Mam dwa płuca. Ale serce jedno - i leży po stronie Lubuskiego
Pytają, dlaczego tu pracuję, mieszkam. Już nawet nie chce mi się odpowiadać. A gdzie indziej ja miałbym mieszkać? - mówi prof. Zbigniew Izdebski.
- Mówię, że mam dwa płuca, związane z moim miejscem pracy, czyli z uniwersytetami w Zielonej Górze i w Warszawie, ale serce tylko jedno: i leży ono po stronie Lubuskiego - mówi profesor Zbigniew Izdebski. Ten jeden z najsłynniejszych polskich seksuologów i naukowców, uznany za jedną ze stu najbardziej wpływowych osób w polskiej medycynie, rozbija tego lata bank z lokalnymi zaszczytami. Został honorowym obywatelem województwa lubuskiego, to raz. Dwa, otrzymał honorowe obywatelstwo gminy Lubniewice. Tych Lubniewic, które na kinowych ekranach oglądała cała Polska w filmie „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”.
Polacy nie mieliby słynnej książki Wisłockiej, gdyby nie Lubniewice. Bo to tu przyszła najsłynniejsza polska doktor ginekologii poznaje Jerzego. Tu spędza z nim noce nieprzespane od pieszczot, dzięki którym jako pierwsza w kraju napisze o seksie w końcu z serca i zrozumiale, jak nikt wcześniej.
Coraz więcej było tych Lubniewic i więcej
Prof. Izdebski był dozgonnym przyjacielem Wisłockiej. Kilka lat temu od razu zaangażował się więc w działania, które miały przypomnieć Polsce o słynnej przed laty, ale w XXI wieku już nieco zapomnianej pani doktor. A że nie byłoby jej „Sztuki kochania” gdyby nie Lubniewice, od słowa do słowa zgadał się profesor między innymi też z ich burmistrzem Tomaszem Jaskułą. W 2013 roku otwierają w Lubniewicach park miłości imienia Michaliny Wisłockiej. Uroczystości towarzyszy debata naukowa, której organizatorem był Izdebski, a która ściąga do miasteczka prawdziwe sławy naukowe.
A potem profesor zostaje konsultantem przy produkcji filmu o pani doktor. - Czytałem scenariusz, 14 wersji, i w każdej kolejnej szedłem w to, by tych Lubniewic było coraz więcej na ekranie, i więcej. A potem, żeby sceny kręcono właśnie tam, na miejscu. Skończyło się tak, że tych Lubniewic na ekranie było naprawdę bardzo wiele - wspomina profesor.
Film jest hitem, Lubniewice - turystycznym odkryciem. - Te sceny to było jak lokowanie produktu - mówi Izdebski.
Nigdy nie planował, że tak mocno zaangażuje się na rzecz jakiegoś miasta i środowiska. Ma jednak świadomość, że rzeczywiście dla Lubniewic udało mu się zrobić bardzo wiele.
- Uważam, że nie da się mówić o Wisłockiej, nie mówiąc o Lubniewicach, dlatego mówię o nich wszędzie. Od dawna nie udzieliłem żadnego większego wywiadu, w którym nie byłoby choć wzmianki o nich. Piszę o Lubniewicach również w przedmowie do nowego wydania „Sztuki kochania”, i w książkach, które napisałem choćby z Januszem Leonem Wiśniewskim. Społeczność i władze Lubniewic to dostrzegły i doceniły, przyznając mi honorowe obywatelstwo gminy - mówi profesor.
Jestem marką lubuskiego, wiem o tym
Profesor przyznaje, że przyzwyczaił się już do przeróżnych zaszczytów i nagród przyznawanych mu w związku z jego dorobkiem naukowym i badawczym. Te dwa honorowe obywatelstwa są jednak dla niego bardzo ważne - bo zadecydowało o nich nie gremium ludzi nauki, ale tych związanych z lubuskimi samorządami.
- A ja zawsze i wszędzie podkreślam, że jestem z Lubuskiego, że urodziłem się w Żarach, że pracuję w katedrze Uniwersytetu Zielonogórskiego. To dla mnie bardzo ważne - mówi. - Pytają mnie czasami, dlaczego właśnie tu pracuję, dlaczego tu mieszkam. Już nawet nie chce mi się odpowiadać. A gdzie indziej ja mogę mieszkać? Tu mam świetne warunki na uniwersytecie i współpracowników, którzy z zaangażowaniem wspierają moje inicjatywy i wytrzymują tempo pracy i pomysłów. Mam rodzinę, które mnie wspiera i jestem absolutnie pewien, że gdyby było inaczej, nie mógłbym otrzymać tych honorowych obywatelstw. Mam świadomość, że jestem marką tego województwa i że nie należę do ludzi szczególnie skromnych - ale mam też poczucie, że ciężko na to pracuję.