Dawid D. ps. Dawidzior był młodym, zdolnym, dobrze się zapowiadającym raperem, ale pogubił się w życiu i od dwóch lat jedyną sceną, na jakiej występuje, jest sala rozpraw.
W końcu nastąpił kres jego sądowych perypetii: w marcu tego roku 30-latek przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie usłyszał prawomocny wyrok ośmiu lat i sześciu miesięcy więzienia.
Sporo, ale Dawid D. nieźle nabroił.
W gruncie rzeczy to dobry, ułożony chłopak. Gdy sam ciężko zachorował, zrozumiał, czym dla młodych jest choroba. Potrafił dawać koncerty charytatywne dla dzieci cierpiących na nieuleczalne schorzenia. Gdy jego proces dobiegał końca, poprosił sąd o łagodny wyrok.
- Pokażę, że jestem wartościowym człowiekiem - nie krył wtedy. To nie były słowa rzucone na wiatr, bo mówił to 30- latek, który wcześniej nie był karany, a nagle został tymczasowo aresztowany i znalazł się za kratkami z piętnem „niebezpiecznego przestępcy”.
Z tym wiązały się wszelkie rygory dotyczące izolacji, kontaktów z bliskimi, wysyłania korespondencji i widzeń.
Zdolny muzyk
- Powiedz mi, ile zostało dni, by zrozumieć to, co w sercu naszym tkwi - wcześniej śpiewał prawie proroczo z trio z Maciejem Maleńczukiem i Niziołem. Realizował się jako muzyk Dawidzior, założył kapele HipoToniA i WIWP. Wydał z innymi twórcami jedną i kolejną płytę, a pod koniec 2014 r. zakończył prace nad pierwszym solowym albumem pod nazwą „Nowe Życie”. To 19 utworów w mocnym brzmieniu, sukces na rynku.
W dalszej części artykułu dowiesz się o:
- Kiedy i dlaczego Dawid zszedł na złą drogę?
- Co rabowala banda Dawidziora?
- Co sprzedawano na tarnowskim Burku?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień