Mały Kietrz jest dumny z Olgi Tokarczuk, swojej wielkiej noblistki
Olga Tokarczuk, lauretka literackiego Nobla, chodziła do liceum w Kietrzu, niewielkim mieście na południu Opolszczyzny. Ludzie wciąż nie mogą tu uwierzyć w ten jej sukces.
Włączam telewizję. Patrzę na ekran, a tam Ola - wspomina dzień 10 października Krystyna Kuśnierz, emerytowana nauczycielka Liceum Ogólnokształcącego im. Cypriana Kamila Norwida w Kietrzu. - Przyglądam się i widzę napis „Nobel dla Olgi Tokarczuk”. Tak się wzruszyłam, że zaczęłam płakać.
Po kilkunastu minutach do pani Krystyny rozdzwoniły się telefony z gratulacjami. - Twoja wychowanica otrzymała Nobla - mówili z radością do słuchawki. - Wołałam, że też już wiem i że to niesamowita informacja.
Po chwili łzy wzruszenia zastąpiło poczucie wielkiej dumy. - I satysfakcji, że najważniejszą literacką nagrodę świata dostała właśnie była uczennica z mojej klasy, której byłam wychowawczynią - wspomina.
Chociaż minął już ponad tydzień od momentu, kiedy Szwedzka Królewska Akademia Nauk poinformowała o uhonorowaniu polskiej powieściopisarki, pani Krystyna wciąż opowiada o tym ze ściśniętym gardłem. W Zespole Szkół w Kietrzu przy ulicy Kościuszki utworzono już specjalną tablicę poświęconą nagrodzie dla Olgi Tokarczuk.
To jest nasza dziewczyna, nasza absolwentka, nasza uczennica. Nobel to jest najwyższe wyróżnienie na świecie i dostała je właśnie ona. Wspaniała rzecz! - podkreśla Anna Ludwikowska- Wierzchowiec, dyrektor szkoły. - Nasze panie polonistki zaprowadziły uczniów pod tableau i pokazały im Olgę Tokarczuk. Powiedziały: „wyobraźcie sobie, że w którejś z tych ławek siedziała kiedyś noblistka”. A uczniowie już wiedzą, że małe miasto również daje wielkie możliwości.
Wśród samych mieszkańców ta wiadomość również wywołała wielkie poruszenie. Część kietrzan uważa, że to miasto straconych szans, zapomniane przez wszystkich. Chociaż miało w swojej historii dobre czasy. To tu przez lata działała potężna fabryka dywanów, która później stała się jednak niemym symbolem przemysłowego upadku Kietrza.
- Ten zakład dawał nam pracę, wyznaczał rytm dnia, dawał poczucie stabilizacji. Później zostały po nim tylko ruiny - opowiada pani Maria. - Nobel dla pani Olgi znów o nas światu przypomniał.
Jan Kantalski nie zgadza się z opinią, że Kietrz to prowincja. - Po pierwsze, prowincję to ma się w głowie. Po drugie, myśmy tu mieli kiedyś nie tylko wielką fabrykę dywanów, ale nawet drużynę na zapleczu ekstraklasy - przypomina.
Włókniarz Kietrz faktycznie w 1999 roku awansował do II ligi, a rok później zajął w niej nawet 5. miejsce. Przyjeżdżały tutaj takie piłkarskie marki jak Lech Poznań czy Arka Gdynia.
Nobel to najwyższa liga
- Pokaż mi pan miasto, gdzie mieszka nieco ponad pięć tysięcy ludzi i miało drużynę na takim poziomie - mówi pan Jan. - I do tego laureata Nagrody Nobla z literatury. To już w ogóle najwyższa liga.
Mieszkańcy spotkani na ulicy nie potrafią jednak precyzyjnie wskazać, gdzie mieszkała pani Olga. - Tam na blokach, ale nie wiem, w której klatce - mówi jedna z emerytek. Podobno mama noblistki od czasu do czasu wciąż mieszka w Kietrzu, ale jak przekazano, w tym tygodniu jej tu nie było.
- W ławkach obok Tokarczuk siedziało wielu wyjątkowych ludzi, m.in. Józef Kozina, przyszły wieloletni starosta głubczycki, i Mariusz Jędrysek, profesor, przyszły wiceminister środowiska dwóch kadencji rządu i naczelny geolog kraju.
- Ta klasa była wspaniała, a Olga jeszcze dodatkowo wyróżniała się na jej tle - wspomina wychowawczyni Krystyna Kuśnierz. - Nie tylko wielką inteligencją, ale również chęcią do pracy. I zamiłowaniem do kultury.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień