Mariusz Wiśniewski: Trudno odpowiadać za miasto zza biurka

Czytaj dalej
Fot. Lukasz Gdak
Błażej Dąbkowski

Mariusz Wiśniewski: Trudno odpowiadać za miasto zza biurka

Błażej Dąbkowski

- Przygotowuję pismo do minister edukacji Anny Zalewskiej, a prezydent Jędrzej Solarski do minister Rafalskiej, w którym zwrócimy się z prośbą by tak zmienić prawo, aby wprowadzić preferencje przy naborze do przedszkoli dla dzieci zaszczepionych - zapowiada w rozmowie z "Głosem" Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania.

Po podziale zadań w urzędzie miasta, przypadło panu najwięcej „działek”, czuje się pan jak Mateusz Morawiecki, który zanim został premierem zarządzał superresortem?
Bynajmniej, czuję jedynie, że otrzymałem nowe zadania, a jednocześnie kontynuuję te powierzone mi przez prezydenta w poprzedniej kadencji, takie jak oświata, rewitalizacja czy bezpieczeństwo. Cieszę się jednak, że zajmę się również drogami i komunikacją, to bowiem oznacza, że Jacek Jaśkowiak docenia moją pracę.

Odpowiedzialność ciążąca na Mariuszu Wiśniewskim będzie ogromna. To w jednostkach, które pan nadzoruje będzie do podziału w przyszłym roku około 2,5 miliarda złotych. Żaden z wiceprezydentów nie będzie dysponował tak potężnym budżetem.
To dość umowne, ponieważ duża część wydatków wynika z przepisów, jak np. oświata. Warto pamiętać, że w samorządzie nie ma dziedzin bardziej lub mniej ważnych. Ktoś może powiedzieć, że współpraca z miastami partnerskimi nie jest istotna z punktu widzenia mieszkańców. Gdyby to jednak zawodziło nasza młodzież czy naukowcy mieliby utrudnioną współpracę międzynarodową, to z kolei skutkowałoby np. mniejszą ilością kontaktów poznańskich uczelni z zagranicznymi partnerami. Przez cztery lata zajmowałem się oświatą, która dysponuje budżetem na poziomie miliarda złotych, zatem dysponowanie większymi środkami nie będzie aż takim problemem. Ważne jest zaś wydawanie tych pieniędzy z pożytkiem.

Przed panem więcej zadań, ale zdaje się, że pozycja Mariusza Wiśniewskiego jest coraz mocniejsza. Nowy wiceprezydent Bartosz Guss to pana człowiek. Był przecież dyrektorem Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, który pan nadzorował.
To prezydent Jaśkowiak kompletuje skład naszego zespołu i podchodzi do tego menadżersko, a nie na zasadzie „mój człowiek” lub „twój człowiek”. Oczywiście cieszę się, że mojego bliskiego współpracownika zauważył prezydent Jaśkowiak. To bardzo sprawny urzędnik, doskonale potrafił sobie radzić np. w sprawach rozliczeń nieruchomościowych z Kościołem czy inwestorami. Obecna pozycja Bartosza Gussa to dowód na to, że w urzędzie możliwy jest awans wewnętrzny, jeśli ktoś dobrze pracuje.

To nie jest przypadkiem tak, że jednocześnie pozbywacie się konkurenta politycznego, czyli Tomasza Lewandowskiego?
Nie. Pamiętajmy, że prezydent wielokrotnie komunikował chęć kontynuowania współpracy z Tomaszem Lewandowskim. Nikt się jednak nie spodziewał, że lewica uzyska tak słaby wynik w wyborach. Nawet kiedy okazało

Mariusz Wiśniewski
Adrian Wykrota

się, że w radzie miasta znajdzie się tylko dwóch radnych, Jacek Jaśkowiak proponował stworzenie wspólnego klubu z ruchami miejskimi, podjął więc działania, które zmierzały do zachowania stanowiska lidera lewicy. Zresztą prezydent będzie kontynuował współpracę z Tomaszem Lewandowskim, tylko na innej płaszczyźnie, czyli spraw mieszkaniowych. Nie słyszałem też, by Tomek znikał z działalności politycznej, myślę, że będzie się starał reanimować lewicę.

Platforma Obywatelska przez cztery ostatnie lata bardzo często krytykowała poczynania Macieja Wudarskiego, który odpowiadał za drogi i transport publiczny, a zwłaszcza za konsultacje społeczne. Ci sami radni chwalą pana za prowadzenie rewitalizacji ul. Św. Marcin. Skoro to pan odpowiada teraz za drogi, zmieni się sposób komunikowania mieszkańcom zmian?
Chcę przenieść te dobre standardy, które sprawdziły się w praktyce na drogi i komunikację. To bardzo wrażliwy obszar, podobnie zresztą jak oświata, bo każdy z nas ma swoje doświadczenia z transportem, jako pieszy, kierowca, pasażer czy rowerzysta. Trudno jest podejmować decyzje o inwestycjach bez poznania opinii poznaniaków, przecież zanim wkopaliśmy łopatę na Świętym Marcinie, prace nad projektem trwały aż trzy lata. Nie wszystkim zmiany muszą się podobać, ale ważny jest dialog, stosowanie racjonalnej argumentacji, tłumaczenie korzyści ze zmian. Musimy wyjaśniać, że np. przeniesie w jakimś miejscu parkowania z wąskiego chodnika na jezdnię spowoduje, że piesi będą bardziej bezpieczni, że dzięki temu łatwiej się będzie poruszać matce z wózkiem, czy osobie niepełnosprawnej lub postawić kawiarniany ogródek itd. Przykładem dobrego kompromisu jest też ulica Taczaka.

Jaka będzie pana pierwsza decyzja dotycząca dróg i komunikacji?
Oficjalny nadzór nad ZDM, ZTM i MPK rozpocząłem w czwartek. Pierwsze decyzje na pewno będą związane z organizacją pracy. Chcę, żeby ten trudny obszar był od tej strony dobrze przygotowany – muszą być liderzy projektów. Chcę więc stworzyć model, gdzie decyzyjność nie będzie rozproszona. Tak udało mi się stworzyć wcześniej w oświacie, rewitalizacji czy WGN. Nie może być też tak, że ktoś z jednostki miejskiej myśli np. o zmianie kolorystyki tramwajów, historycznej przecież dla Poznania, a potem jest zdziwiony, że prezydent podejmuje oczywistą decyzję o zachowaniu zielonych pojazdów. Urzędnik musi starać się przewidywać, jak mieszkańcy lub inni odbiorą konkretny pomysł, umieć go wytłumaczyć, pokazać korzyści. Nie chcę mieć do czynienia z sytuacjami, kiedy pracownik przyjdzie do mnie i powie „panie, gaś pożar”.

Pan do tej pory dał się poznać jako osoba, która niechętnie przeprowadza rewolucje kadrowe.
Tam gdzie rewolucja była konieczna, tam ją przeprowadzałem, jak w straży miejskiej. Nie warto robić zmian personalnych dla samej zmiany, za tymi musi kryć się nowa jakość. Zasada jest prosta – wszyscy, którzy pracują dla miasta, muszą pamiętać, że nie będą tego robić dozgonnie. Przez 2-3 miesiące chce przygotować zmiany, które uporządkują zadania w obszarze transportu. Na pewno czeka nas jednak zmiana w strukturze organizacyjnej.

Przejdźmy do inwestycji, które – oczywiście oprócz tramwaju na Naramowice – będą kluczowe?
Przygotowanie strefy płatnego parkowania dla Łazarza i Wildy. Tu kończą się już prace projektowe i uzgodnienia z radami osiedli. Będzie to wprowadzane na przełomie 2019 i 2020 oraz 2021 roku. Chcemy także szukać współpracy ze spółdzielniami mieszkaniowymi przy budowie dodatkowych parkingów. Zamierzamy też skorzystać z możliwości, które daje nam ustawa, czyli podwyższenia opłat za parkowanie, zwłaszcza w czerwonej strefie, z zachowaniem preferencji dla mieszkańców. Kwota obowiązująca w tej chwili, czyli nieco ponad 3 zł za godzinę nie powoduje rotacji aut w strefie oraz uniemożliwia w tej chwili budowę kubaturowych parkingów przez prywatnych inwestorów, którzy nie są w stanie przebić tej stawki. Musimy też zacząć planować układy drogowe dla północno-zachodniej części miasta, czyli Lutyckiej, Golęcińskiej.

To zadania na teraz. Myśli pan bardziej perspektywicznie? Ilość biurowców i inwestycji mieszkaniowych przy braku dobrej komunikacji na Marcelinie pokazuje, że tego w przeszłości zabrakło.

Mariusz Wiśniewski
Grzegorz Dembiński

Musimy powiązać plan rozwoju transportu publicznego i drogowego z rozwojem przestrzennym miasta. W obowiązującym studium kierunków zagospodarowania przestrzennego Poznania mamy zawarty przyszłościowy przebieg kilkunastu nowych linii tramwajowych. Studium jednak nie odpowiada na pytanie w jakiej kolejności je realizować, która linia jest ważniejsza z punktu widzenia rozwoju danego obszaru, dlatego trzeba wyznaczyć priorytety. W przypadku Marcelina, o ile układ drogowy jest dobry, mamy problem z transportem publicznym. Zlecę opracowanie koncepcji poprowadzenia linii tramwajowej, ale do inwestycji warto wciągnąć inwestorów, którzy zagospodarowują ten obszar. Miasta może być nie stać, by na wszystko wyłożyć pieniądze.

Skoro mówimy już o inwestycjach, to może pojawić się taki problem, z jakim mamy do czynienia od początku roku, czyli nierozstrzygniętymi przetargami, które spowodowały przesunięcie ponad 600 milionów złotych do przyszłorocznego budżetu. Tak jest w przypadku rynku Łazarskiego czy placu Kolegiackiego. Myśli pan , że uda się odblokować inwestycje przy szalejących cenach, jakie żądają wykonawcy?
Nie ma mądrego, który mógłby odpowiedzieć na to pytanie. Dotykamy bowiem sfery zachowań rynkowych. Zobaczymy jak wykonawcy będą się zachowywać po nowym roku, zwłaszcza, że mówi się o znacznym exodusie z Polski pracowników z Ukrainy do Niemiec. Z kolei przed wyborami niektóre firmy składające oferty do przetargów próbowały, mamy takie wrażenie, windować ceny, korzystając z tzw. gorączki przedwyborczej. Na szczęście nie ulegliśmy temu. Tak było w przypadku rewaloryzacji placu Kolegiackiego, gdzie oferta była niemal o 100 procent wyższa niż kosztorys.

Istnieje inwestycja, do której możecie ewentualnie dosypać nieco grosza, by mogła się rozpocząć?
Na pewno priorytetami są przebudowa rynku Łazarskiego, tu w grudniu powinien pojawić się kolejny przetarg. Podobnie stanie się z placem Kolegiackim, a dalej z płytą Starego Rynku. Ważne są też inwestycje z dofinansowaniem unijnym. Mam na myśli przebudowę górnego tarasu Rataj i budowę nowej linii na Falistą, modernizację trasy tramwajowej na Wierzbięcicach i ulicy Dąbrowskiego, dalszą realizację projektu Centrum. W oświacie priorytetami są dla mnie z kolei sala sportowa na Głuszynie czy budowa nowej szkoły na Strzeszynie. Nie wykluczam, że w przypadku innych inwestycji przy galopujących cenach wykonawców, trzeba będzie podejmować trudne decyzje.

Wróćmy jeszcze na chwilę do transportu. Czy rozważa pan zamknięcie ścisłego centrum Poznania dla samochodów?
Dosłownie nie da się tego zrobić, bo mamy przecież mieszkańców i usługi. Natomiast powinniśmy zmierzać w kierunku, w jakim idzie cała Europa, czyli przechwytywania ruchu samochodowego na obrzeżach miasta i śródmieścia oraz stawiania na transport publiczny. Po to przecież powstała kolej metropolitarna czy będzie postępował rozwój stref płatnego parkowania. Jestem przekonany, że problem zakorkowanego centrum da się rozwiązać wraz ze zmianą mentalności

Mariusz Wiśniewski
Łukasz Gdak

ludzi. Nie jestem ortodoksem, ale musimy podejmować próby ograniczania tranzytowych przejazdów przez centrum. Przypomnę jako ciekawostkę, że Politechnika Poznańska przeprowadziła badania w których wykazała, że w okresie wakacji letnich i ferii zimowych, gdy po Poznaniu jeździ się lepiej, natężenie ruchu spada o mniej niż 10 proc. Zobaczmy więc jak niewiele trzeba, by na drogach było luźniej. Elementem, który może pomóc w przekonywaniu do sięgania po transport publiczny, rower czy spacer, to także ograniczanie smogu.

Wiele się o nim mówi, ale czy to wystarczy?
Z tym wiąże się szerszy plan. Niedawno wspólnie ze starostą zaczęliśmy montować na terenie szkół w metropolii specjalne czujki smogu. Na podstawie zebranych pomiarów będą powstawały mapy. Jeżeli ludzie zaczną otrzymywać informacje, że na konkretnym osiedlu jest duże natężenie smogu, to zapewne będą chcieli równać do bardziej czystych rejonów miasta. Myślę, że każdy rodzic zastanowi się wtedy dwa razy czy chce podjechać samochodem 500 metrów do sklepu czy szkoły, po to by pogłębiać problem czystości powietrza.

Szykuje pan jeszcze inne niespodzianki dla rodziców?
Przygotowuję pismo do minister edukacji Anny Zalewskiej, a prezydent Jędrzej Solarski do minister Rafalskiej, w którym zwrócimy się z prośbą by tak zmienić prawo, aby wprowadzić preferencje przy naborze do przedszkoli dla dzieci zaszczepionych. Oczywiście nie chcemy ograniczenia dostępu do tych placówek dzieciom, które nie zostały zaszczepione, ale ustalenia kryterium przy rekrutacji do przedszkola, pozwalającego na uzyskanie dodatkowych punktów. Wprowadzenie go przez samorządy wpisze się również w działania na rzecz profilaktyki, realizując m.in. postulaty samorządu lekarskiego. Już w lipcu 2017 r. lekarze zwrócili się do ministra zdrowia o podjęcie prac legislacyjnych zmierzających do wprowadzenia obowiązku przedstawienia przed przyjęciem do żłobka, przedszkola i szkoły zaświadczania potwierdzającego wykonanie u dziecka obowiązkowych szczepień.

Mnóstwo ma pan tych planów i obowiązków na kolejne 5 lat. Prezydent Wiśniewski znajdzie jeszcze czas na swoje słynne spacery po mieście i gospodarskie wizyty nad Wartą?
Nie zrezygnuję z nich (śmiech). Każdy kto mnie zna wie, że czasem wysyłam służbom zdjęcia np. z wypełnionym po brzegi śmietnikiem nad Wartą. Uważam, że trudno odpowiadać za miasto zza biurka, nie można też go poznać z perspektywy służbowej limuzyny. Zresztą, do pracy codziennie dojeżdżam tramwajem z Żegrza, dzięki temu mogę poznać bolączki pasażerów. To procentuje.

Błażej Dąbkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.