Maluchy zostają w domach dziecka, bo za mało chętnych na rodziny zastępcze
Maleje liczba chętnych do utworzenia rodzin zastępczych. Czasami najmłodsze dzieci muszą być w placówkach, zamiast w rodzinach.
NIK skontrolowała, jak powiaty działają na rzecz tworzenia rodzin zastępczych, jak je wspierają. W naszym regionie kontrolerzy przyjrzeli się działaniom Bydgoszczy, Torunia i Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nakle. Nie mieli żadnych zastrzeżeń do działań tych instytucji z wyjątkiem Nakła, gdzie wytknięto niedopatrzenie formalne.
Nie oznacza to jednak, że sytuacja jest bardzo dobra. Nie jest, bo tak, jak w całym kraju jest coraz mniej chętnych do tworzenia zawodowych rodzin zastępczych, rodzinnego pogotowia, nie ma chętnych rodzin do opieki nad dziećmi z rozmaitymi zaburzeniami. W trzech naszych powiatach o 10 proc. zmalała liczba rodzin zastępczych, o połowę liczba kandydatów.
W konsekwencji, dzieci, przebywają w placówkach opiekuńczych. Tymczasem najmłodsze, do 7 roku życia, nie powinny już tam być umieszczane.
- W Toruniu udało się uniknąć sytuacji, gdy w placówkach umieszczano dzieci poniżej 7 roku życia. W Bydgoszczy na koniec 2015 r. było ich 27, a w powiecie nakielskim - 2 - mówi Barbara Antkiewicz, dyrektor delegatury NIK w Bydgoszczy.
Tymczasem od 2015 r. do placówek nie powinny trafiać dzieci, które nie ukończyły 7 lat.
Nie ma też chętnych na utworzenie rodzin zastępczych dla dzieci chorych i z zaburzeniami zachowania.
Instytucje odpowiadające za pieczę zastępczą wskazują na problemy w kontaktach z sądami rodzinnymi. Długo trzeba czekać na ich rozstrzygnięcia, a przez to dzieci długo przebywają w pogotowiu opiekuńczym. Zdarzało się wielokrotne monitowanie sądów o rozwiązanie rodziny zastępczej, która nie działała prawidłowo czy wręcz działała na szkodę dziecka.
Z kolei rodzice zastępczy skarżą się na niewystarczającą pomoc w szkoleniach, w możliwości skorzystania z pomocy wolontariuszy. Rzadko kiedy też dostają pieniądze większe niż minimalne zapisane w ustawie. Takie możliwości są w powiecie nakielskim.
NIK wskazuje na problemy pieczy zastępczej w całym kraju. To brak realnego - finansowego i instytucjonalnego - wsparcia dla rodzin zastępczych, które zmagają się z wieloma trudnościami.
Bardzo rzadko rodziny zastępcze czy rodzinne domy dziecka dostają dodatkowe świadczenia (np. dopłaty do wypoczynku, remontu mieszkań), a samo wynagrodzenie też nie jest zachętą.
Z tego m.in. powodu nie ma chętnych na rodzicielstwo zastępcze.
Pomocy dzieciom nie ułatwia też brak centralnego banku danych o rodzinach zastępczych z informacją o wolnych miejscach, co utrudnia poszukiwanie miejsc w innych powiatach.
Wstępne wyniki tej kontroli znała wcześniej min. rodziny Elżbieta Rafalska. Mówiła o nich podczas pobytu w Bydgoszczy na początku marca. Rozwój rodzinnych form systemu pieczy zastępczej odbywa się zbyt wolno w stosunku do potrzeb.