Mariusz Wiśniewski, wiceprezydent Poznania: Jeszcze zatęsknimy za widokiem koparek [WYWIAD]
Z wiceprezydentem Poznania Mariuszem Wiśniewskim rozmawiamy o kumulacji remontów, z jaką zmagają się poznaniacy.
Poznań obecnie jest mocno rozkopany. Mamy prace na Starym Rynku, czy św. Marcinie. Teraz rozpoczęła się modernizacja trasy PST, a za chwilę będziemy mieli kolejne ulice w centrum wyłączone z ruchu. Z czego wynika kumulacja remontów, z którą mierzą się poznaniacy?
Już w 2019 roku informowaliśmy, że w latach 2020-2023 Poznań będzie dużym placem budowy. W związku z tym, że na ten czas przypadły i przypadają środki unijne z obecnej, czyli właśnie kończącej się perspektywy, byłoby grzechem, gdybyśmy tych pieniędzy nie wykorzystali. Wtedy jeszcze nikt nie myślał o pandemii czy wojnie w Ukrainie i jej skutkach. Nie na wszystkie czynniki mieliśmy wpływ. Z perspektywy czasu możemy dziękować losowi, że te środki miasto uzyskało, a większość pieniędzy już spożytkowaliśmy i to przed inflacją. W sytuacji jaką mamy teraz prawdopodobnie większości tych inwestycji nie udałoby nam się zrealizować. Okres skumulowania prac nie wynika z niczyjego widzimisię.
Nie dało się tych inwestycji bardziej rozłożyć w czasie?
One zostały rozłożone w czasie na tyle, na ile było to możliwe. Chociażby trasa tramwajowa na Naramowice - jej budowa nie rozpoczęła się wcześniej, aniżeli został zbudowany most Lecha. Teraz, kiedy już kursują tam tramwaje, rozpoczęliśmy remont PST. W wakacje 2019 wymienialiśmy łuki torowe na rondzie Śródka, przygotowując węzeł na przejęcie ruchu z remontowanego ronda Rataje. Jeszcze wcześniej zmodernizowaliśmy linię na Górnym Tarasie Rataj. Odcinek od ulicy Kórnickiej do osiedla Lecha został jako ostatni. Mówiliśmy, że zaczniemy go robić dopiero wtedy, kiedy będzie przebudowane rondo Rataje, więc jeśli te inwestycje są ze sobą w jakimś bliskim kwartale to staraliśmy się je ze sobą koordynować.
Powiedział Pan, że wystąpiły czynniki, na które miasto nie miało wpływu. Jakie to były czynniki?
Mam tu na myśli skutki COVID-u i wydłużenie się postępowań dotyczących uzyskania decyzji środowiskowych, które wydaje instytucja państwowa. Nie było naszym zamiarem rozpoczęcie ostatniego etapu Projektu Centrum w rejonie Okrąglaka, przy wciąż jeszcze wyłączonym ruchu tramwajowym na ulicy św. Marcin. Niestety tak się stanie. Nie możemy zwlekać, bo jest to również inwestycja objęta dotacją unijną, a poza tym jest zły stan torowiska w ulicy Mielżyńskiego. Tam też wymagają przebudowy sieci wodociągowe. Decyzji środowiskowej nie wydajemy my. Opóźnienia w ich wydawaniu sięgają nawet do półtora roku, przez co niektóre inwestycje się opóźniają bądź trzeba je fazować. Tak jest choćby z budową wiaduktów na ulicy Lutyckiej i Golęcińskiej lub tramwajem w ulicy Niezłomnych i Ratajczaka. My byliśmy gotowi budować je już od wiosny 2021, ale decyzje środowiskowe dostaliśmy dopiero pod koniec 2021.
A co z trasą PST? Remont nie jest finansowany z funduszy unijnych.
Gdyby nie udało nam się pozyskać dofinansowania rządowego z BGK, to trasa byłaby dopiero remontowana w 2023-2024 roku. Zakładaliśmy, że remont zaczniemy po zbudowaniu tramwaju na Naramowice i tak się stało. Stan trasy po 25 latach użytkowania nie był najlepszy. Staramy się korzystać z każdego rodzaju dofinansowania, zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy ograniczenia w finansach samorządów i inflację. Nie mogliśmy sobie pozwolić na odkładanie remontu kluczowej linii dla mieszkańców Piątkowa.
Nie obawia się Pan, że mieszkańcy Poznania mogą swoją frustrację remontami wylać przy urnach?
Mieszkańcy Poznania to racjonalni ludzie. Wiedzą, że miasto nie będzie się rozwijać bez inwestycji podnoszących komfort ich życia. Na przykład zrealizowana budowa tramwaju na Naramowice, która była jedną z głównych zapowiedzi Prezydenta Jacka Jaśkowiaka i Koalicji Obywatelskiej, wywołuje dziś powszechną radość, choć przecież przez ponad 2 lata budowa generowała szereg utrudnień. Tak naprawdę jesteśmy już na ostatniej prostej w zakresie zaplanowanych dużych inwestycji. Najtrudniejszy będzie okres jesienno-zimowy, jeśli chodzi o wyłączenia komunikacyjne, ale są to inwestycje z dofinansowaniem zewnętrznym i nie możemy z tych pieniędzy zrezygnować. Mamy świadomość niedogodności, przepraszamy za nie, ale one będą sukcesywnie już wkrótce się kończyć. Kto dzisiaj pamięta o modernizacji torowiska na ul. Hetmańskiej, budowie mostu Lecha czy już nawet o rondzie Rataje? Utrudnienia tam były spore, wielu narzekało a teraz wszyscy się cieszą z dobrych warunków przejazdu transportem publicznym, rowerem czy autem.
Po co remontować wszystko na raz?
Jest to przede wszystkim spowodowane dotacjami unijnymi, których nie możemy stracić. Samorządowcy nie mogą się bać podejmowania trudnych decyzji, jeśli na końcu prowadzą one do poprawy bezpieczeństwa czy komfortu mieszkańców. Pewne rzeczy trzeba robić kompleksowo, a nie wycinkami. Wytłumaczę to na przykładzie tramwajów. Każde zmodernizowane torowisko tramwajowe to jest dla mnie bezpieczeństwo pasażerów, a także krótszy czas przejazdu. Liczba wykolejeń w Poznaniu jest zdecydowanie mniejsza niż w wielu innych miastach. Wrocław przez lata zaniedbywał modernizację torowisk i mieli tyle wykolejeń w roku, że społecznicy z okazji 100 zdarzenia podarowali prezydentowi tort. Trzeba także pamiętać o konieczności wymiany infrastruktury podziemnej. To może nie są spektakularne inwestycje, ale przykładem konsekwencji awarii było niedawne zalanie na osiedlu Zwycięstwa. Taka usterka na Starym Mieście mogłaby się skończyć nawet zawaleniem zabytkowych budynków.
Kiedy poznaniacy będą mogli odetchnąć od remontów?
Od sierpnia przywrócony jest już ruch tramwajów przez Wildę. Od września tramwaje będą technicznie dojeżdżać do al. Marcinkowskiego i tam nawracać. Zakładamy, że cała reszta linii od mostu Uniwersyteckiego w stronę ul. Św. Marcin będzie przywrócona wiosną. Pierwszy odcinek PeSTki - do Słowiańskiej - ma być kontraktowo oddany najdalej w styczniu. Jedna z dziennikarek niedawno napisała w kontekście trudnej sytuacji gospodarczej w kraju i szerzej, że jeszcze zatęsknimy za widokiem koparek. Wiem, że to dzisiaj może brzmieć kuriozalnie, ale inflacja, rosnące koszty i różne napięcia, spowodują, że tych pieniędzy na inwestycje może być po prostu mniej. A przecież w ostatnich latach mocno postawiliśmy również na inwestycje oświatowe, osiedlowe ulice i chodniki czy nowe parki. Docenimy fakt, że w Poznaniu zdążyliśmy na czas wykorzystać dane nam szanse.