Marcin Robak: Snajper, którego wszyscy zazdroszczą Kolejorzowi
Do bramki rywala trafia średnio co 103 minuty. A kiedy zaczyna strzelać, to robi to seryjnie. To sprawia, że jest głównym kandydatem do zdobycia tytułu króla strzelców ekstraklasy.
Lech Poznań i Marcin Robak to dziś dobrana para. Lecz jeszcze niedawno mówiło się, że jest to tylko małżeństwo z rozsądku, a nawet mezalians, bo 34-letni napastnik jest za słaby na Kolejorza. Okazało się, że za szybko zwątpiliśmy w jego umiejętności. Ten sezon ma świetny. W ostatniej kolejce zdobył dwa gole, ma ich już 15 i jest bardzo mocnym kandydatem do zdobycia króla strzelców.
Następca Sadajewa
Do Lecha trafił latem 2015 roku. Kolejorz zamierzał wzmocnić się przed walką w eliminacjach Ligi Mistrzów i bardzo potrzebował dobrego oraz doświadczonego napastnika. Trener Maciej Skorża szukał następcy Zaura Sadajewa, który chciał wrócić do Groznego. Robaka wiązała jeszcze roczna umowa z Pogonią Szczecin. Ale nie trzeba było za niego zapłacić wielkich pieniędzy.
Za snajpera, przez dwa sezony był katem Lecha, a wiosną 2014 roku strzelił mu pięć goli w jednym meczu, poznański klub zapłaci Portowcom 100 tys. euro, bo tyle wynosiła klauzula odstępnego. - Dołącza do nas zawodnik, który w każdej drużynie, w której grał, gwarantował zdobycie dużej liczby bramek. Bardzo liczę na jego skuteczność w Lechu. Jest doświadczony i zna realia boisk nie tylko z ekstraklasy - chwalił swojego nowego podopiecznego trener Maciej Skorża.
Robak zdradził, że impulsem, który spowodował, że przeszedł do Kolejorza, była przede wszystkim możliwość gry o tytuły i w europejskich pucharach.
- Wiem, że kibice Lecha i Pogoni nie przepadają za sobą, jednak nie było u mnie z tego powodu żadnych wątpliwości. Wierzę, że kibice ze Szczecina zrozumieją moją decyzję, bo podjąłem ją ze względów sportowych i by spełnić swoje marzenia
- mówił po podpisaniu kontraktu.
Trzeba zaznaczyć, że Robak w takiej sytuacji nie znalazł się po raz pierwszy. Z Korony Kielce, w której debiutował w ekstraklasie, też odchodził skonfliktowany z kibicami.
- Miałem z nimi dobre relację, dopóki nie przyjąłem propozycji Widzewa. Wniosek jest taki, że jeśli byłbym im obojętny, to mojego odejścia nawet by nie zauważyli. Najbardziej mieli mi za złe, że odszedłem z klubu, z którym nie mieli dobrych układów, a na dodatek grał na zapleczu ekstraklasy - wspomniał w jednym z wywiadów.
Z Widzewem dwa razy awansował do ekstraklasy, w Łodzi ma mieszkanie i nie kryje, że chciałby wrócić do tego miasta po zakończeniu kariery. Ostatnio wsparł nawet akcję karnetową, obecnie III-ligowego klubu, który ma nowy stadion i chce odbudować swoją pozycję w naszej piłce. - Jak przyjeżdżam do Łodzi i spotykam kibiców Widzewa, to okazują mi wyrazy sympatii. Dlatego wciąż temu klubowi kibicuję - nie kryje.
W Poznaniu na taką sympatię musiał pracować prawie półtora roku. Cały poprzedni sezon musiał z powodu kontuzji spisać na straty. Zła diagnoza lekarska spowodowała najdłuższą przerwę w jego karierze. Niecierpliwił się piłkarz i... media oraz kibice, którzy uznali transfer do Lecha jednym z największych niewypałów po zdobyciu mistrzostwa.
Pokazał charakter
Podstawy, by przy Robaku postawić krzyżyk, były też na początku tego sezonu. Kolejorz pod wodzą Jana Urbana grał słabo. Kibice nie mieli litości dla piłkarzy. Podczas meczu z Cracovią pojawiły się transparenty z ostrymi hasłami, które zawodnicy musieli zauważyć. Gdy strzelił gola na 2:0, zasugerował kibicom, by się uciszyli. Część sympatyków Kolejorza poczuła się urażona. U sporej grupy zyskał szacunek.
- Pokazał charakter, którego brak niesłusznie mu zarzucano. Jak ciężko musiał pracować, często sam, by dojść po takiej kontuzji do formy, którą ma obecnie, wie tylko on sam. Prawdę mówiąc, jestem zaskoczony jego skutecznością. Zdobyte gole dodały mu niesamowitej pewności siebie. Złapał luz, nie boi się dryblingów, trudnych zagrań, a asystą w meczu z Lechią, po której gola zdobył Majewski, udowodnił, że znakomicie potrafi się znaleźć w polu karnym i techniki mu nie brakuje - twierdzi nasz ekspert Piotr Reiss.
Dziś nikt już nie zastanawia się, czy Marcin Robak pasuje do Kolejorza, tylko czy on, a nie Dawid Kownacki, powinien mieć miejsce w wyjściowym składzie drużyny Nenada Bjelicy.
- Mam na ten temat swoje zdanie, ale zachowam je dla siebie - mówi 34-letni napastnik. Dodaje jednak od razu, że rozmawiał o tym z trenerem i ta sprawa jest wyjaśniona. - Skupiam się na tym, by do każdego meczu jak najlepiej się przygotować, a po wejściu na boisku jak najlepiej pomóc drużynie. To jest dla mnie najważniejsze - podkreśla.
Marcin Robak po meczu Lech Poznań - Legia Warszawa:
Numer 1 ekstraklasy
- Marcin to nie jest zawodnik jednego sezonu. W każdym klubie, czy to był Widzew, Piast, Pogoń czy Lech, strzela dużo bramek. Pamiętam przedmeczowe odprawy, gdy miał przeciwko nam grać Robak. Trenerzy zawsze zwracali uwagę, że jest to najgroźniejszy piłkarz rywali. Trudno z nim wygrać pojedynek główkowy, jest silny, absorbuje uwagę obrońców. Jego doświadczenie i skuteczność powinny procentować w najważniejszych meczach sezonu. Dla mnie to numer 1 wśród obecnych napastników ekstraklasy i z całego serca życzę mu korony najlepszego snajpera - twierdzi Piotr Reiss, który koronę założył w 2007 roku.