Mama najważniejszą kobietą życia

Czytaj dalej
Paweł Gzyl p.gzyl@gk.pl

Mama najważniejszą kobietą życia

Paweł Gzyl p.gzyl@gk.pl

Wychował się w wielkiej biedzie. Aktorstwo okazało się dla niego trampoliną do sukcesu. Dziś zbiera za swe role kolejne nagrody.

Już wiadomo, że jednym z najważniejszych filmów roku będzie „Ostatnia rodzina”. Opowiada o losach dwóch pokoleń Beksińskich - słynnego malarza, Zdzisława, i jego syna, radiowca, Tomasza. W rolę tego pierwszego wcielił się Andrzej Seweryn. Jego kreacja została doceniona na międzynarodowym festiwalu w Locarno, gdzie zdobył za nią Srebrnego Lamparta. Film zdobył też Złote Lwy 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni. Seweryn dostał też nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską.

- Udział w tym filmie zaliczam do najwspanialszych przygód mojego życia. Z niecierpliwością czekam na reakcje publiczności i krytyki - mam nadzieję, że będą podobne do odbioru obrazu w Locarno - mówił Andrzej Seweryn w serwisie „Co jest grane”.

Rodzice aktora pochodzą z różnych stron Europy. Ojciec wywodzi się z Żabna, które leży na terenie dzisiejszej Ukrainy, a matka urodziła się pod Kielcami. Poznali się w Niemczech, gdzie oboje podczas okupacji trafili na roboty. W 1946 roku w Heilbronn przyszedł na świat ich syn - Andrzej. Mimo to oboje postanowili wrócić do Polski.

Ojciec wierzył w socjalizm - i dzięki zmianom politycznym w Polsce skończył studia, a potem został dyrektorem fabryki samochodów. Niestety, opuścił rodzinę, kiedy Andrzej miał dziesięć lat. Mama musiała sama utrzymać siebie i dzieci - bo oprócz syna miała jeszcze córkę. Pracowała najpierw jako sprzątaczka, konduktorka, strażniczka i wreszcie szatniarka w Teatrze Polskim. Cała trójka mieszkała w jednym pokoju. Mama aktora żyje do dziś i ma już 94 lata.

- Mamy dobre relacje, coraz lepsze. Lubię jej prostotę i poczucie humoru, coraz bardziej się rozwijające. Mama kpi ze mnie, że w tym wieku dżinsy noszę, że marynarki za wąskie. Syn ma być pod krawatem i w garniturze - mówił Seweryn w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

To właśnie mama zabrała go pierwszy raz w życiu do kina - na radziecki film „Dygnitarz na tratwie”. Bardziej świadomie wybrał się sam na „Hamleta” z Laurence’em Olivierem w roli tytułowej. Był zachwycony, choć niewiele zrozumiał. Po maturze postanowił zdawać do warszawskiej szkoły teatralnej, choć nauczycielka historii Anna Radziwiłł widziała go raczej w innym zawodzie. „Gdzie ty idziesz? Będziesz aktorem? Przecież to jest straszny zawód. Idź na historię!” - sugerowała. Ale pasja zwyciężyła.

Na studiach miał mnóstwo zajęć. Zdarzało się, że w ciągu dnia od rana do wieczora przesiadywał w auli. Przykładał się mocno, zdając sobie sprawę, że wykształcenie jest jego jedyną szansą na wyrwanie się z biedy. Żywił się bułkami i mlekiem, a całe stypendium oddawał mamie. Profesorowie go lubili - a przez to miał opinię kujona.

- Pracuś czy nie, piliśmy razem wódkę. Pamiętam pijaństwo z Ryśkiem Perytem, Julkiem Sawką i Maćkiem Prusem w pokoiku w „Dziekance”. Piliśmy rieslingi, dużo butelek - wspominał w „Dużym Formacie”. - W pewnym momencie zdecydowaliśmy, że nie zostawimy żadnego szkła w całości. Budzimy się rano i wszędzie porozbijane butelki, szklanki. Prof. Tomaszewska wzięła nas wtedy na dywanik.

Już na studiach próbował dorobić. Z grupą kolegów i koleżanek uczył się rosyjskich pieśni - a potem w ramach obchodów kolejnej rocznicy wybuchu rewolucji październikowej występował w domach kultury i zakładach pracy. Raz udało się zebrać trochę grosza, innym razem studenci dostawali... kilka butelek spirytusu.

Studia kończył wiosną 1968 roku - a to był gorący czas na ulicach Warszawy. Kiedy w Teatrze Narodowym wystawiono „Dziady”, władze uznały, że to antyradzieckie przedstawienie i kazały je zdjąć z afisza. Andrzej wraz z kolegami i koleżankami poszedł z transparentami protestować. Po spektaklu studentów zaczęła rozpędzać milicja. A on jakby nigdy nic szedł spokojnie do domu. I oczywiście został aresztowany.

Młody chłopak spędził w więzieniu cztery miesiące. Siedział w 4-osobowej celi - a jego koledzy z sąsiednich prycz byli donosicielami. Bał się o siebie i rodzinę, aby się uspokoić, pisał opowiadania i uczył się francuskiego. Gdy zwolniono go na mocy amnestii, miał już opozycyjne nastawienie i przystąpił do Komitetu Obrony Robotników. Jednym z jego zadań było rozrzucanie antyrządowych ulotek na ulicach.

Musiał jednak z czegoś żyć - dlatego zdecydował się zagrać w filmie. „Album polski” okazał się socrealistycznym gniotem. Z czasem jednak zaczął wybierać coraz lepsze filmy - w końcu trafił na plan „Ziemi obiecanej”. Pod okiem Andrzeja Wajdy stworzył jedną z najwybitniejszych kreacji w swym dorobku, która przyniosła mu sławę w kraju i za granicą. Nic więc dziwnego, że kiedy reżyser jechał pod koniec 198o roku do Paryża, aby wystawić tam „Onych”, zabrał ze sobą Seweryna. Tam zastał ich stan wojenny.

Aktor postanowił zostać we Francji. To była trudna decyzja - ale ułatwiła mu jej podjęcie dyrekcja słynnego francuskiego teatru Comédie-Français, oferując mu angaż. Trudno było odmówić takiego zaszczytu i Seweryn zaczął swe występy w Paryżu. Szybko zdobył dużą popularność i został tu na następne trzy dekady.

- Prezydent Mitterrand kiedyś przyszedł na moje przedstawienie do teatru Odéon. Grałem sztukę „Grand et petit” Botho Straussa w reżyserii Claude’a Régy’ego. To jest taki tekst złożony z dziesięciu obrazów, ja brałem udział w dwóch, trzech. Jest tam poruszająca scena w sypialni - bezsenności pary małżeńskiej. I Mitterrand powiedział, że ta scena najbardziej mu się podobała - podkreślał w „Gali”.

Kiedy w Polsce były puste półki, on przywoził z Francji dla mamy i siostry niedostępne tutaj produkty. Stał się też bardziej atrakcyjny dla płci przeciwnej. - Proszę mi wierzyć lub nie - nigdy nie miałem wielkiego powodzenia. W ogóle nie musiałem radzić sobie z wielbicielkami, bo ich nie było. A nawet jeśli były, to niewystarczająco z tego korzystałem - wyjaśniał w „Playboyu”.

Pierwszą żoną aktora była wspomniana Bogusława Blajfer, o której sam mówił, że to „żydowska księżniczka”. Z czasem Seweryn przestał dobrze czuć się w tym związku. - Dotknąłem kwestii żydowskiej. Dowiedziałem się też, co to znaczy „amhu”. To znaczy „nasz”. Ja nigdy nie byłem nasz, ja byłem gojem - mówił potem.

Drugą żoną gwiazdora została Krystyna Janda. Związek przetrwał pięć lat, ale zaowocował dzieckiem. Maria Seweryn jest dzisiaj znaną aktorką.

We Francji Seweryn wziął sobie za żonę Laurence Bourdil. I ten związek został przypieczętowany narodzinami syna Yanna. Potem aktor zadurzył się w libańskiej piękności - Mireille Maalouf, z którą też ma syna - Maximiliena. Andrzej i Mireille byli parą aż czternaście lat.

Yann, jego starszy syn, skończył prestiżowe liceum im. Henryka IV w Paryżu. Potem studiował literaturę na Sorbonie, zdobył tam podwójne magisterium. W wieku lat 29 zdecydował się zdawać na wydział operatorski do łódzkiej szkoły filmowej. Ku zaskoczeniu ojca dostał się.

Po raz piąty sakramentalne „tak” Seweryn powiedział cztery lata temu polskiej promotorce filmowej Katarzynie Kubackiej. Poznali się po pokazie filmu „Różyczka”, w którym zagrał jedną z głównych ról.

Podczas nocy poślubnej doszło do zabawnej sytuacji. Aktor zmęczony weselnym przyjęciem udał się do hotelu, aby odpocząć. Zamknął się i zasnął. Żona nie mogła go dobudzić. Musiała wyjść na ulicę i krzyczeć, by usłyszał ją przez okno. Oczywiście nie uszło to uwagi wścibskich mediów.

Autor: Paweł Gzyl

Paweł Gzyl p.gzyl@gk.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.