawiliśmy sobie za cel przybliżać wybitne postacie związane z naszym regionem. Jesteśmy na początku tej drogi. Coraz więcej osób, nie tylko w Kcyni, kojarzy nazwisko Czochralskiego z wynalezieniem powszechnie stosowanej do dzisiaj metody otrzymywania monokryształów krzemu. Wypromowaniu genialnego kcynianina mogłoby służyć ogłoszenie Roku Jana Czochralskiego i ustanowienie nagrody jego imienia dla wybitnych młodych naukowców. Staramy się o to.
Z regionem związany jest jeszcze jeden bohater. To mjr Jan Henryk Żychoń, twórca bydgoskiej Ekspozytury nr 3 Oddziału II Sztabu Głównego, jeden z najważniejszych agentów przedwojennego wywiadu i wywiadu lat 1939-1945. Jest pomysł, by na 100-lecie niepodległości stanął w mieście nad Brdą jego pomnik. Czy poprze pan ten projekt?
Przyznam szczerze, że nie do końca kojarzyłem tę postać z placówką, która jest jak najbardziej rozpoznawalna i kluczowa dla agentury i wywiadu prowadzonego przed wojną na terenie Niemiec. Popieram ideę budowy tego pomnika. Śmiało można powiedzieć, że los majora Żychonia, a także wielu innych osób z regionu, wręcz zmusza nas do refleksji historycznej. Przypomnę tylko Władysława Raczkiewicza, wojewodę pomorskiego (w latach 1936-1939 - przyp. red), potem prezydenta na uchodźstwie i gen. Władysława Sikorskiego, premiera i naczelnego wodza. To osoby niezwykle ważne dla historii Polski, które musimy pokazywać również w kontekście naszego województwa. Mam wrażenie, że jest to ostatni moment, żeby spróbować coś zrobić z historią XX wieku i przedstawić ją taką, jaka ona była naprawdę. Ostatnie lata dowodzą, że polskie placówki, czy to w Londynie czy Paryżu są bogate w zbiory, ale dziś są niewystarczająco aktywne na polu popularyzacji dziejów Polski i wybitnych Polaków, także ich znaczenia dla losów Europy i świata. Dobrym przykładem jest współpraca ze szkockim regionem Fife. Mamy z nimi dobre relacje, uważam, że ta współpraca przyniesie wiele dobrego. Szkocja to miejsce, w którym m.in. szkolili się cichociemni...
... i gdzie w 1943 roku trafił Marian Rejewski.
Może w przyszłym roku przydałoby się zorganizować coś, co ma związek z Enigmą, bo jej historia jest ciągle zakłamywana. Przykładem jest oskarowy film „Gra tajemnic”.
Są setki pomysłów na uczczenie 100-lecia odzyskania niepodległości. Czy Urząd Marszałkowski byłby zainteresowany, np. zorganizowaniem wyjazdu grupy zdolnych uczniów z regionu na Monte Casino?
To dobry pomys! Oprócz olimpiady czy konferencji właśnie taka wyprawa na Polski Cmentarz Wojenny, albo nawet szlakiem pozostałych polskich nekropolii wojskowych w Bolonii i Loreto, byłaby dobrą lekcją historii i patriotyzmu. Może redakcje zorganizowałyby konkurs, który pozwoliłby wyłonić uczestników wycieczki?
Rozmawiamy w przeddzień 99. rocznicy Święta Niepodległości. W Kujawsko-Pomorskiem symbolem kulinarnym jest gęsina na św. Marcina. Jak w pana domu będzie smakować tegoroczna „Niepodległa”?
Chyba na dwa sposoby: tradycyjnie zrobię gęś w piekarniku z jabłkami oraz w spaghetti. To będzie coś nowego.