Manuela Gretkowska napisała książkę o Osieckiej i Giedroyciu. Tych dwoje połączyła miłość niemożliwa
O uczuciu, jakie połączyło Agnieszkę Osiecką i Jerzego Giedroycia, wiedziało niewielu. Historię miłości niemożliwej opisała Manuela Gretkowska w książce „Poetka i książę”. W rozmowie z DZ mówi o tym, jak trafiła na tę historię, dlaczego ją urzekła i która z tych dwóch postaci jest jej bliższa.
Kiedy mówimy o Agnieszce Osieckiej i mężczyznach w jej życiu, to pojawiają się takie nazwiska jak Marek Hłasko, Jeremi Przybora, Daniel Passent. Historia miłości z Giedroyciem w roli głównej, o której pisze pani w „Poetce i księciu”, nie jest znana. Jak pani na nią trafiła?
Powszechnie znana rzeczywiście nie była, choć w „Dziennikach” Agnieszki Osieckiej ten motyw jest. Na początku w ogóle nie myślałam, że kiedyś napiszę o tym książkę. Dopiero kiedy na nowo zaczęłam wczytywać się we fragment, jak zakochany Giedroyc jedzie za Agnieszką do Londynu (a wtedy podróż z Paryża do Londynu to była wyprawa) i gubi portfel, pomyślałam, że to jest bardzo symboliczne: on stateczny i dojrzały mężczyzna traci kasę - siłę, a Osiecka daje mu pieniądze. Wyjęła je z koperty. Proszę pamiętać, że to były lata 50. XX wieku. On był od Osieckiej starszy o 30 lat, przyjechał za nią jak wariat, chciał imponować, uwodzić, a tu klops. Ani grosza przy duszy. Sądzę, że ten zgubiony portfel obrazuje zagubienie szaleńczo zakochanego mężczyzny. To uruchomiło moją wyobraźnię. A poza tym, to ciekawy materiał na powieść: dzieliła ich różnica wieku, doświadczenie, a łączy napięcie, fascynacja, ale też polityka. Historia miłości niespełnionej, nieśmiałości, brawury.
To nie był płomienny romans. Osiecka szukała w Giedroyciu ojca?
Nie do końca. Raczej to była pogoń za romantyczną miłością, za uniesieniem. Osiecka była całe życie niepoprawną romantyczką. Łaknęła uczucia. Giedroyc stracił dla niej głowę, ale był ostrożny. W ogóle w tej historii Osiecka jest jak romantyczny mężczyzna, a Giedroyc jak rozsądna kobieta. Dla niego to była miłość życia. Kiedy Agnieszka wyjechała z Paryża, on już nigdy nie był taki sam. Widać na zdjęciach, jak zmieniły mu się oczy, w smutek weszła jeszcze melancholia.
Połączyło ich uczucie, a rozdzieliła nie polityka, a życie, proza życia właściwie.
Tak, bo co innego zakochać się, a co innego wspólnie żyć, tworzyć związek. Ta miłość okazała się niemożliwa z powodu codzienności.
Ile w tej książce jest prawdy o romansie Osieckiej i Giedroycia, a ile pani dodała od siebie?
To powieść, więc rzeczą naturalną jest, że trochę od siebie dodałam. 90 procent tej historii jest oparte na faktach, a 10 procent zmyśliłam, ale i te autentyczne fragmenty zamieniłam w literaturę, inaczej się nie da, chyba że to dokument jeden do jednego. Miałam dostęp do wiarygodnych źródeł, dzięki uprzejmości Agaty Passent, więc mogłam bardzo dokładnie odtworzyć sobie tę historię i opowiedzieć ją w książce. Starałam się, aby tego „sztukowania” nie było widać. Choć oczywiście uważny czytelnik zauważy, czego nie mogło być w „Dziennikach” i co jest dodane ode mnie. Np. wiadomo, że Witkacy dał Giedroyciowi spróbować kokainę. Ale jak? Kiedy? Scenę wymyśliłam od początku do końca, znając charaktery obydwu.
Ta historia jest trochę jak bajka.
Trochę tak: ona - wielki talent, poetka. On - wielki patriota, ale nie idiota. Intelektualista, dyplomata, wizjoner. Łączy ich prawdziwe uczucie. Kiedy pisarz trafia na taką historię, nie może o tym nie napisać! (uśmiech).
„Poetka i książę” jest nieco inną książką od tych, które pani wcześniej pisała. Jest taka bardzo subtelna.
Subtelna? Boże, jak nie ma seksu, to subtelna. Subtelność jest w portretowaniu ludzi i zjawisk. I seks nie ma z tym nic wspólnego. Jest wiele książek ostrych, mocnych, o wiele subtelniejszych od mdłych czytadeł. Osiecka i Giedroyc nie byli subtelni. Byli jak wszyscy ludzie - skomplikowani, okrutni i wspaniali.
Która z tych postaci jest pani bliższa?
Osiecka, choć poznałam oboje. Pracowałam w „Kulturze Paryskiej” rok. Osiecka była kobietą mającą pozornie wszystko, a nawet jak sama o sobie mówiła, „nadmiar”: talent, powodzenie, możliwości poznawania świata i ludzi. Jednak gdzieś to zniknęło zalane alkoholem, rozpuszczone w cierpieniu. Zawsze wybierała siebie, a że cierpiała już od dzieciństwa, wybierała instynktownie cierpienie.
Proszę opowiedzieć trochę o pisarskiej kuchni. Ile zajęło pani napisanie tej książki?
Książkę wydaję co roku. Zbieram materiały przez trzy czwarte roku, potem piszę. Z „Poetką i księciem” było podobnie. Piszę wtedy, kiedy mogę. Nie czekam na natchnienie, nie mam na to czasu, jak każda kobieta zajęta domem, dzieckiem, życiem na wsi.