Małgorzata Socha chce ze swymi bliskimi spędzać jak najwięcej czasu
Początkowo marzyła, żeby być pilotem tak, jak jej tata. Ostatecznie została aktorką – ale i tak najważniejsza jest dla niej rodzina.
Mimo, że nie ma jakichś wyjątkowych osiągnięć zawodowych na swym koncie, jest jedną z najbardziej lubianych aktorek nad Wisłą. Właśnie co chwila wyskakuje z małego ekranu, występując w dowcipnej serii reklam salonów meblowych Agata. Ma bowiem komediowy talent – i potwierdza to też rolami w popularnych serialach „BrzydUla” i „Przyjaciółki”. Polsat właśnie ogłosił, że w marcu rozpocznie emisję dziewiętnastego (!) sezonu tej drugiej produkcji.
- Mam od dawna poukładane priorytety. Na pierwszym miejscu są dzieci, mąż, a praca na dalszym. Zawsze zależało mi na tym, żeby mieć rodzinę. Dzisiaj, mając troje dzieci, mogę z ręką na sercu powiedzieć, że cieszę się, że nie przespałam ważnych momentów w życiu. Mam 40 lat, jestem spełniona jako mama, jako żona i jako aktorka – deklaruje w „Vivie”.
*
Jej tata wiedział co to siła marzeń. Wychował się na podkarpackiej wsi, ale zawsze chciał być lotnikiem. I udało mu się: większość swego życia służył w polskiej armii jako pilot wojskowy. Nic dziwnego, że w domu też trzymał żelazną dyscyplinę. Ponieważ Małgosia urodziła się, kiedy był już po pięćdziesiątce, pozwalał jej na trochę więcej niż starszemu od niej o dziewięć lat bratu. Mimo to czasem zdarzało się jej oberwać od taty lanie.
- Z rodzicami nie było dyskusji. Zawsze wiedziałam, że muszę wrócić do domu o tej godzinie, którą wyznaczył tata. Kiedy spóźniłam się pięć minut, miałam zakaz wychodzenia przez dłuższy czas. Mówił to spokojnie i kategorycznie. Czasem wolałam, żeby nakrzyczał. Bo w tym jego tonie wyczuwałam żal, że go zawiodłam. Budził we mnie poczucie winy – opowiada w serwisie „Populada”.
Tata był surowy, ale bardzo troszczył się o swą rodzinę. Dlatego chciał, żeby jego dzieci zdobyły wyższe wykształcenie. Małgosia początkowo marzyła, żeby tak jak on zostać pilotem. W tamtym czasie do szkoły lotniczej nie przyjmowano jednak dziewcząt. Zdając do liceum zdecydowała się więc na klasę o profilu artystycznym. Jej opiekunem był ceniony reżyser teatralny Marcin Sosnowski – i to on namówił swoją podopieczną na zdawanie po maturze do warszawskiej szkoły aktorskiej.
- Na egzamin do Akademii Teatralnej poszłam bez przygotowania, tak dla funu. Rekrutacja odbywała się wtedy na początku maja, więc mogłam jeszcze spokojnie zdawać na jakiś „normalny” wydział. No ale dostałam się zupełnie niespodziewanie za pierwszym razem i miałam przed sobą pięć miesięcy wakacji – tłumaczy w serwisie Kobieta.pl.
*
Małgosia była zaskoczona, że większość jej kolegów i koleżanek traktuje uczelnię jak „świątynię sztuki”. Ona nie miała tak nabożnego stosunku do zajęć i nawet myślała, żeby zrezygnować. Ostatecznie została jednak – ale kiedy skończyła uczelnię, szybko zderzyła się z realiami zawodu aktora. Mimo, że zaniosła podanie do każdego teatru w stolicy, żaden się nie odezwał. Musiała jednak z czegoś żyć. Dlatego zatrudniła się w agencji nieruchomości.
- Szybko się w niej odnalazłam. Miałam poczucie, że dopiero teraz zaczynam żyć jak „prawdziwy” człowiek. Codziennie rano musiałam się stawić w pracy. Wykonywałam mnóstwo telefonów, pozyskując inwestycje dla agencji, szukając nieruchomości do sprzedaży. Czy z sukcesem? Sprzedałam jedno mieszkanie i jedno wynajęłam. Półtora miesiąca później dostałam propozycję zagrania w serialu i zrezygnowałam z pracy w agencji nieruchomości – opowiada w „Rossmanie”.
Podczas jednego z castingów, reżyser powiedział jej: „Wszystko świetnie, Małgosiu, ale jesteś zbyt... potężna”. Cóż było robić: młoda aktorka zastosowała drakońską dietę i w ciągu dwóch miesięcy zrzuciła dziesięć kilo. Opłaciło się – wkrótce Małgosia zaczęła brylować na małym ekranie. Najpierw została Violką w „BrzydUli”, a potem Ingą w „Przyjaciółkach”. W obu serialach gra do dziś, a w międzyczasie pojawiła się też w kinie w popularnych komediach romantycznych w rodzaju „Och, Karol 2” czy „Jak poślubić milionera”.
- Z domu wyniosłam karność, rodzice wykształcili we mnie silny charakter, pewność siebie. Mimo że mnie nie głaskali po głowie, motywowali mnie do walki o swoje, pokazywali, że w życiu nie mogę się poddawać, muszę być twarda. Ostatecznie chyba dobrze na tym wyszłam. Przydało mi się to w aktorstwie – podkreśla w „Twoim Stylu”.
*
Kiedy Małgosia miała szesnaście lat pojechała z rodzicami na wakacje do nadmorskiego Darłówka. Tam na ładną blondynkę zwrócił uwagę ratownik. Starszy od niej Krzysiek natychmiast jej zaimponował. Wakacyjna miłość szybko się jednak skończyła – i każde z zakochanych poszło w swoją stronę. Oboje jednak myśleli o sobie i po studiach znowu się spotkali.
„Szukam miłości, a mam ją na wyciągnięcie ręki” – pomyślała wtedy Małgosia. Krzysiek miał podobne refleksje. Choć studiował w USA i planował tam poszukać pracy, zmienił jednak swe plany i wrócił do Polski. W ten sposób Małgosia i Krzysiek zostali parą. Było im ze sobą dobrze – i w pewnym momencie aktorka stwierdziła, że najwyższy czas założyć rodzinę. „Chcę być twoją żoną” – wyznała Krzyśkowi bez ogródek.
- Jestem tradycjonalistką. Potrzebuję być żoną, by mieć dzieci. Lubię, gdy wszystko ma swoje miejsce i czas. Ślub był ważny również dlatego, że dał mi pewność i poczucie bezpieczeństwa. Uspokoiłam się. Mam miejsce, do którego już zawsze będę wracać, gdzie ktoś na mnie czeka – mój bezpieczny port. To miejsce i facet na całe życie. Bo Krzysztof taki jest – mówi w Populadzie.
Dziś Małgosia i Krzysiek mają trójkę dzieciaków. On pracuje jako inżynier i świetnie zarabia. Małgosia podobnie – mieszkają więc w pięknej willi z wielkim ogrodem, mając za sąsiadów Natalię Kukulską.
- Mam rodzinę, która jest dla mnie najważniejsza. Chcę spędzać ze swoimi bliskimi jak najwięcej czasu. To jest dla mnie obecnie bardziej istotne od tego, czy ktoś da mi szansę wcielenia się w jakąś nieoczywistą postać. Oczywiście, wierzę, że jeszcze wszystko przede mną. Gdzieś głęboko we mnie są różne aktorskie marzenia i mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy uda mi się je spełnić – podsumowuje w Plejadzie.