Mama wyciągnęła dziecko z sadzawki
Chłopczyk w grudziądzkim parku wpadł do wody. - Tonął! - mówi kobieta.
Znajdująca się w parku miejskim sadzawka z fontanną przyciąga mieszkańców. Od strony ul. Parkowej jest ona otoczona murkiem. Od strony ul. Hallera takiej „przeszkody” nie ma. Właśnie tam kaczki karmiła, wraz ze swoim dwuletnim synkiem, pani Hanna. - Był blisko mnie, uważałam na niego. To była chwila, kiedy wpadł do wody. Był cały zanurzony. Gdybym od razu nie wskoczyła za nim, to by utonął - relacjonuje pani Hanna. Dodaje, że wody w sadzawce miała po ramiona i nie mogła się z niej się wydostać. Pomógł jej przechodzień. Pani Hanna twierdzi, że staw również od strony ul. Hallera powinien zostać zabezpieczony murkiem. Jej koleżanka o wypadku, który mógł się zakończyć tragedią, poinformowała strażników miejskich.
- Racja. Jakieś zabezpieczenie z tej strony jest potrzebne. Skierowałem do ratusza pismo w tej sprawie - mówi Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej.
Urzędnicy twierdzą, że istniejący z jednej strony murek jest oporowy i nie pełni funkcji zabezpieczającej. - Nie jesteśmy w stanie np. murkiem lub płotem zabezpieczyć tego typu miejsc. Pozostaje nam apelować do rodziców i opiekunów dzieci, by zwrócili na nie szczególną uwagę - informuje Magda Jaworska-Nizioł, rzecznik ratusza.
Jan Przeczewski: - Czekam na oficjalną odpowiedź z urzędu miejskiego.