Markety zapłacą za wyrzucanie zamiast oddawania żywności
Senacki projekt ustawy nakazuje podpisanie umów przez markety na przekazywanie jedzenia. Za każdy kilogram artykułów spożywczych, które wyrzuci do kosza, handlowiec zapłaci 10 gr.
Senackie komisje pracują nad ustawą o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Ma ona sprawić, że sklepy wielkopowierzchniowe albo oddadzą żywność, której nie zdołają sprzedać, organizacjom pożytku publicznego, a te przekażą ją potrzebującym (czy to w formie posiłków, czy to rozdając ją) albo za każdy wyrzucony kilogram będą musiały zapłacić na rzecz tych organizacji 10 gr.
Pieniądze organizacje będą mogły przeznaczyć nie tylko na usprawnienie przekazywania i wydawania otrzymanej żywności, ale i (nie więcej niż 20 proc. otrzymanej sumy) na działania edukacyjne podnoszące świadomość w kwestii racjonalnego gospodarowania żywnością.
Ustawa nie dla wszystkich
Jak wynika z danych Eurostatu, w Polsce marnuje się łącznie co roku aż 9 mln ton żywności.
Choć do wyrzucania jedzenia przyznaje się 35 proc. z nas, to jednak źródłem największego marnotrawstwa jest przemysł spożywczy, który każdego roku pozbywa się blisko 6,6 mln ton jedzenia. Za marnowanie 350 tys. ton każdego roku odpowiada sektor dystrybucji. I właśnie zmianom w tym sektorze ma posłużyć nowa ustawa.
Zgodnie z zapisami projektu sklepów o powierzchni handlowej nie mniejszej niż 250 m kw. będą podpisywały umowy z organizacjami pożytku publicznego, którym będą przekazywały niesprzedaną żywność.
To dla wielu żadna nowość.
- Od lat wiele naszych sklepów współpracuje z bankami żywności, którym przekazuje niesprzedane jedzenie
- mówi Ewa Aleszczyk-Kalinowska, rzeczniczka prasowa sieci „Piotr i Paweł”. - Jeśli ta ustawa wejdzie w życie, po prostu rozszerzymy tę działalność na placówki, które do tej pory takiej współpracy nie prowadzą. Dla nas z całą pewnością nie będzie stanowiło to żadnego problemu. Jeśli martwiłabym się czymkolwiek, to tym czy organizacje pożytku publicznego są gotowe na przyjęcie dużego, dodatkowego strumienia żywności.
Od przybytku głowa nie rozboli
Organizacje pożytku publicznego, do których żywność miałaby trafiać nie obawiają się, że będą miały problem z zagospodarowaniem nadmiaru jedzenia przekazywanego im przez supermarkety.
- Póki ustawy jeszcze nie ma, podchodzimy do sprawy z dystansem - przyznaje ks. Marcin Janecki, zastępca dyrektora Caritas Archidiecezji Poznańskiej.
- Potrzeby są jednak ogromne. Tylko na naszym terenie działają cztery jadłodajnie, które zimą czy latem wydają około tysiąca posiłków. Są też punkty Caritas, które rozdają żywność, świetlice terapeutyczne, serwujące obiady podopiecznym. Oczywiście będziemy musieli zastanowić się nad jak najsprawniejszym systemem dystrybucji. Ale nie ma obaw, że nie zdołamy większych ilości jedzenia wykorzystać. O szczegółach będziemy myśleć, gdy ustawa wejdzie w życie.
Po terminie wciąż jadalne
Obecnie sklepy oddające niesprzedany towar bankom żywności mogą to zrobić zanim upłynie termin przydatności do spożycia podany na opakowaniu. Dotyczy to zarówno produktów nietrwałych, takich jak nabiał, wędliny, mięso czy ryby, ale także takich produktów jak ryż czy makaron.
W domu możemy taki serek czy jogurt otworzyć i jeśli nic nie wskazuje na to, że jest zepsuty, zjeść. Natomiast sklep może go przekazać na cele charytatywne najpóźniej ostatniego dnia terminu ważności.
Nowa ustawa ma sprawić, że taka przeterminowana, ale wciąż nadająca się do jedzenia żywność będzie mogła trafiać do organizacji pożytku publicznego np. prowadzących stołówki czy jadłodajnie.
Jak długo po terminie ważności? To według nowego projektu dla każdej z grup towarów określi w rozporządzeniu minister zdrowia.
Market, który nie podpisze umowy z organizacją pożytku publicznego na przekazywanie żywności, zapłaci karę finansową. Dodatkowe 10 gr będzie też kosztował każdy kilogram wyrzuconego jedzenia.